Inne strony

piątek, 8 grudnia 2017

Od Kevina CD Flurry

Uderzyłem całym swoim ciężarem w materac, który jak na zawołanie w tym momencie wydał z siebie charakterystyczny skrzyp. "Czymże zawiniłem, że na drodze postawiane mi są piękne, lecz niedostępne kobiety...?" - zapytałem sam siebie w myślach, przy tym wzdychając ciężko. Jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie, mam z nimi do czynienia od dawien dawna. Na świat przyszedłem nie długi czas, przed panującą na ziemi drugą wojną światową. Ach, jest to zbyt trudne do wytłumaczenia, okay? Szczególnie, że godzina jest jaka jest, a moja osoba ostatniej nocy spała bardzo źle.
- Lecz w ubraniu nie pójdziesz spać - jakby znikąd doszedł do mnie piskliwy głosik towarzyszki, która aktualnie w bezruchu leżała na łóżku.
- Będziesz mi rozkazywać? - wypaliłem, nieco się naburmuszając.
- Tylko ci przypominam... Jutrzejszego dnia mógłbyś w końcu gdzieś się wybrać sam na sam z Corrinne. Oboje macie wolne od swoich prac... Czy czegoś tam - jej główka zaczęła się delikatnie trząść, przy wypowiadaniu kolejnych słów.
- Skąd ty...
- Nie pytaj. I tak nie podam ci odpowiedzi, idioto - przerażający, niezmienny uśmiech jedynie podsycił poziom straszności tej chwili.
- Nie nauczono tego czegoś zamykać się w porę... - mruknąłem, podnosząc się do pionu. - Zapalniczka, ewentualnie jakiś niedopałek papierosa i odrobina benzyny sprawdziłaby się świetnie. Jako refleksja - delikatnie się uśmiechnąłem, wchodząc do znajdującej się w mojej sypialni łazienki.
***
Obudziłem się... Chyba. Czekaj, która jest godzina? W zasadzie, to zadawałem sobie to pytanie każdego poranka, lecz dzisiaj miało ono dosyć szczególną wartość. Nie miałem nawet pojęcia jak zasnąłem, czy chociażby jaki dzisiaj dzień tygodnia. Za dużo robię, a za mało myślę... Nie chcę być jebanym pracoholikiem. Heh, tak de facto, moje protesty chyba niezbyt wchodzą w życie. I tak bardzo dużo czasu ostatnio spędzałem w biurze, czy za barykadą podczas jakiejś bitwy.
Nie przeciągając dłużej, wszedłem do łazienki w celu podjęcia jakichkolwiek działań w kierunku "ogarnięcia się". Bo w końcu nie wyobrażam sobie paradowanie po domu w swojej "pidżamie". 
Kontynuując, w białej koszulce i ciemnych jeansach zszedłem na dół. Nie chciało mi się na tą chwilę bawić w zapinanie guzików koszuli, czy dopasowanego do niej płaszcza. Będąc już przy progu kuchni, dostrzegłem siedzące w salonie dwie postacie.
- Zastanawiałem się, czy nie macie jakiś pomysłów na wspólne spędzenie tego wolnego dnia - powiedziałem, w rzeczywistości sam do siebie. 
Dziewczyny nawet nie uniosły na mnie spojrzenia. Jakby nigdy nic przeglądały coś na laptopie. Moim laptopie. Ciche chichoty zapewne wywołane przeglądaną treścią, od razu dały sobie we znaki. Zmrużyłem oczy, zaintrygowany. Chciałem dostrzec cokolwiek na ekranie, lecz całość została szybko zasłonięta ręką przez jedną z dziewczyn. 
- Co wy tam do cholery macie?! - krzyknąłem, już nieco zirytowany.

<Flurry? Co ten Xer może mieć na lapku? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Od Flurry cd Kevin

– Serio?! – pisnęłam. Pokręcił głową. Westchnęłam. – Nawet jakby do tego miało dojść, kiedyś,  w dalekiej przyszłości, musisz pamiętać, że Corrinne to klasyczny przykład tsundere. Trzeba tylko mieć cierpliwość, żeby podbić jej serce. Przez wiele lat ogrodziła się murem, który może przekroczyć jedynie na skrzydłach. A choć fizycznie je posiada – uchwyciłam zdziwienie, jakie pojawiło się w oczach opiekuna na parę sekund, jednak nie chciałam zdradzać mu sekretu Corrinne. Jak będzie chciała- sama mu powie – to nie zamierza przełożyć ich sama na swoją psychikę. Ktoś musi jej pomóc. Jednak to dość trudne, bo nie zawróci jej w głowie ktoś, kto zwrócił raz na nią uwagę. Nawet jakby przeżywała najgorsze tortury, a ktoś by ją z nich wyzwolił, od razu się w nim nie zakochała. Trzeba czekać i próbować, by pokonała własną barierę, której nie potrafi zburzyć czy ominąć. A to wszystko bardzo łatwo stracić. Chociaż w środku, za tym murem jest... Jaka jest, to w środku żyje w niej stara Corrinne, która siedziała na wózku, ale czasami się szczerze zaśmiała, która siedziała na drzewie dniami  i nocami i która broniła  brata za wszelką cenę. I którego stratę przeżywała tak bardzo, a jednak prawie w ciszy. Tylko czasami, w nocy, nie wytrzymała. No i... Czasami coś ćpała albo brała w dłoń żyletkę. I czasami nadal to robi. – potrząsnęłam głową. Zboczyłam z tematu. – Wracając. Cierpliwość i ostrożność. Jak powoli, żebyś coś na nią zwalił, w stylu porażka bitwy, to wiedz, że już ci ufa.
Zeskoczyłam ze stołka i ruszyłam do swojego pokoju, gdzie czekało na mnie kolejne anime.
***
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się koło siódmej, z telefonem w dłoni. Huh...
Usiadłam na łóżku.
– Corri? – mruknęłam, patrząc na dziewczynę siedzącą na parapecie.
– Huh?
– Dlaczego ścięłaś włosy? – Zagadnęłam. Przekrzywiła głowę, delikatnie odsłaniając brak oka.
– Przeszkadzały mi. – odparła tylko i znowu wpatrzyła się w okno. Coś się musiało stać.
< Kevin?>

Od Corrinne cd Shawn

Pustym wzrokiem patrzyłam w niewidzialny punkt ciemności.
– Shawn, proszę, odsuń się. – szepnęłam, jednak nawet nie drgnęłam.
– Dlaczego? – odparł pytaniem.
Bo jestem potworem. Jebanym potworem.
– Rząd się mną interesuje. Nie chcę ściągać ich na ciebie. Proszę. Poza tym, uciskasz ramieniem na moją ranną rękę.
Błyskawicznie się odsunął.
– Co się stało?
– A, takie tam bitwy...
Nie, nie interesuj się mną. Nie zasługuję. Zapomnij. Dopiero co mierzyłam do ciebie z bronii.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
– Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, jednak teraz muszę uciekać do domu. – wymigałam się szybko.
W zaledwie parę sekund znalazłam się na głównej drodze, wpatrzona wciąż przed siebie.
***
Otworzyłam cicho drzwi i weszłam powoli przez próg. Cicho. Czyżby spali? To nawet lepiej, zważywszy, że była trzecia w nocy.
Ściągnęłam płaszcz, buty... Podreptałam do kuchni, by sprawdzić, czy tam ktoś przypadkiem nie siedzi.
– Gdzie byłaś? – wydukał Xerxes, którego w pierwszej chwili nie zauważyłam.
– W domu. A potem w pracy. – mruknęłam.
– Czemu ciągle tam chodzisz?! – podniósł głos.
– Bo muszę pracować? Nie zamierzam żyć na czyimś utrzymaniu.
– Ale póki żyjesz tutaj, nie pozwalam ci tam chodzić. – przerwał – Jakoś nie chce mi się wierzyć, że robisz to, bo chcesz.
Oparłam się rękami o blat stołu, cicho wzdychając.
– Akurat taka praca mi się trafiła. – warknęłam przez zęby.
Krótkie włosy zasłoniły mi twarz.
Ta cisza która zapanowała była bardziej wymowna niż jakiekolwiek słowa.
– Jako dzieciak zadłużyłam się u tej baby, która prowadzi klub, ok?! Musiałam jakoś zapewnić jedzenie Flurry przed tym  i po tym jak wywalili nas z ośrodka. Dług narósł do tego stopnia, że przez całe swoje zjebane życie go nie spłacę.– wybuchłam. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do pokoju Flurry, by sprawdzić, czy śpi.
< Kevin czy tam Shawn idk. Why. >