Inne strony

wtorek, 28 marca 2017

Od Shadow cd. Peter

— Odwal się. — mruknęłam.
— Nie. — mocniej zacisnął dłoń na moim nadgarstku.
Zamknęłam oczy, próbując uspokoić szalejące serce.
— Shadow Reev Melody Lee Mayer! — usłyszałam wściekły krzyk, czy raczej pisk, mojej szefowej. — Tłumacz się, już! Co to wszystko ma znaczyć?!
Wyrwałam się Peterowi i cofnęłam parę kroków.
— Um... Nie wiem o co chodzi... — Szepnęłam. — Nie znam go...
— Nie kłam! — wrzasnęła, wymijając mężczyznę i stając przede mną.
— Nie kłamię! — powiedziałam, trochę podnosząc głos.
Zamachnęła się. Poczułam ból na policzku i jej pazury, które przeorały mi skórę.
— Jeszcze będzie pyskować! A ty co się gapisz? — odwróciła się do niego. Skuliłam się na podłodze, dłonią trzymając piekące miejsce. — Ochrona!
Kilku osiłków wbiło z buta do pomieszania.
— Pokryjesz koszty odszkodowania i naprawy tego wszystkiego — wskazała na rozwalone krzesła i szklanki. Na odchodnym jeszcze dodała — Jeżeli nie masz wystarczająco funduszy, zmienimy tu twoją posadę. Piętnastolatki mają zawsze duże wzięcie.  — spojrzała w górę, gdzie mieściły się pokoje.
   Po moich plecach przeszły dreszcze. Odprowadziłam jeszcze Petera wzrokiem i podniosłam się z podłogi. Ashley i Ashton, korzystając z zamieszania, dostały się do mnie. Mokrymi językami zlizały moje łzy. Pogłaskałam przyjaciół po łbach i ruszyłam na zaplecze, gdzie zostawiłam swoje ubrania.
  Gdy otworzyłam drzwi, dostrzegłam, że są podziurawione. Obok leżały nożyczki. Cudownie... — pomyślałam. Oparłam się o szorstką ścianę i powoli zsunęłam się w dół. Zamknęłam powieki. Po chwili wstałam.
      Trudno się mówi...
Przebrałam się i delikatnie uchyliłam drzwi. Wszystko wróciło do normy.
Wymknęłam się na zewnątrz. Lampy już świeciły, a na niebie błyszcząły pojedyncze gwiazdy. Wzrokiem odszukałam Oriona, potem Mały i Wielki Wóz...
Potarłam ramiona. Moja bluza była tak zniszczona, że wywaliłam ją, nawet nie próbując ubierać. Niby zaczyna się wiosna, jednak... Bywa zimno.
— Chodźcie psiaki. Do domu. — uśmiechnęłam się.
~*~
Wciąż czułam się obserwowana, jednak nikogo nie było w pomieszczeniu.
   — Widocznie jestem jakaś psychiczna. — powiedziałam do siebie.
Stworzyłam kulę światła i podpaliłam nią stosik gałęzi. Hybrydy już spały pod ścianą, a ja nadal siedziałam.
Z jednej strony chciałam się rozpłakać, z drugiej wolałam udawać silniejszą, niż jestem.
     Westchnęłam, wstałam i wspięłam się po drabince na dach. Stanęłam na krawędzi i spojrzałam w dół. Po co się męczyć...?
— Nie podchodź. — mruknęłam, gdy usłyszałam kroki.

< Peter? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz