***
Namiary na bazę tego klanu otrzymałam od anonimowego źródła. Postanowiłam sama przyjść i zgłosić swe zainteresowanie dołączeniem. Miałam jedynie nadzieję, że nie wyśmieją mnie ze względu na wiek...
- Czy tutaj znajduje się... Klan Desert Eagles? - oderwałam wzrok od kartki na której miałam zapisaną nazwę klanu.
- Czego chce tutaj dziecko? - zapytał, kurczowo trzymając broń przy piersi.
- Chce dołączyć do klanu - mruknęłam, rejestrując każde jego słowo w pamięci.
- Gdzie masz rodziców? Opiekunów, czy coś w tym stylu? - uchylił przede mną metalowe drzwi.
- Nie interesuj się - warknęłam, wchodząc do środka.
Poprawiłam ramiączko plecaka, który zawisał na mych plecach. Dostrzegając drzwi z napisem "Nimitsuu" od razu przyszło mi na myśl, iż w środku znajduje się głowa klanu. Zapukałam delikatnie dłonią, a już po chwili usłyszałam słowo "Proszę!". Uchyliłam drzwi i weszłam do środka.
- Dzień dobry - przywitałam się na samym wstępie.
- Em... Witam? - rudowłosa kobieta wychyliła się zza biurka. - To jest żart na Prima Aprilis, czy jak? - uniosła jedną z brwi, poprawiając swą czapeczkę
- Nie. Przybyłam tutaj aby dołączyć do klanu - zatrzymałam się kilka centymetrów od jej biurka.
Spojrzałam na nią całkowicie poważnie. Przechyliła głowę w stronę segregatora, a następnie wyjęła z niego formularz.
- Imię? - zapytała, chwytając długopis.
- Laura Kinney.
- Wiek?
- Dziewięć lat - odpowiedziałam.
- Zdolności ukośnik magiczne moce - wychyliła się znad kartki.
- A po co?
- Gdybym chciała Cię wysłać na wojnę lub gdzieś indziej, muszę wiedzieć kogo wypuszczam - uśmiechnęła się.
Kobieta oparła się o fotel, zapewne czekając na zaprezentowanie swych umiejętności. Odsunęłam się kilka kroków do tyłu i przeszłam do rzeczy.
- Może na sam początek... Postrzel mnie - zaproponowałam, sięgając wzrokiem w stronę pistoletu, który spoczywał u jej boku.
- Jesteś tego pewna? - zapytała, widocznie zaintrygowana dalszym rozwojem wydarzeń.
- Tak - powiedziałam jednoznacznie.
Jednym zwinnym ruchem wyciągnęła broń z sakiewki i posłała pocisk w moją stronę. Nawet nie drgnęłam, podczas gdy metalowa kulka dostawała się do wnętrza mojego ciała.
- Interesujące - przytaknęła głową. - Pokaż coś jeszcze.
W kilka sekund udało mi się przejąć kontrolę nad pociskiem. Po chwili wylądował on z powrotem na mojej dłoni. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Dalej - przytaknęła głową, zapisując coś na kartce.
Wyciągnęłam przed siebie ręce, tym samym wysuwając cztery ostrza. Po dwa na każdej z rąk. Zaprezentowałam swą "broń" kilkoma ruchami w powietrzu.
- Zaczyna mi się to podobać - uśmiechnęła się. - Dawaj dalej.
W jednym momencie kartka podtrzymywana przez nią zaczęła wirować w powietrzu. Uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy, gdy kartka pojawiła się w mojej dłoni. Po chwili z powrotem odłożyłam ją na biurko.
- Hyhmm... Dalej..
- Potrafię Ci powiedzieć ze szczegółami co dzieje się za oknem - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Kobieta podeszła do wcześniej wspomnianego miejsca i delikatnie uchyliła szybę.
- No dajesz - wyjrzała za okno.
Przymknęłam delikatnie oczy, skupiona na każdym z czynników, które dochodziły do mojej głowy. Wszystkie rozmowy, po chwili docierały do mojej głowy... Tak samo jak ruchy..
- Kobieta w zielonej kurtce, rozmawia z mężczyzną. Ma on ubrany czarny kapelusz. Rozmawiają o samochodzie lamborghini... Co chwilę siebie przekrzykują - otworzyłam ponownie oczy i skierowałam spojrzenie na kobietę.
- Biorę Cię - uśmiechnęła się pod nosem, zapisując kolejne odpowiedzi na pytania, które mi zadawała.
Spojrzałam na nią całkowicie poważnie. Przechyliła głowę w stronę segregatora, a następnie wyjęła z niego formularz.
- Imię? - zapytała, chwytając długopis.
- Laura Kinney.
- Wiek?
- Dziewięć lat - odpowiedziałam.
- Zdolności ukośnik magiczne moce - wychyliła się znad kartki.
- A po co?
- Gdybym chciała Cię wysłać na wojnę lub gdzieś indziej, muszę wiedzieć kogo wypuszczam - uśmiechnęła się.
Kobieta oparła się o fotel, zapewne czekając na zaprezentowanie swych umiejętności. Odsunęłam się kilka kroków do tyłu i przeszłam do rzeczy.
- Może na sam początek... Postrzel mnie - zaproponowałam, sięgając wzrokiem w stronę pistoletu, który spoczywał u jej boku.
- Jesteś tego pewna? - zapytała, widocznie zaintrygowana dalszym rozwojem wydarzeń.
- Tak - powiedziałam jednoznacznie.
Jednym zwinnym ruchem wyciągnęła broń z sakiewki i posłała pocisk w moją stronę. Nawet nie drgnęłam, podczas gdy metalowa kulka dostawała się do wnętrza mojego ciała.
- Interesujące - przytaknęła głową. - Pokaż coś jeszcze.
W kilka sekund udało mi się przejąć kontrolę nad pociskiem. Po chwili wylądował on z powrotem na mojej dłoni. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Dalej - przytaknęła głową, zapisując coś na kartce.
Wyciągnęłam przed siebie ręce, tym samym wysuwając cztery ostrza. Po dwa na każdej z rąk. Zaprezentowałam swą "broń" kilkoma ruchami w powietrzu.
- Zaczyna mi się to podobać - uśmiechnęła się. - Dawaj dalej.
W jednym momencie kartka podtrzymywana przez nią zaczęła wirować w powietrzu. Uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy, gdy kartka pojawiła się w mojej dłoni. Po chwili z powrotem odłożyłam ją na biurko.
- Hyhmm... Dalej..
- Potrafię Ci powiedzieć ze szczegółami co dzieje się za oknem - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Kobieta podeszła do wcześniej wspomnianego miejsca i delikatnie uchyliła szybę.
- No dajesz - wyjrzała za okno.
Przymknęłam delikatnie oczy, skupiona na każdym z czynników, które dochodziły do mojej głowy. Wszystkie rozmowy, po chwili docierały do mojej głowy... Tak samo jak ruchy..
- Kobieta w zielonej kurtce, rozmawia z mężczyzną. Ma on ubrany czarny kapelusz. Rozmawiają o samochodzie lamborghini... Co chwilę siebie przekrzykują - otworzyłam ponownie oczy i skierowałam spojrzenie na kobietę.
- Biorę Cię - uśmiechnęła się pod nosem, zapisując kolejne odpowiedzi na pytania, które mi zadawała.
***Pół godziny później***
Wyszłam z biura z nadzwyczaj zadowoloną miną. Uchyliłam metalowe drzwi, za którymi ponownie ujrzałam tego samego mężczyznę.
- Dostałaś się? - zapytał, a ja niewinnie przytaknęłam głową.
- Tak jakoś wyszło - wzruszyłam ramionami.
Udałam się szybkim krokiem do pobliskiego sklepu. Jak zwykle naszła mnie ochota na coś do picia... Weszłam do środka jakby nigdy nic. Na szczęście, w środku nie było zbyt wiele ludzi. Tylko jakiś ktoś i kasjer. Podeszłam do lodówki z zimnymi napojami i wyciągnęłam ze środka gazowaną wodę pomarańczową. Otworzyłam ją na miejscu, po czym udałam się po kubełek chipsów. Z całym zestawem podeszłam do wyjścia.
- Ej, czekaj. Za to trzeba zapłacić - w jednym momencie pojawił się przede mną mężczyzna ubrany w strój roboczy.
Starałam się go wyminąć, lecz gdy kolejna próba poszła na marne, mężczyzna odebrał mi oba przedmioty.
- Dzwonię na policję.
W jednym momencie pojawiły się przy mnie ostrza. Kilkoma zwinnymi ruchami powaliłam mężczyznę na ziemię i skierowałam oba pazury prosto w jego stronę. Niespodziewanie poczułam jak ktoś przytrzymuje moją rękę. Zwróciłam w tamtą stronę głowę. To ten ktoś zza półek...
- Wychodzimy - oznajmiła zamaskowana osoba, ciągnąc mnie za sobą w stronę wyjścia.
Poddałam się i ruszyłam za tym kimś na zewnątrz.
- Czy ty nie wiesz, że takim jak my nie wolno zabijać w miejscach publicznych? Chcesz, żeby złapała nas policja?
Wzruszyłam tylko ramionami.
<Ktoś? cx>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz