Inne strony

piątek, 14 lipca 2017

Od Gilberta Cd. Vane

Ile to już minęło? Chyba z dwa tygodnie... A ja nadal nie mam nic do roboty i siedzę w prawie, że pustym pokoju i wpatruję się godzinami w ścianę. Nagle coś zawirowało w mojej kieszeni i zaskoczony, wyciągnąłem telefon, odbierając odruchowo połączenie.
- Hallo? - Mruknąłem beznamiętnie, przybity brakiem roboty, a słysząc znajomy głos Rocket'a i jego podenerwowany głos, aż się poderwałem do góry. - Co?! Jak to zniknęła?! - Przejechałem dłonią po swoich czarnych włosach. - Dobra... Rozumie... Tak... Postaram się ją znaleźć, albo przynajmniej czegoś się dowiedzieć... Do usłyszenia...
Rozłączyłem się i ściągnąłem z siebie sprawnie biały podkoszulek i przebrałem się w swoje codzienne ubrania.

~~*~~

Pół dnia łaziłem po całym mieście i szukałem informacji u informatorów... Na szczęście jeden przekazał mi parę ciekawych nowinek o pewnym psychopacie, który krążył ostatnio po okolicy i ostrzył sobie pazurki na nową ofiarę. Musiałem się pospieszyć, jeśli chciałem odzyskać Vane żywą i w jednym kawałku... Jak na razie nie podzieliłem się informacjami z towarzyszem dziewczyny, gdyż zacząłem prowadzić swoje małe "śledztwo" i nie chciałem go niepotrzebnie denerwować. Jak na razie musiałem zastanowić się, gdzie taki psychoś może zrobić sobie bazę... Na pewno z dala od ludzi, od miasta... W lesie... Najlepiej opuszczony domek, albo fabryka... Dobra... Teraz trzeba przeszukać dokładnie las, wokół domu dziewczyny.
Wyjąłem komórkę z kieszeni i omijając innych przechodniów, skierowałem się w mniej zaludnione miejsce, a następnie zszedłem na ścieżkę prowadzącą do lasu, nadal grzebiąc coś w telefonie. Przeglądałem przez cały czas mapę lasu. Niestety nie było na niej zaznaczonych żadnych starych fabryk, czy czegoś w tym rodzaju. Pozostało mi tylko szukanie. Może powinienem jednak powiadomić Rocket'a? Westchnąłem cicho i wybrałem numer do niego, jednak nagle ekran zgasł, a ja zaskoczony stanąłem w miejscu.
- Kochanie...? - Ująłem w obie dłonie telefon i zacząłem nim telepać na wszystkie strony. - Nie rób mi tego!
Zrezygnowany, warknąłem coś pod nosem i rzuciłem komórkę w piach, po czym zdeptałem ją. W takim momencie... Pogrzeb telefonu zakończony, a ja ruszyłem dalej, korzystając jeszcze z tego, że było jasno. Musiałem znaleźć szybko jakąś potencjalną kryjówkę tego gościa... I to szybko.

~~*~~

Serio? Spędziłem trzy jebane godziny na szukanie tej meliny?! To nawet nie było blisko domu Vane! W cholerę daleko... Jeszcze do tego zrobiło się ciemno...
No, ale przynajmniej znalazłem jego kryjówkę.... Zaczaiłem się w krzakach i obserwowałem stary, drewniany domek, który nawet nie wiem jakim cudem jeszcze stoi. W oknie widziałem płomyk jakiejś świecy i co chwila jakiś cień. Na sto procent tam jest. Czuję to w kościach. Trzeba tylko wbić na chatę, uratować Vane i zabrać ją do domu, po czym samemu udać się do swojego gniazdka. Plan idealny. Przygotowałem swój pistolet, sprawdzając jeszcze czy są w nim naboje. Wszystko było z moim sprzętem ok, więc po cichu zbliżyłem się do drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu były uchylone. Naparłem na nie barkami i wkroczyłem sprawnie do środka, od razu wymachując lufą na wszystkie strony. Pusto. Odetchnąłem cicho i zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno dobrze trafiłem. Moje wszelkie wątpliwości przerwał nagły ból głowy. Syknąłem głośno i upadłem na kolana, podtrzymując się na rękach przed zsunięciem się na podłogę. Pulsowanie głowy nie ustało, a przed oczami pojawiły się mroczki. Nagle obok mnie z hukiem od podłoża odbiła się łopata, na której kątem oka dostrzegłem krew. Heh... Łopata zawsze skuteczna... Nie mogłem teraz zemdleć, szczególnie jeśli oprawca stał tuż za mną. Czułem jego oddech i przyspieszone bicie serca. Ostrożnie podniosłem się i uświadomiłem sobie, że zniknął mój pistolet. Zmrużyłem oczy. Jedynie świeca oświetlała to pomieszczenie, a do tego kropeczki przed oczami komplikowały całą sprawę. Odwróciłem się gwałtownie i poczułem przy skroni przyjemny chłód. No... Giwera się znalazła... Ciekawe czy umie ją obsługiwać...
Usłyszałem kliknięcie, co dawało mi do zrozumienia, że pistolet jest naładowany. Przełknąłem głośno ślinę i zaryzykowałem. Przemieniłem się nagle w wilka i ugryzłem gościa w przedramię. Głośny krzyk, sprawił, że otępiałem, przez co przeciwnik sprawnie mnie od siebie odepchnął. Fuj... Między zębami mam jego skórę i krew. Zacząłem kręcić łbem na wszystkie strony, kiedy to mój wróg podniósł się zdyszany i wycelował do mnie z mojej broni. Zawarczałem głośno i rzuciłem się na niego. Zaczęliśmy turlać się po podłodze. Po jakimś czasie odsunąłem się na bok i spojrzałem na martwego mężczyznę, który miał przegryzioną tętnice. Przemieniłem się w człowieka i nagle zauważyłem w kącie zejście do piwnicy. Szybko tam się udałem i zszedłem na dół, gdzie było strasznie zimno. Zamrugałem kilka razy i przetarłem tył głowy, ręką, czując jak powoli krew zaczyna krzepnąć. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, dostrzegłem leżącą pod ścianą Vane. W mig znalazłem się przy niej i zerwałem z niej krępującą ją taśmę. Była nieprzytomna, więc zacząłem klepać ją delikatnie po policzkach. Kiedy w końcu otworzyła oczy, mimo że byłem zakrwawiony uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- No hej...

< Vane? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz