Inne strony

niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Vane CD Gibert

Zacisnęłam obie ręce w piąstki i podekscytowana zaczęłam podskakiwać w miejscu. Z uśmiechem na ustach popędziłam odnieść swój sprzęt do magazynu. Gdy byliśmy już na górze, podziękowałam staremu przyjacielowi za udostępnienie sali, po czym wraz z Gilbertem wybyłam na zewnątrz. Praktycznie ciągnęłam go za sobą w stronę domu. W końcu - musiałam mieć czas na przyszykowanie się. Po dojściu do domu (który o dziwo, jeszcze stał) niemalże w momencie porwałam wcześniej otrzymaną torbę i pognałam na górę. Przegrzebałam ją od dołu do góry, aż w końcu znalazłam... Dobrze, że pomyślał o spakowaniu chociaż jednej sukienki. (link heh)
Dobrałam odpowiednie dodatki, wybrałam buty i torebkę - chociaż co do tych dwóch ostatnich nie miałam zbyt dużego wyboru - po czym gotowa wyszłam z łazienki. Rozejrzałam się po pokoju... Ile czasu minęło, że na zewnątrz zdążyło się delikatnie ściemnić? Przeskanowałam wzrokiem otoczenie. 
- Gilbert? - zapytałam cicho, powoli wychodząc z przyłączonej do pokoju niedużej łazienki.
- Bu! - wyskoczył nagle zza rogu, na twarzy mając uśmiech od ucha do ucha. 
Już miałam zacząć zdenerwowana nagłym wyskokiem krzyczeć, gdy... W momencie wlepiłam wzrok w jego strój. Nie potrafiłam powiedzieć tego na głos, ale... Naprawdę, w tym ubraniu był taki... SŁODKI! (nope, nie przystojny, tylko S Ł O D K I XD)
- Dlaczego nie ubierasz się tak na co dzień? - westchnęłam, z delikatnym uśmiechem przechylając głowę.
- Ten strój nie należy do tych funkcjonalnych... Nawet nie mam gdzie schować papierosków... - burknął pod nosem, również delikatnie unosząc swe kąciki ust. - A ty, jesteś już gotowa? - przejrzał mnie dokładnie wzrokiem.
- Oczywiście! - skinęłam głową, poprawiając ramiączko od sukienki. - Klub do którego idziemy znajduje się jakiś kilometr stąd... Noo, może trochę ponad - odwróciłam szybko wzrok.
- Więc chodźmy - chwycił mnie za rękę, po czym w momencie przyciągnął do siebie. - Trzymaj się blisko mnie... - szepnął, szczerząc się jak pedofil
- Dobrze tatusiu - zaśmiałam się, delikatnie całując go w policzek.
***
Gdy byliśmy już na miejscu, zabawa chyba trwała w najlepsze. Nie sądziłam, że będzie tak dużo ludzi... Huh, no trudno. Jakoś sama z siebie chciałam się trzymać blisko Gilberta. Przy nim po prostu czułam się bezpieczniej... "Ale nie zmienia to faktu, że spokojnie dałabym sobie radę z jakimiś łaszącymi się typkami!" - dodałam w myślach. 
- Będziesz pił? - uniosłam wzrok na wyższego mężczyznę stojącego obok. Widoczne było, że jego wzrok ciągle wędrował w stronę baru. 
- No... Nie za dużo - uśmiechnął się pod nosem. - Lecz ty, nawet o tym nie myśl - zmrużył nieco oczy, upuszczając swoje mordercze spojrzenie prosto na mnie.
- Wiem, wiem! 
Ruszyliśmy razem w stronę baru, który był obsługiwany przez jakiegoś mężczyznę. Podczas gdy ja zamówiłam sobie bezalkoholowe mohito, Gilbert wybrał któryś z drinków zawierający alkohol. Nie słuchałam dokładnie jaki, ponieważ byłam zbyt zajęta grzebaniem w portmonetce. Po zapłaceniu i odebraniu reszty, przeskanowałam dokładnie wzrokiem rachunek... 
- Sex on the beach? To coś takiego w ogóle istnieje? - zmarszczyłam brwi, przyglądając się nazwie wybrukowanej na małym papierku.
- Świetna nazwa, czyż nie? - wzruszył znacząco brwiami, biorąc łyk trunku.
Po niespełna połowie godziny uzyskałam bardzo ciekawą odpowiedź na pytanie: "Jak zachowuje się Gilbert po wypiciu alkoholu". Rezultat był bardzo ciekawy... Mężczyźnie coś naprawdę solidnie odbija...
- VANE! Ci idioci cały czas dziwnie się na mnie gapią! - warknął, wskazując palcem w stronę szafki, na której stały kolorowe kwiatki w ozdobnych doniczkach. - SŁYSZYSZ!? - wydarł się jeszcze głośniej, chyba mając zamiar podejść. 
W ostatnim momencie udało mi się go powstrzymać, przed wylądowaniem na podłodze. Jego nogi dosłownie same się plątały, przez co już chyba z kilka razy odbył zderzenie z podłogą lub innym przedmiotem. "To był bardzo zły pomysł..." - westchnęłam w myślach.
- Zobacz, przecież to są tylko niegroźne... - już wyciągałam rękę, aby "pogłaskać" kolorową roślinkę, gdy mężczyzna gwałtownie uchwycił ją i przyciągnął do siebie. Za moim nadgarstkiem mimowolnie powędrowała reszta ciała, przez co wpadłam prosto na jego tors.
- NIE DOTYKAJ ICH! Sam dam sobie z nimi radę! - z tego co zauważyłam, miał zamiar podejść i wytarmosić jednego z kwiatków za łodygę. 
Strzeliłam krótkiego facepalma, patrząc, jak próbuje przegadywać się z rośliną. Chyba to był odpowiedni moment, na zbieranie się do domu...
- Chyba ma bardzo słabą głowę... - westchnął jakiś chłopak, znikąd pojawiając się obok mnie.
Mimowolnie, jedynie przytaknęłam głową. Myślę, że stojący obok mnie był jedną z osób, które również dzisiaj nie piły. 
- Jestem... - chyba chciał się przedstawić, lecz w momencie przerwała mu to obecność Gilberta. 
Momentalnie się zaczerwienił, najwidoczniej mając ochotę zrobić chłopakowi to samo, co przed momentem kwiatkom. Już wyciągał rękę w stronę jego elegancko ułożonego kołnierzyka. Dostrzegając ruch, błyskawicznie uchwyciłam jego dłoń w swojej, tym samym odciągając od ciemnookiego blondyna.
- Miło było poznać! - krzyknęłam tylko w jego stronę, będąc już kilka metrów dalej. 
Wciąż trzymałam pijanego mężczyznę za rękę, podczas przeciskania się przez tłum ludzi. Gdy w końcu dotarłam do drzwi, momentalnie otworzyłam je przed nami... Uh... Przyjemna woń świeżego powietrza.
- Przecież dopiero przyszliśmy... - burknął pod nosem Gilbert jak małe dziecko, krzyżując ręce.
- Zamknij się, dobrze? - zmrużyłam oczy.
- Wiesz... Jesteś naprawdę piękna... - westchnął, gładząc mnie delikatnie po policzku. - Tak strasznie chciałbym... - nawet na jego niewyraźnej twarzy można było rozpoznać lenny face'a. 
"Cholera..." - warknęłam w myślach, dobrze wiedząc o co mu chodzi. A co było jeszcze gorsze... Również tego chciałam. Mój oddech wyraźnie przyśpieszył, gdy chyba maksymalnie przykleił się do mnie. Owinęłam swoje ręce w okół jego szyi.
- Lecz pamiętaj... Robimy, to co ja chcę... - uśmiechnęłam się delikatnie, za pomocą jednej z umiejętności przenosząc nas prosto pod dom.
- Ty tu rządzisz - wyszczerzył się.
Pociągnęłam go za sobą w stronę drzwi. Z torebki (w której de facto trzymałam też jego portfel i inne rzeczy, żeby po pijaku ich gdzieś nie posiał) wyciągnęłam kluczyki. Jakimś cudem udało mi się wejść wraz z Gilbertem, bez najmniejszego szelestu. Kątem oka dostrzegłam Rocketa, który smacznie spał sobie na kanapie, owinięty kocem...
- Co to za małpa, z paszczą jak kran? - zapytał idący tuż obok mnie, również spoglądając na szopa.
- Cichaj i chodź na górę! - zganiłam go szeptem, ściągając buty.
( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)
Przetarłam oczy dłonią... Na czym ja leżę? Nie wiem, ale to coś jest bardzo miękkie... "Cholera, co się właśnie..." - mruknęłam do siebie w myślach, powoli otwierając oczy. Uniosłam głowę do góry... Od razu ożywiłam się, dostrzegając "to coś" na czym dane mi było leżeć.
- Gilbert! WSTAWAJ! - krzyknęłam cała czerwona, w momencie złażąc z mężczyzny i okrywając się kołdrą.

<Huehueheu, Gilbercik? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz