- Ty mówisz serio? - prychnęłam pod nosem, biorąc kolejne ciasteczko w dłonie.
- Tak, chcę się skazać na tą "mękę" i iść z kobietą na zakupy! - zaśmiał się głośno, dorywając jeden słodycz z miski. - Przynajmniej będziesz miała dobrego doradcę przy wyborze nowej bielizny...
Słysząc jego słowa, niemalże od razu poderwałam się z kanapy, przy tym odkładając ciastka. Zmrużyłam oczy przyglądając mu się pełnym złości wzrokiem.
- Chory psychicznie, czy cierpisz na niedojebanie mózgowe... - warknęłam, w momencie krzyżując ręce.
- No nie gadaj, że ci się do nie podoba... - wyszczerzył się szeroko. - Rumienisz się na sam mój widok... - jego uśmiech przybrał wyraźnie złośliwy ton.
Miał znowu oberwać w łeb. Moja ręka już dosłownie wędrowała w jego stronę, gdy ten w pewnym momencie uchwycił ją, tym samym ciągnąc mnie do siebie. W momencie zrobiłam się cała czerwona, gdy wylądowałam na jego kolanach. Chciałam zacząć drzeć się jeszcze głośniej, lecz moją twarz tylko spowił czerwony rumieniec.
- No widzisz? Znowu to robisz! - uniósł znacząco brwi kilka razy.
"Szczerze. Czasami gubię się pomiędzy nienawidzę, a kocham. Powiadają, że pomiędzy tymi dwoma zjawiskami jest naprawdę mało widoczna granica" - moje nagłe przetwarzanie myśli, wywołało kolejną, bardzo niezręczną ciszę. Znowu byłam zmuszona przyglądać się jego złotym oczom, lekko przysłoniętym grzywką.
- Wiesz co... Już od dawna chciałam ci to powiedzieć... - wyszeptałam, zaczynając jakby nigdy nic bawić się jego lekko niebieskawą grzywką. Zatrzymałam go w chwili niepewności. - Zawsze... Chciałam ci odciąć tą jebaną grzywkę! - dokończyłam w momencie zaczynając się śmiać.
- Od mojej grzywki, to ty... - nagle w moich rękach pojawiła się para fryzjerskich nożyczek. Umiejętność przenoszenia się w ułamku sekundy jest naprawdę przydatna.... - Skąd ty to masz!? - krzyknął, w momencie odchylając głowę.
- No to ile podcinamy? "Same końcówki"? - wzruszyłam brwiami, wciąż się szczerząc.
- Dzieciom nie wolno się bawić takimi ostrymi przedmiotami! - starał się wyrwać nożyczki z mojej dłoni.
I tak miałam się już zbierać, więc ostatecznie pozwoliłam mu na to. Gdy już odrzucił je na bok, stworzyłam na swojej twarzy sztucznie smutną minę.
- No cóż... - spuściłam głowę w taki sposób, aby być dosłownie pięć centymetrów przed jego twarzą. - Więc ja już będę się zbierać - tak jak kilka dni wcześniej, na pożegnanie pocałowałam go w policzek. - Baaayo! - ponownie wykorzystałam umiejętność przenoszenia się do dowolnego miejsca, żeby tym razem znaleźć się przy drzwiach. - Idę na nogach... - dodałam praktycznie będąc już przy drzwiach.
***
Wparowałam do domu w połowie przemoczona. Tak - jak na złość zaczęło lać. Przeskanowałam wzrokiem wszystkich domowników.
- Od przyszłego tygodnia idziesz do pracy... - mruknął leżący na kanapie chłopak. - Bardzo cię tam wyczekują, a przychodzenie w twoim imieniu jest dla nich swego rodzaju katorgą - dodał, delikatnie się przy tym śmiejąc.
- Koniec aresztu domowego? - wychyliłam się zza kanapy, spoglądając na Kibę.
- Tak, koniec przetrzymywania cię w domu - prychnął, odsłaniając swoje dotychczas zasłonięte oczy. - Cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak... - zawiesiłam na moment głos, skanując dokładnie wszystkie swoje myśli.
W końcu - skoro wracam do pracy, jest to niemal równoznaczne z tym, że moje spotkania z Gilbertem będą o wiele rzadsze. Nie wiem dlaczego, ale sądzę, że będzie mi brakować tego starego pryka...
- Tak, cieszę się... - dokończyłam z nieco mniejszym entuzjazmem niż poprzednio.
- Coś się stało? - poderwał się w momencie do siadu.
Znalazłam się obok niego po niespełna kilku sekundach. Oparłam się głową o jego ramię.
- Nie, nie... Tylko spać mi się chce... - westchnęłam cicho.
***
Kolejna nieprzespana noc. Taaa.... Moje wytłumaczenie było tylko pretekstem do udania się do swojego pokoju. Rano nawet nie zorientowałam się, gdy w domu zabrakło dwóch osób. Przyodziałam bardzo podobny do mojego ulubionego stroju komplet. Różnił się jedynie kolorem i krojem niektórych elementów. (Zdj) Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem dobrze... Wpakowałam do małej, białej torebki telefon i portfel.
- Chyba mam wszystko... - mruknęłam pod nosem, przyglądając się swojemu pokojowi.
Rozległ się wyraźny ryk dzwonka. Jeszcze raz przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze, po czym zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi.
- Gotowa? - wyszczerzył się, skanując mnie swoim wzrokiem.
- Tak, chodźmy już... - wyszłam z delikatnie spuszczonym wzrokiem.
<Gilbercik? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz