Inne strony

niedziela, 20 sierpnia 2017

Od Vane CD Gilbert

Wyminęłam go, wciąż widocznie zawstydzona tym, co powiedziałam wcześniej. Mogłam wtedy po prostu się zamknąć i nie dodawać niczego więcej. Teraz znowu nie potrafiłam się zmusić, aby na choćby dziesięć sekund spojrzeć mu w oczy. Nie wiem dlaczego, ale kilkanaście razy bardziej wolę spędzać czas właśnie z nim, niż z Kibą... Przy Gilbercie czuję się... Inaczej. Tak, jakbym w rzeczywistości znała go przez całe życie. Mogę mu powiedzieć o wszystkim co mnie trapi, a on mnie pocieszy...
- O czym myślisz? - doszedł do mnie głos zza pleców.
Otrząsnęłam się w momencie, po czym odwróciłam się w jego stronę. Rzeczywiście. Stanie w miejscu i wpatrywanie się w jeden punkt, można uznać za coś dziwnego. 
- O niczym. Nie ważne... - odwróciłam wzrok.
Bez dalszego gadania przysiadłam na swoim krzesełku. Z delikatnie przechyloną głową wpatrywałam się w jezioro.
- Zjesz... Połowę ryby, czy może jedną czwartą? - zapytał, szykując najpotrzebniejsze rzeczy do rozpalenia ogniska.
- Huh? - odwróciłam delikatnie głowę w jego stronę. - Nie jestem głodna, nie będę nic jeść... - pokręciłam przecząco głową. 
- Powinnaś coś zjeść - wtrącił niemalże od razu.
- Nie jestem głodna - powtórzyłam, delikatnie wzruszając ramionami.
- Na pewno? - stanął przede mną, wlepiając we mnie swój wzrok.
Delikatnie zmarszczyłam brwi i zmrużyłam oczy. 
- Tak, na pewno - dodałam, krzyżując ręce.
***Później...***
Zdążyło się już nieznacznie ściemnić. Siedziałam na ziemi owinięta bluzą, którą uprzednio wzięłam z domu. Wpatrywałam się w mężczyznę, który próbował rozpalić ognisko. Jak można się domyślić - zapomniał wziąć z domu zapalniczki, czy chociażby zapałek.
- Czyli papieroska też sobie nie zapalisz? - uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc, jak stara się stworzyć iskrę za pomocą dwóch kamieni.
- Na razie nie mam takiego zamiaru... Dym papierosowy może ci zaszkodzić... - mruknął pod nosem, wciąż nie zaprzestając swoich prób.
Zaśmiałam się cicho, po czym przybliżyłam się do góry patyków. W sekundzie na mojej dłoni pojawił się mały płomyczek, stworzony przez jedną z moich zdolności. Przybliżyłam go do rozpałki... Momentalnie wszystko zaczęło płonąć.
- Właśnie... Nigdy nie wspominałaś o tym, jakie posiadasz zdolności... - spojrzał na mnie dosyć zaskoczony.
- Kiedyś się dowiesz... - uśmiechnęłam się delikatnie. - Na przykład wtedy, gdy mnie zdenerwujesz - dodałam.
- To była groźba? - prychnął.
- Dowiesz się w swoim czasie - puściłam mu oczko.
Po jakiś trzydziestu minutach pieczenia ryby przez Gilberta, jedzenie było gotowe. Bez słów przyglądałam się jak ciemnowłosy bierze kolejne kęsy, uprzednio wypatroszonej ryby. W zasadzie, to zostały z niej tylko płaty, które można kupić w każdym supermarkecie. 
- Chyba jednak jesteś głodna - spojrzał na mnie, delikatnie się uśmiechając.
- Ja? Nie! - zaprzeczyłam jednoznacznie głową.
Chyba domyślił się, że jednak delikatnie burczy mi w brzuchu. W końcu nie jadłam nic od rana... Nabrał trochę ryby na swój plastikowy widelczyk. Uniósł go do góry.
- Otwórz buzię - wyszczerzył się.
- Nie jestem dzieck- - nie zdążyłam dokończyć.
Przeżułam kawałek, który dosłownie został mi wepchnięty do ust. "Rzeczywiście, całkiem smaczna" - uśmiechnęłam się delikatnie.
- I co? 
- Jeszcze! - krzyknęłam, jak małe dziecko.
Podczas gdy Gilbert wygrzebywał kolejną, małą porcję, ja nalałam sobie do kubka wody. Wciąż trzymając go w górze, czekałam na jedzenie. Mając kawałek mięsa z ryby, niespodziewanie wyczułam coś dziwnego w gardle. Zatkałam usta, po czym mimowolnie zaczęłam kasłać. Przez wykonywanie gwałtownych ruchów cała zawartość kubka, wylądowała na mojej koszulce. 
- Vane!? Co się dzieje!? - krzyknął nad wyraz przerażony Gilbert, podrywając się z ziemi.
Zakasłałam jeszcze kilka razy, aż w końcu "to coś" zniknęło. Spojrzałam na swoją dłoń, na której wylądowała niewielka ość z ryby. Przeskanowałam ją dokładnie wzrokiem.
- Nie uprzedzałeś, że w tej rybie są ości... - zmrużyłam oczy, przyglądając się mężczyźnie stojącemu nade mną.
- A w jakiej rybie ich... - przerwał w momencie. - Nie ważne. Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz? - przykucnął przy mnie.
- Tak, tak, dobrze... 
Przypatrywał mi się dziwnie. Nie rozumiałam, o co mu chodziło... Spojrzałam w dół. Przez moją przemoczoną koszulkę prześwitywał kremowy stanik z kilkoma koronkami. Poderwałam się z ziemi niemalże od razu, w momencie zasłaniając się rękoma.
- Co się gapisz!? - krzyknęłam, odsuwając się kilka metrów od źródła światła.

<Gilbercik? ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz