Ciepło...
Zamrugałam parę razy powiekami.
Nie byłam w kartonie, a obok mnie drzemała Lily okryta kocem. Cicho jęknęłam, próbując wstać.
– Cześć.
Drgnęłam, a moje oczęta nerwowo zabłysły. Spojrzałam nieufnie na białowłosego mężczyznę, który za to wpatrywał się w szarą gazetę, choć miałam wrażenie, że bacznie obserwuje mnie.
Posłałam mu niewinny, delikatny uśmiech, pod którym skrywały się naprawdę r ó ż n e uczucia. Wdzięczność, nieufność, strach...
Dotknęłam lekko Corrinne, która od razu zerwała się jak oparzona. Aż podskoczyłam. Jej klatka piersiowa unosiła się nerwowo.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, gdzie się znajduje.
Dosłownie mordowała go wzrokiem, ale nic nie mówiła.
– No to dzieciaki! Może tłumaczenie co robiłyście na ulicy zostawimy na później, a teraz zjemy coś i pojedziemy na zakupy?
Wesoło kiwnęłam głową. Wydawał się miły i ogólnie przyjazny.
Niebieskowłosa trzymała mnie cały czas blisko siebie. Nawet podczas jedzenia, a potem przy chodzeniu po sklepach.
* Pisać mi się nie chce, ok? ~Perspektywa Corrinne*
Znudzona patrzyłam jak Flurry zbiera stosty ciuchów. Większość była z jakimiś nadrukami. Jedne to były jakieś napisy, a inne miały obrazki. Na przykład pandy.
Ja jedynie patrzyłam na jakieś bluzy, ale nic nie brałam. Choć widziałam, że Flurry wzięła z parę rzeczy akurat mojego rozmiaru.
– Nie jestem pewien, czy to dobry wybór. – słyszałam od czasu od czasu głos białowłosego, pomagającego mojemu oczku w głowie. Niech tylko jej coś zrobi...
Przeszłam obok niego, by wycofać się do innej alejki, ale chwycił mnie za rękę.
– Wybierz coś dla siebie. – powiedział. Pokazałam mu wolną ręką środkowy palec i wyrwałam dłoń z uściaku.
Fakt faktem, że dostrzegłam fajną bluzę z kapturem i bardzo ją chciałam, ale nie zamierzam nic od niego brać.
Nagle zerwałam się i uciekłam. Na dwór. Ignorując śnieg, skuliłam się pod jakimś murkiem.
Łzy sprawiały, że policzkie jeszcze bardziej piekły.
Co stało się z Shawnem? Słyszałam od opiekunki, że jest szczęśliwy w nowej rodzinie, która wywiozła go chyba do Kanady.
Obróciłam w dłoniach srebrny naszyjnik.
Co się z nimi stało? Chyba nigdy sobie nie wybaczę t a m t y c h słów.
– Czemu uciekłaś? – usłyszałam zza pleców.
– Zostaw mnie. – warknęłam przez zęby, ale nie zabrzmiało to tak, jaki był zamiar, bo mój głos się załamał.
< Kevin? Sorry ;_; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz