Inne strony

wtorek, 12 września 2017

Od Flurry

Schyliłam głowówkę.  chroniąc się przed lodowatym wiatrem. Niby dopiero skończyło się lato, a było zimno niczym w zimie. A ja- w lekkiej bluzeczce, potarganymi płaszczyku i spodenkach po starszych dzieciach.
Co parę sekund dyskretnie spoglądałam na boki, próbując się schować w materiale niczym jeż w kolcach.
Zatrzymałam się na chwilkę przed szybą, za którą dumnie prezentowały się ciastka i torty. Jak bym taki chciała na urodziny... Nawet malutki... Albo chociaż ciastko. Takie z mleczną czekoladą. Uwielbiam czekoladę i ciastka. I lizaki.
  W odbiciu mignął mi jakiś człowieko-zwierz. Obróciłam się, a włosy smognęły moje policzki. Nikogo... Może mi się przewidziało?
Wtuliłam się w kurteczkę i zaczęłam biec, niezdarnie, potykając się o kamienie.
     Zatrzymałam się dopiero przy przypadkowym sklepiku. Siedziało przy nim kilku mężczyzn, ale widziałam przez szybę moje ulubione słodycze, co skusiło mnie, by tam wejść.
Stanęłam z boku, przy szarej, obdrapanej ścianie i przeszukałam kieszenie. Tęsknie spojrzałam na ladę. Brakowało mi pieniędzy. Kobieta stojąca za nią przyglądała mi się, bowiem oprócz mnie, nikogo tu nie było.
W moich jasnych oczętach mignął smutek, gdy zaczęłam powoli się wycofywać.
     Zbiegłam po trzech schodkach, ruszając ulicą.
– Ej, mała! – usłyszałam donośne słowa. Odwróciłam się niepewnie.
– Tak? –  szepnęłam.
– Chcesz cukierki? To chodź tu. –  potrząsnął kolorowym opakowaniem.
Niepewnie zrobiłam parę kroczków w jego stronę, wlepiając wzrok w słodycze.
Normalnie bym tego nie zrobiła, ale coś mną kierowało. Wiedziałam kim jest, ale mój umysł był zaćmiony. Wyciągnęłam rączki. Nagle za nie złapał. Pisnęłam.
Głośno dyszał. Próbowałam się wyrwać, ale... Czterolatka do dorosłego? Mój wzrok nagle się zamglił, a ciało odmówiło posłuszeństwa. Ciągnął mnie gdzieś. W stronę zaułka.
Nagle ktoś uderzył mężczyznę w głowę, a ten upadł, przygniatając mnie.
Wraz z jego stratą przytomności, świadomość ruchów wróciła.
Na parę sekund zawiesiłam się, wpatrując w Ścigającego.
– Nic się nie sta–
Nie dokończył pytania, bo jakoś wygrzebałam się spod cielska i zaczęłam biec w stronę z której przyszłam.
     Zwolniłam po piętnastu minutach. Ciężko oddychałam, a moje nóżki drżały. Oglądając się za siebie, nikogo nie widziałam. Ale czułam, że ktoś mnie obserwuje. 
    Nerwowym krokiem dotarłam do ośrodka, parę razy się wywracając o kamienie.
W bramie stała Corrinne. Widziałam jej niebieskie włosy już z drugiego końca ulicy.
– Flurry! Gdzie byłaś? Co ci się stało? – zaczęła zadawać pytania, gdy tylko mnie zobaczyła. Patrzyłam na nią swoimi oczętami, gdy nagle rzuciła się w moją stronę i wyściskała.
– Chodź, musimy to przemyć. – szepnęła.
Jest tyllko cztery lata starsza, a się mną opiekuje, jakby była moją mamą...
Nie chcę ją martwić...
Wchodząc na teren sierocińca, oglądnęłam się. Na chodniku ktoś stał i śledził nas wzrokiem.
Wzdrygnęłam się i przytuliłam do ręki Oreo.
Od kiedy Shawna nie ma... Jest jakaś smutna... Myśli, że nie słyszę, jak płacze w nocy...

< Ktoś? Stalkerze, ktoś ty? XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz