- Wybierz coś dla siebie - powiedziałem w końcu, gdy dostrzegłem, jak starsza dziewczynka jedynie bezczynnie stoi.
Z początku zmierzył mnie jedynie jej pełen nienawiści wzrok, lecz po chwili dorzuciła do tego wulgarny gest ręką. Spojrzała przelotnie na jedną z bluz, które wisiały na wieszaku, a zaraz po tym wybiegła ze sklepu. Zdezorientowany, sam do końca nie wiedziałem co zrobić... Jedynie zaśmiałem się nerwowo.
- Dobra, mam dla ciebie bojowe zadanie - zwróciłem się w stronę stojącej tuż obok dziewczynki, która w momencie wlepiła we mnie swoje niebieskie oczyska. Cholera. Słodka niczym lizaki... Boże, Xerxes, ty pierdolnięty pedofilu. Wspomijając, że w pewnym sensie je porwałeś...
- Znajdź jakieś ubrania dla swojej koleżanki, dobrze? - przykucnąłem, po czym delikatnie poklepałem ją po głowie niczym pieska. - Tą bluzę też weź - wskazałem palcem na jeden z wieszaków. - Zaraz wrócę - podsumowałem, a następnie z miejsca ruszyłem za niebieskowłosą, która zaledwie kilka sekund temu zniknęła za regałami.
"No i w coś ty się wpakował..." - mruknąłem do siebie w myślach.
Stanąłem za drzwiami centrum handlowego. Mój wzrok starał się zlustrować całą, otaczającą mnie w tej chwili przestrzeń. Co prawda - jednym okiem było to niemalże niemożliwe, lecz... Po chwili wychwyciłem drobną postać, która skulona siedziała pod szarym murkiem. Westchnąłem cicho, z wyraźną ulgą. Nie chcieliby mi się uganiać za jednym dzieckiem przez pół miasta. Wykonałem kilka powolnych kroków w jej stronę, ukradkiem sięgając do zawsze trzymej przy sobie saszetki. Wyciągałem z niej jednego, małego lizaka.
- Masz ochotę? - uśmiechnąłem się, podsuwając słodycz pod nos młodej, nad zwyczaj roztrzęsionej istotki ludzkiej.
- Od lizaków nie można dostać cukrzycy! - dodała Emily, która wciąż spoczywała na moim ramieniu. Spojrzałem na nią kątem oka, śmiejąc się.
- Obawiam się, że Corr nie ma teraz chęci na żartowanie... - powiedziałem szeptem do towarzyszącej mi laleczki, która jedynie przytaknęła mi swoją malutką główką. - Wiesz... Dziwny z ciebie dzieciak - zwróciłem się z powrotem w stronę dziewczyny, która w tej samej pozycji siedziała na ziemi.
Nachyliłem się delikatnie nad nią, przy tym dokładniej przyglądając się jej postaci swym funkcjonalnym okiem. Chyba już wiem, o co chodzi...
- Pozwól, że coś ci poradzę - zacząłem, po krótkiej przerwie. - Pewnego dnia twoja uporczywa wierność w końcu stanie się ostrzem raniącym tych, o których dbasz - wypaliłem, dobrze wiedząc, że przemawiam w ten sposób do jej dorosłej "ja", którą trzyma w głowie. - Otwórz szeroko oczy... Bo inaczej skończysz tak jak ja... - westchnąłem, delikatnie odwracając wzrok w bok.
Wydaje mi się, że właśnie w tym momencie przetwarzała sobie wszystko w swojej małej główce. Mnie osobiście się nie śpieszyło, mogłem tak stać nawet kilkanaście minut, czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Cukierków mam pod dostatkiem, więc...
- Nienawidzę tego świata... A w szczególności ciebie, błaźnie! - warknęła, nerwowo przecierając policzki rękawami, które i tak już były odrobinę przemoczone. W odpowiedzi, prychnąłem pod nosem,
- W takim razie pozbądź się wszelkich emocji i dąż do celu, nie zważając na ofiary - podsumowałem, podając jej rękę. - A teraz, chodź. Zrób swojej podopiecznej przyjemność i zaproś ją na lody. Oczywiście, na mój koszt - z twarzy nie schodził mi uśmiech.
<Flurry?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz