Inne strony

sobota, 2 września 2017

Od Viktora CD Yuri

Spokojna jazda po lodzie... Ciekawa odmiana w stosunku do tego, co robię na co dzień. Prawdę mówiąc, sam do końca nie wiem jakim cudem udało mi się wyrwać z treningu, lecz nie miałem zamiaru krzątać sobie tym głowy. Wolałem beztrosko sunąć po lodzie, w uszach mając słuchawki. Idealnie wygłuszały otoczenie.
Pewnie spędziłbym kolejne kilkadziesiąt minut bez słów, gdyby mą uwagę nie przykuła jedna, mała postać. Chłopczyk, na oko miał może cztery lata, a nad nim kilku nastolatków. Niegrzecznie określając - gówniarze. Z niewiadomego mi powodu przyczepili się do brązowowłosego. Nie mogłem znieść tego widoku, więc szybko podjechałem do całej grupki. Tego, który głównie odzywał się w tej całej sprawie, w momencie uchwyciłem za ramię i pociągnąłem do tyłu.
- Nie masz co robić, tylko straszysz to biedne dziecko? - zapytałem, jak zwykle mówiąc bardzo spokojnym tonem.
Spojrzeli na mnie widocznie zaskoczeni. Na moje usta jedynie wpłynął delikatny uśmieszek, gdy odprowadzałem ich wzrokiem. Chyba dobrze wiedzieli kim jestem i do czego mogę być zdolny.
- Wszystko w porządku? - zapytałem w końcu, pomagając wstać chłopczykowi.
- T-Tak... - na jego twarzyczce pojawił się wyraźny rumieniec. - Dziękuję... - wydukał, poprawiając rękawki swojej przeuroczej, malutkiej kurteczki.
- Nazywam się Viktor - uśmiechnąłem się przyjaźnie, wciąż w pozycji kucającej będąc przy chłopcu. Cały czas wlepiał wzrok w lód. - A ty? Jak masz na imię? - uniosłem delikatnie jego główkę do góry.
- Yuri... - powiedział prawie niesłyszalnie, spoglądając na mnie swoimi czekoladowymi oczkami.
- Śliczne imię! - podparłem głowę o swoją otwartą dłoń. - Z kim przyszedłeś? Czy jesteś tu sam? - skrzywiłem się delikatnie.
- RYSZARD , GDZIE MI UCIEKASZ!? - wydarł się czyiś głos, chyba skierowany w naszą stronę.
Prześledziłem wzrokiem... Szopa? Co? Mój mózg nie mógł tego wszystkiego poprawnie zarejestrować, przez co dosłownie zawiesiłem się. Wpatrywałem się w zwierzaka, który chodził na dwóch łapach. Aktualnie jeździł, ponieważ jakoś udało mu się założyć łyżwy.
- Jestem Yuri! - krzyknął widocznie oburzony chłopiec, wpatrując się w wyższego od siebie.
- Rysiu, spokojnie - pogłaskał go po głowie. Niestety, w krótkim czasie ciemnooki odtrącił jego gest stanowczym zamachem.
- JESTEM YURI! - powtórzył wyraźniej, delikatnie się czerwieniąc.
- Dobra, cichaj Ryszard... A teraz... WYTŁUMACZ MI, GDZIE DO JASNEJ CHOLERY SIĘ SZLAJASZ!? - zdecydowanie podniósł ton, wpatrując się w stojącego obok niego chłopca. - Ja tu zawału dostaje!
- Moja wina, że srasz przez pół godziny!? - warknął, pusząc policzki jak chomik.
Cholera. Chyba ich kłótnia rozniosła się na pół lodowiska... Wszyscy aktualnie zwracali w naszą stronę swoje oburzone spojrzenia. Z lekka wymuszonym uśmiechem na ustach, jedynie przeleciałem ich wzrokiem.
- Skąd ty znasz takie słownictwo!? - zmarszczył nos, krzyżując łapy.
- Gdy siedzi się z tobą przez kilka godzin, można się nauczyć kilku ciekawych słów.. - wystawił język, przybierając podobną pozycję co szop.
- Wracając... Z jakim pedofilem tutaj siedzisz? - zwrócił wzrok na mnie.
Uniosłem teatralnie ręce do góry, widocznie zdziwiony postawą zwierzaka. Chociaż... Gdyby się tak głębiej zastanowić, to chyba sam bałbym się o swojego podopiecznego, który rozmawia z obcym.
- Nie obrażaj Viktora! - burknął pod nosem Yuri, spoglądając na mnie kątem oka, przy tym rumieniąc się słodko.
- Jesteś bardzo słodkim szopem - stwierdziłem, z góry patrząc na zwierzaka.
- Zamkni... Zaraz, dlaczego widzisz mn- - spojrzał na swoją srebrną opaskę. - Przecież wszystko... - uniósł na mnie swoje podejrzliwe spojrzenie. - Jesteś...
- Chodzi o nad-ludzi? Tak, jestem nim - uśmiechnąłem się. - Pewnie ty też? - pstryknąłem młodego chłopca w nosek.
- Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele - warknął widocznie niezadowolony.
- To jest Rocket... - westchnął. - Mój pseudo wujek - dodał prychając.
- Bardzo miło mi cię poznać! - przechyliłem głowę, wciąż się szczerząc.
- Bez wzajemności - mruknął w odpowiedzi, wciąż dokładnie skanując mnie wzrokiem.
Podczas gdy pomiędzy dwójką wciąż panowała nieco cichsza rozmowa, w końcu otrzymałem czas na przemyślenie niektórych rzeczy. Ten mały chyba naprawdę lubi jeździć, że udało mu się wyciągnąć kogoś takiego z domu. W sumie, jak na czterolatka, radził sobie bardzo dobrze. Widziałem w nim ten potencjał, gdy tylko po raz pierwszy spojrzałem mu w oczy...
- Może chcielibyście się przejść ze mną na zamknięte lodowisko? - wyrwałem w pewnym momencie, spoglądając na obu.
- J...- - mały nawet nie zdążył dokończyć.
- Nie ma mowy - wypalił szop, mierząc dziecko wzrokiem. - Byłeś dzisiaj bardzo niegrzeczny! Miałeś na mnie czekać, a bez słowa uciekłeś - sprostował.
- Proooszę? - przeciągnął jedną z głosek, wpatrując się w Rocketa z maślanymi oczkami.
Ten chyba chciał jakoś się od oczarowującego wyglądu chłopca, lecz ostatecznie coś mu nie wyszło. Westchnął, mrucząc coś pod nosem.
- Niech ci będzie, ale żeby był to ostatni raz! Nie mam zamiaru wylądować w szpitalu - prychnął cicho, rozluźniając łapy.
- Chyba u weterynarza... - zaśmiał się Yuri, mrużąc oczy.
- Więc chodźmy! - klasnąłem, odjeżdżając w stronę wyjścia.

<Yuri!!! Hehhe xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz