Inne strony

poniedziałek, 18 września 2017

Od Viktora CD Yuri

Przypatrywałem się dokładnie każdemu mijanemu znakowi. W tej okolicy było ich co niemiara, przez co sam do końca nie wiedziałem, gdzie się znajduję. Jednak... Moje zmysły same z siebie mówiły, że przedszkole Yuriego znajduje się gdzieś w okolicy. W kieszeni miałem podpisaną przez rodziców chłopca zgodę, na odbieranie go z przedszkola. Jakoś udało nam się dojść do porozumienia w sprawie treningów, a jako, że jestem odmieńcem tak jak oni, ich zaufanie zdobyłem dosyć szybko.
Wracając. Pewnie zdążyłbym spokojnie dojść do placówki, do której musi uczęszczać Yuri, gdyby nie fakt, że... W pewnym momencie, wyczułem przy swojej nodze mocny uścisk. Spojrzałem w dół.
- Yuri? Co ty tu robisz? - zadałem pierwsze pytanie, chociaż na usta nasuwało mi się kilka kolejnych. - Dlaczego nie jesteś w przed.. - nagle oderwał się ode mnie łkając głośno.
Spod mokrych powiek wyłoniły się jego brązowe oczka. Smutek i ból miał dosłownie wymalowany na twarzy...
- Viktor! - wydukał, dosłownie dławiąc się własnymi łzami. - Viktor, Viktor... - wyciągnął w moja stronę swoje małe rączki.
Wyraźnie zamurowany, zupełnie nie wiedziałem co zrobić. Miałem przez moment pustkę w głowię, lecz po chwili odruchowo uchwyciłem chłopczyka w pasie i uniosłem do góry. Błyskawicznie jego mała główka znalazła się przy moim ramieniu. Podczas gdy jedną z rąk przytrzymywałem Yuriego w pasie, drugą delikatnie zacząłem gładzić jego czarną czuprynkę. Nie chciałem na razie kontynuować rozmowy. Jedynie cichymi słówkami starałem się uspokoić przedszkolaka... Czułem słoną wodę, która przeszywała moją kurtkę i t-shirt na wylot. Zachowywał się jak zbity pies. Dosłownie. Oparłem swój podbródek o czubek jego głowy.
- Jeżeli jesteś smutny, to ja też będę... - szepnąłem, gdy tylko wyczułem jak jego rytm serca powoli się synchronizuje i uspokaja. - Co się stało? - dodałem spokojnie. podkładając dłoń pod jego podbródek.
- Bo tamci... Tamci... - zaczął, zaciągając noskiem. - Oni... - widocznie zagubiony zupełnie nie wiedział od czego zacząć.
- Heej... Spokojnie... - wyszeptałem, nakierowując jego wzrok na siebie. - Pójdziemy po resztę twoich rzeczy do przedszkola i...
- NIE! JA NIE CHCĘ TAM WRACAĆ! - krzyknął, ponownie zapełniając swoje oczy słoną wodą.
Nie powiem, że nie byłem w jakimś stopniu przestraszony. Nigdy nie widziałem żadnego dziecka, w tak złym stanie. Co prawda mam zaledwie szesnaście lat, lecz w moim przypadku spotykanie małych "fanów" było czymś normalnym. Nie wiedziałem co zrobić...
- Cii... - powiedziałem półszeptem, nie zaprzestając gładzenia jego lśniących włosów. - Przy mnie jesteś bezpieczny... - przytuliłem go mocniej do siebie, tym samym, pozwalając mu dostatecznie się wypłakać... W końcu, jest jeszcze dzieckiem...
***Tep, tep. Każdy dobrze wie dlaczego...***
Czy coś takiego nie działo się jakieś... Hym... Cholera, naprawdę powoli tracę rachubę czasu. Na pewno, szmat czasu temu. Zwinąłem się uciekłem  z treningu. Co prawda, któryś raz z kolei, lecz tym razem postanowiłem wybrać się pod dobrze znany adres. To lodowisko. Niosło ze sobą wiele wspomnień. Tych naprawdę dobrych wspomnieć. Yuri. Ten chłopak... Słodziutki, ciemnooki... Co z nim? Kontakt zarówno z nim, jak z jego rodziną zerwał mi się jakieś kilka lat temu. Próby odnalezienia jakiegokolwiek śladu, kończyły się tym samym - porażką. Wszystko jakby w momencie rozpłynęło się w powietrzu. 
Nie ukrywam, że brakowało mi tego małego, słodkiego uśmiechu. Nasza współpraca nie trwała zbyt długo, ale zdążyłem się zżyć z tą małą istotką... Chciałbym go znowu zobaczyć. Choćby otrzymać informację o tym, że jest bezpieczny. 
Zatraciłem się w rutynie. Ciągłe treningi, treningi i jeszcze raz treningi. To po prostu stawało się nad wyraz nudzące. Opanowałem naprawdę dużo, a mimo to natarczywie wszyscy chcieli więcej... Myślałem nad przejściem na emeryturę... Czerpię z jazdy figurowej dużą przyjemność, lecz odgrywanie tego samego spektaklu kilkanaście razy... Nawet taki człowiek jak ja, też może się znudzić, tak? 
Wracając. Z rękoma w kieszeniach sunąłem po gładkiej powierzchni. Wzrok pozostawiałem wlepiony w łyżwy... Wiedziałem, że ktoś może mnie rozpoznać. Fani. Taak, kocham ich. Lecz nie raz mam ochotę pozbyć się osób, które nie dają mi spokoju nawet w chwilach, gdy chcę pobyć sam ze sobą... No cóż... Nic nie poradzę.
Los? Czy może szczęście? Sam nie wiem. Zderzyłem się z kimś. Jak się później okazało, osobą potrąconą okazał się czarnowłosy chłopak. No może nie chłopak, niech będzie, mężczyzna. Jego czekoladowe tęczówki mimowolnie rzuciły mi się w oczy. Nie, to nie możliwe. 
- Y-Yuri? - wydukałem jego imię. To jedyny sensowny tekst, który w tej chwili przyszedł mi do głowy.
<Yuri!!! XD <3 :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz