Inne strony

niedziela, 1 października 2017

Od Kevina CD Flurry

- Obydwa miejsca z chęcią bym zjarał... - zaśmiałem się, przy tym machając nogami jak jakiś opętany. Siedziałem na blacie, wpatrując się w obraz wyświetlany na ścianie. Mieliśmy wspólnie wybrać następny cel. Lubię miejsca, które są wydajne w zbuntowanych. Ostatnimi czasami mało atakowaliśmy... - I tak się stanie! - klasnąłem w ręce z widocznie chciwym uśmieszkiem. - Tylko miejmy nadzieję, że ta białowłosa cizia nam nie przeszkodzi... - dodałem, na wspomnienie spotkania z jedną ze zbuntowanych. Chyba wie o nas za dużo, i cedzi no nas ogromną nienawiścią.
- Ta, której dojebaliśmy bejsbolem? - wtrącił nagle jeden z szeregowych, na którego jedynie skinąłem głowa. Wlepił we mnie pełne oburzenia spojrzenie. - Mieliśmy ją przechwycić i zabić... - wysyczał przez zęby, widocznie niezadowolony krzyżując łapy.
- Niczego nie podpisywałem... Poza tym, ona i tak nic nie pamięta - prychnąłem, wzruszając ramionami. - Strata czasu - dokończyłem.
W tym momencie do moich uszu doszedł cichy skrzyp drzwi. Odruchowo moje spojrzenie zostało skierowane w tamtą stronę. Na pograniczu dwóch pokoi stała... Corrinne... Cholera jasna. Przekląłem pod nosem, zeskakując i starając się podejść do dziewczyny.
- Cholera jasna! - krzyknęła, jakby wryta wpatrując się w moich towarzyszy. - WIEDZIAŁAM! - wypaliła, wybiegając z zajmowanego przez naszą grupkę pokoju. Westchnąłem głośno, odwracając się w stronę reszty. Wszyscy wpatrywali się we mnie jak w obraz...
- Czy ty... - zaczął jeden z moich najdroższych kolegów.
- Bardzo przepraszam, lecz chyba jesteśmy zmuszeni przerwać nasze spotkanie - wyszczerzyłem się, w rzeczywistości pełen gniewu w środku. Zakrywanie wszystkiego głupim uśmieszkiem weszło mi w krew.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale! - warknąłem, zaciskając zęby.
- Tam jest taki magiczny prostokąt z klamką po boku - zaśmiała się towarzysząca mi laleczka, mówiąc do reszty swoim skrzeczącym głosem. - Wyjdziecie przez niego i spotkamy się kiedy indziej!- dodała ze swoim przerażającym uśmiechem na twarzy.
Po minucie nikogo nie było, a ja bez pożegnania z gośćmi zacząłem nadzwyczaj spokojnym krokiem iść w stronę pokoju dwójki. W ciągu kilku sekund znalazłem się pod drzwiami, które z impetem otworzyłem. Podszedłem bliżej, z twarzą zasłonięta grzywką. Dostrzegałem wszystkie ruchy, lecz moje zdenerwowanie zostało ukryte. Będą metr za nimi... Corr gwałtownie podniosła się i odwróciła w moją stronę, po czym skierowała we mnie... Kulę jasnofioletowego ognia!? Odskoczyłem gwałtownie.
- WIEDZIAŁEM!
- WIEDZIAŁAM! - wydarliśmy się jakby w jednym momencie, piorunując swoje twarze mordującymi spojrzeniami. Jej moc, o dziwo nawet mnie nie skrzywdziła... No tak, w końcu jest jeszcze dzieckiem.
- Chciałeś nas omotać i zabić! - syknęła, obiema rękami starając się zakryć stojącą za nią dziewczynę. - Przyznaj się chociaż do tego, głupi błaźnie! - warknęła, bardzo zdenerwowana, jak na dziecko.
- Hej! Spokojnie! Równie dobrze mogłem to zrobić kilka miesięcy temu! Albo zostawić was wtedy na pastwę losu - prychnąłem. - Poza tym, dzieci powinny zachowywać się jak dzieci, więc nie podnoś na mnie głosu! - dodałem, szczerząc się złośliwie w jej stronę.
- NIE JESTEM DZIECKIEM! - wydarła się, mrużąc oczy. - Na co nas tu trzymałeś, skoro nie chciałeś nas oddać!? Taka kreatura jak ty, z pewnością nie ma dobrego serca! - tym razem, to ona przejęła pałeczkę nad rozmową. Nie ukrywam, że jej słowa delikatnie, ale to naprawdę trochę zabolały. Może nie wydaję się być kimś super-miłym, lecz posiadam sentyment do Emily, ciast i paru innych rzeczy... Osób...
- Dzięki mnie jeszcze żyjecie, chociaż trochę wdzięczności by się należało - powiedziałem wielce urażony, teatralnie smutniejąc.
- Zamknij się! - wypaliła, zaciskając mocniej pięści.
Wlepiłem w nią swoje wyblakłe oczy... Wyczuwam w niej strach... Chyba boi się, że ktoś w końcu zdemaskuje je mocną stronę i zedrze z niej tą maskę... Zmrużyłem oczy, jak na zawołanie przykucając przy dwójce. Wciąż nie odrywałem wzroku od Corrinne... Tak, nie mogę się mylić.
- Pamiętasz, jak kiedyś tłumaczyłem ci, że jesteś całkiem podobna do mnie? Posłuchaj mnie chociaż raz, Lily. Musisz pamiętać o swoim priorytecie... Jeśli jest chociaż jedna osoba, którą chcesz chronić, trzeba być na tyle okrutnym, aby pozbyć się wszystkiego i wszystkich... Uwierz, że nikt nie potrafi odzyskać, tego co straciliśmy.

<Flurry? Może perspektywa Corr?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz