Zmrużyłam oczy stojąc przy samochodzie. Przyglądałam się dziewczynie przez szybę. Była zajęta czytaniem czegoś na telefonie. Wzięłam głęboki wdech i wyprostowałam się. Odwróciłam się na pięcie i z rękoma w kieszeniach zaczęłam iść w kierunku przeciwnym do tego, w którym miałyśmy się udać. Usłyszałam za sobą dźwięk otwieranych drzwi samochodu.
- A ty gdzie?!
- Do domu - Akane zamknęła drzwi i zaczęła iść za mną.
- Nie mamy przypadkiem czegoś do zrobienia?! - poczułam jak na mój nos spada kropelka wody. Odruchowo spojrzałam w niebo.
- Nie wydaje mi się - powiedziałam spokojnym głosem.
- Teraz będziesz strzelać fochy?! To ty mnie bijesz do jasnej cholery! Nie jestem jakimś gówniarzem z akademii policyjnej!
Odwróciłam się zatrzymując gwałtownie, dziewczyna prawie na mnie wpadła ale zdołała się zatrzymać.
- A wiesz kim ja jestem? - mój głos przeszedł do szeptu o tonie, który w zaniepokojenie wprawiał niegdyś płatnych zabójców. Kiedyś, kiedy jeszcze nie siedziałam za biurkiem. - Jestem żołnierzem. Mam swoje zasady, mam swoją dyscyplinę. Byłaś kiedyś w PRAWDZIWYM wojsku? Hmm?! Nie mówię o tym przedszkolu, które teraz uważa się za armię. Wszyscy kiedyś byliśmy mięsem armatnim. Tylko numerkiem w statystykach, ciała nie odnaleziono, grób nieznanego żołnierza. Mówi ci to coś? Wiesz skąd wzięli się ścigający? Znasz prawdę? - Ruda patrzyła na mnie jak na ducha, nie ruszyła się nawet o milimetr odkąd zaczęłam wypowiedź. - Pracowałam w wywiadzie. Pracowałam dla ludzi, którzy mieli trochę oleju w głowie. Dla tych, którzy nie są potworami, które chcą jedynie rozrywki i zysków. Ale no zobacz, awansowałam. Wiesz co teraz robię? - Zaśmiałam się. - Siedzę za pierdolonym biurkiem! - warknęłam i ponownie się odwróciłam, idąc jeszcze szybciej niż wcześniej.
Czułam, że moje włosy robią się coraz bardziej mokre. Chyba rozpadało się na dobre. Usłyszałam za sobą głos dziewczyny.
- Nie tylko tobie ciężko się żyje w tych czasach - przystanęłam na te słowa, lekko obracając głowę, ale nie patrząc na dziewczynę. - Ale nie wiedziałam. Czym cię uraziłam, tym głupim przezwiskiem?
Westchnęłam odwracając się i opierając o ścianę budynku, który stał przy chodniku.
- Nie, nie o to chodzi - ponownie spojrzałam w niebo. - To nie jest teraz istotne.
Ponownie przeniosłam wzrok na dziewczynę.
- Ale nazwij mnie tak jeszcze raz, a resztę tej głupiej roboty spędzisz w absolutnej ciszy - miało to zabrzmieć skrajnie przyjacielsko, jednak brak uśmiechu na mojej twarzy trochę to utrudnił.
- Potrafisz tak? - złapała się teatralnie za serce. - Nie wierzę.
- Zabawne - prychnęłam. Zmrużyłam oczy i westchnęłam. - Po prostu skończmy tą robotę.
Ruszyłam spacerem w stronę samochodu. Zatrzymałam się przy dziewczynie i szybkim ruchem złapałam ją za koszulkę i podniosłam kilka centymetrów nad ziemię.
- Ale mamy to zrobić PO CICHU. Zabijanie losowych osób nie wchodzi w grę! Zastosuj się do tego, chyba że chcesz widzieć swoją twarz na plakatach wokół miasta do końca życia, podpisaną ciekawą sumą pieniędzy jako nagrodę - odstawiłam zdziwioną towarzyszkę na ziemię. Chyba nie spodziewała się tego, że jestem taka silna. Mam dość drobną figurę, ale z siłą w rękach nie mam problemu.
- Idziesz? - rzuciłam, będąc już blisko samochodu. Po chwili usłyszałam za sobą kroki. Sama w to nie wierzę, ale chyba nie znoszę jej trochę mniej.
<Akane?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz