Inne strony

niedziela, 5 listopada 2017

Od Viktora CD Yuri

To się porobiło... Chyba przez tą akcję, Yuri został pozbawiony resztek dzieciństwa, które jakoś udało mu się zachować. Strasznie głupio się czuję po tej akcji, lecz z tego co mi wiadomo czasu nie da się cofnąć, a ta noc pozostanie w naszych wspomnieniach do końca życia. W sumie, jeśli chodzi o mnie - nie miałem temu nic przeciwko. Bardziej martwił mnie stan psychiczny chłopaka, który aktualnie ogarniał się w łazience. Bo co do fizycznego nie miałem wątpliwości, że mogą go boleć pewne części ciała. Z resztą... Ja sam nie czuję się za dobrze po tej nocy. Najchętniej, spędziłbym kolejne kilkanaście godzin w bezruchu, w łóżku, przykryty ciepłą kołderką. Ought... Niby w moich żyłach płynie rosyjska krew, lecz jakoś nie znoszę tak dobrze upicia jak moi rodacy. Kto wymyślił coś takiego jak kac... Jakim prawem...
- I tak w końcu muszę wstać... - mruknąłem sam do siebie, stając na równe nogi. Chwiejnym krokiem zbliżyłem się do szafy, której dół był uwalony od białej mazi. - Nawet tutaj...? - dodałem szeptem, po czym otworzyłem drzwiczki. Ubrałem na siebie same bokserki, bo w końcu nie mam zamiaru brudzić kolejnych ubrań swoją przepoconą osobą.  Wypadałoby się umyć...
Po krótkim staniu bez celu, wziąłem się za sprzątnięcie niektórych rzeczy z podłogi. Boże... Może lepiej zadzwonić po sprzątaczkę? Chociaż... Nie! Co ona sobie o mnie pomyśli, gdy będzie musiała szorować tą szafę. Chyba jestem skazany sam na siebie, bo Yuriego prosić o pomoc nie będę. Na samą myśl o walnięciu tekstem w stylu: "No dobra, było fajnie, ale teraz trzeba ogarnąć produkty naszej pracy", robię się delikatnie czerwony ze wstydu. Cholera jasna...
Wkrótce drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich stanął dobrze mi znany chłopak. Rzucił na mnie przelotne spojrzenie, po czym szybko wyszedł z pokoju i z tego co do mnie doszło - zszedł pod schodach. W głowie już układałem ewentualne zdania, którymi chciałbym się wymienić z Yurim. Nic nie będzie takie same jak kiedyś... Zszedłem na dolne piętro w ślad za chłopakiem, który najwidoczniej przeszukiwał nieźle usyfiony pokój w poszukiwaniu swoich dokumentów i telefonu. Westchnąłem cicho, śledząc wzrokiem ten cały bałagan, który wspólnie stworzyliśmy zeszłej nocy. Sam nie miałem pojęcia, że ten jakże niewinny grzaniec może wywołać tyle... Problemów? Nie wiem, czy to jest dobre określenie. Mimo wszystko byłem przekonany, że wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej...
- Yuri... - szepnąłem w końcu, gdy dostrzegłem jak chłopak zabiera się za ubieranie butów. Wykonałem kilka kroków, żeby po chwili znaleźć się jakiś metr od niego. Nawet nie uniósł na mnie wzroku, chyba starał się zignorować moją obecność na wszelkie możliwe sposoby. Nie dam mu za wygraną... Kolejne kilka lat bez jego uśmiechu... Byłoby ciężkie.
- Wiem, że na pewno nie chcesz ze mną rozmawiać, ale... - już wyciągnąłem rękę w jego stronę, chciałem zrobić cokolwiek, ale ten zwinnie ją odtrącił. Odwrócił się na pięcie i zabrał za przyodzianie kurtki. Minęło kolejne kilkanaście sekund, w ciągu których starałem się wymyślić cokolwiek, co mogłoby załagodzić sytuacje. Łyżwy? Lodowisko, czy cokolwiek? Boże, przecież to głupie... Zbyt niezręczne, idioto... Cholera...
Gdy tylko skierował swoją dłoń na klamkę od drzwi, błyskawicznie udało mi się uchwycić jego ramię. Nie chciałem, żeby odszedł... Znowu zostanę sam...
- Nie chcę cię stracić na kolejne kilka lat, Yuri... - wyszeptałem, opuszczając nieco głowę. Czuję się strasznie bezradny... - Bez ciebie moje życie traci jakikolwiek sens... - jakby w momencie poczułem napływ słonej cieczy, gdy przed oczami ukazała się moja osoba po urwaniu kontaktu sprzed kilku laty... - Nie mam pewności, że jeżeli teraz wyjdziesz, to kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy...

<Yuri?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz