Inne strony

wtorek, 7 lutego 2017

Od Ayano

Biegłam ile sił w nogach przez las. Przynajmniej ten las trochę spowolnił policję, która ścigała mnie chwilę radiowozami, a teraz musi biec piechotą. Niestety był dzień, przez co mieli może minimalną przewagę. Do tego zadania nie ułatwiała mi snajperka wisząca przez moje rami. W myślach powtarzałam tylko jedno słowo: "Cholera". Zauważyłam, iż drzewa zaczęły się trochę przerzedzać, a moim oczom zaczęło powoli ukazywać się jakieś pole.
- Nie dobrze - powiedziałam po cichu do siebie. Weszłam na pierwsze lepsze drzewo. Hm...Chyba właśnie teraz pobiłam mój rekord we wspinaczce na drzewa. Schowałam się w gąszczu liści i użyłam mojej zdolności widzenia przez ściany, ale dzięki niej mogę widzieć również przez inne obiekt, takie jak np. drzewa, których nie było mało. No ale czego można się spodziewać po lesie? Wzięłam swoją wcześniej już wspomnianą broń i zaczęłam celować w osoby, które mnie ścigały. Zaczęłam strzelać, a myśl, iż tamta zgraja to ludzie przepełniła mnie strachem i nienawiścią, co dało efekt wpakowania wszystkim policjantom kulki w łeb. Odetchnęłam z ulgą, ale wiedziałam, że to nie potraw długo i za chwilę przybędą nowi, zwabieni odgłosem strzałów. Skoczyłam z rośliny, na której się skampiłam, czyli prościej powiedziawszy ukryłam. Biegiem pobiegłam przez pole. Moim pierwszym spostrzeżeniem był młody mężczyzna z białymi włosami. Podbiegłam do niego sprintem, aby nie tracić czasu.
- Słuchaj, teraz mnie nie wydasz, a ja cię nie zbiję? Ok? Ok - powiedziałam nie doprowadzając do słowa oszołomionego moją wypowiedzią zamaskowanego. Wspomniałam, że miał na ustach maskę? Nie? No to trudno, bo miał. Ja trochę za nim położyłam się w...ymm...Chyba zbożu. Oczywiście na bezpieczną odległość, gdyby jakiś policjant do niego podszedł. Przyszły posiłki. Tak jak się spodziewałam.
- Przepraszam, ale czy widział pan gdzieś niedaleko jakąś czarnowłosą dziewczynę z chustom na ustach w kolorowe pasy? - zapytał jeden z stróżów prawa.
- Niestety, ale nie - odpowiedział białowłosy.
- Hm...Dobrze, do widzenia. A! I gdyby pan taką osobę zauważył, proszę dać nam znać - powiedział ten sam co wcześniej policjant, wręczając mu, najprawdopodobniej, moje zdjęcie. Odeszli, ale tak na wszelki wypadek odczekałam jeszcze dziesięć sekund. Kiedy podniosłam się z ziemi, a w tedy nieznajomy popatrzył na mnie.
- Kim jesteś? - spytał.
- Kobietą - odparłam zgodnie z prawdą. Chłopak tylko westchnął. - Dobra, muszę iść - powiedziałam bez najmniejszego entuzjazmu i ruszyłam. Nie zabijam osób, jeśli nie wiem jak duże grzechy mają. - A tak by the way nie pytaj co to za snajperka i nikomu o tym spotkaniu nie mów. Uwierz mi, nie chcesz - pożegnałam się w bardzo oryginalny sposób. Nagle stanęłam jak wryta. - Zaraz, zaraz. Czy ty jesteś przywódcą klanu Traveling Stars? - zadałam pytanie powoli odwracając się do niego.


<Chu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz