- Nie ma za co - uśmiechnęłam się delikatnie. - Pewnie jeszcze kiedyś zobaczymy się na mieście?
- Najprawdopodobniej - potwierdził jednym kiwnięciem głową.
- To... Do zobaczenia - dziwnie smutny wyraz wpłynął na mą twarz podczas otwierania drzwi.
- Do zobaczenia - wydukał, wychodząc za próg domu.
Powoli zamknęłam drzwi. Odwróciłam się tyłem do nich, po czym powoli zjechałam na ziemię ocierając się plecami o gładką powierzchnię. Westchnęłam głośno, wpatrzona w pustkę jaka panuje w moim domu.
- Ile ja tu jeszcze wytrzymam? - mruknęłam pod nosem.
- F*CKKK!!! JAK TO SZCZYPIE! - wydarł się Rokcet.
- Co ty odwalasz...? - podniosłam się z ziemi. - Mądry pomysł... - powiedziałam widząc jak szop próbuje sam sobie odkazić ranę pod okiem.
Kilka kropelek substancji wpadło do oka zwierzaka. Widząc jego bezradność, chciało mi się śmiać... Lecz wtedy przypomniałam sobie sytuację sprzed kilku lat kiedy również chciałam sama siebie opatrzyć. Jak można było się spodziewać, nie skończyło się to dobrze...
- Mam to gdzieś, jedziemy do weterynarza! Wskakuj do klatki! - krzyknęłam przez śmiech, wskazując na przedmiot.
- Wolę zginąć, niż jechać do tego psychopaty! - warknął, chwiejnym krokiem wchodząc do łazienki.
- Boże... - westchnęłam. - Z tobą gorzej niż z dzieckiem...
Weszłam za nim do toalety i pomogłam mu w założeniu opatrunku.
- Boże... - westchnęłam. - Z tobą gorzej niż z dzieckiem...
Weszłam za nim do toalety i pomogłam mu w założeniu opatrunku.
***
- Wyglądasz jak pirat - zaśmiałam się, widząc w jaki sposób zostałam zmuszona zawiązać opatrunek.
- Taa.. Zabawne... - mruknął również przeglądając się w lustrze zawieszonym na ścianie.
Uniosłam głowę, odrobinę do góry. Czerwona blizna wciąż była widoczna na szyi, po spotkaniu tego psychopaty... Przejechałam palcami dłoni po drobnej rance, na której były charakterystyczne ślady zębów.
- Co Ci się stało? - zapytał szop, odwracając głowę w moją stronę
- Nieee, nic - uśmiechnęłam się słabo. - To tylko zadrapanie - powiedziałam szybko, oddalając się w stronę schodów.
Wspięłam się po nich, po czym od razu udałam się do pokoju. Zasiadłam przed ekranem monitora, jak zwykle czytając najświeższe wiadomości...
***Dwa tygodnie później***
Kolejną noc z rzędu poświęcałam na rozmyślenia. Kilka dni temu do mojego domu zawitał Peter... Przynajmniej nie musiałam sterczeć w domu sama z Rocket'em *logic* W każdym razie, jak co dzień wybrałam się na "nocny spacerek", któremu towarzyszyła moja ulubiona głucha cisza. Skoncentrowanie wydawało się kilkaset razy prostsze do uzyskania, gdy posiadało się przy sobie sprzęt do słuchania muzyki swojego brata. Raz, z czystej ciekawości podwędziłam mu urządzenie, a teraz... Praktycznie nie chcę mu go oddać...
Poniesiona przez rytm muzyki, nie zwracałam na nic uwagi... Byłam tylko ja i słuchawki... Nigdy idealne rzeczy dla mnie, nie uzyskiwały obiecanego efektu...
Szłam przez prostą drogę z przymkniętymi oczami. Wtem, poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie za sobą. Nie zdążyłam odpowiednio szybko zareagować, przez co do ataku przeszłam o wiele za późno. Pozbawiono mnie pistoletu.
- Co tu do cholery... - nie dokończyłam, ponieważ usta zaklejono mi taśmą.
Zaczęłam na oślep walić dłońmi. Gdy chciałam kopnąć nogą, poczułam jak ktoś mi ją podtrzymuje. Zaliczyłam piątkę z podłogą... Szybko sięgnęłam po gaz pieprzowy, którego... Już nie było!? "Skoncentruj się i zrób coś nad-istoto" - odezwał się głos w mojej głowie. Problem z tym, że podczas paniki nie potrafiłam znaleźć ani grama skupienia... Szybko oderwałam taśmę, którą zaklejono moje usta i zaczęłam nawoływać pomoc. Niestety, moja własna broń została wykorzystana przeciwko mnie. Oberwałam gazem pieprzowym. Moje ręce od razu powędrowały w stronę narządu umożliwiającego widzenie. Kolejny błąd. Zwinnym ruchem ktoś mi je związał taśmą.
- ZOSTAW MNIE! - wykrzyczałam, zanim otrzymałam kolejne kawałki taśmy na usta i nogi.
Mimo utraty sporej ilości energii, wciąż nie zaprzestawałam zadawać ciosy. "Trzeba było się skupić. Teraz zginiesz" - ponownie usłyszałam głos w swojej głowie.
<Gilbert? Bracus wenus totalus, idę po lekarskie zwolnienie xD>
Pst, tak, to jakiś Edzio pedzio xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz