Inne strony

czwartek, 18 maja 2017

Od Laury CD Rosalie

Przyglądałam się niebu, na którym nie było śladu po najmniejszej chmurce. Zawsze gdy miałam zaatakować, pojawiała się jakaś przeszkoda. Raz w postaci policji, a raz w postaci nieznanych osób...
- Szkoda... Twojej "mocy" nie da się skopiować - westchnęła, delikatnie przechylając łeb w moją stronę. - A nawet mi się ona spodobała - złośliwy uśmiech od razu pojawił się na jej pyszczku.
- To nie jest moc, tylko przekleństwo przez które nigdy nie mogłam być normalnym dzieckiem - powiedziałam bardziej do siebie, niż do kotki siedzącej obok.
Założyłam na nos różowe okulary. Słońce dzisiaj mocno świeciło, czego wręcz nienawidziłam. Po kilku chwilach siedzenia bez ruchu, podniosłam się na równe nogi i jakby nigdy nic ruszyłam powolnym krokiem do przodu.
- Którędy do miasta? - zapytałam wkładając ręce do kieszeni jasno-niebieskiej katany.
- Sama nie wiem - kątem oka dostrzegłam jak zamienia się w człowieka. Na jej odpowiedź wywróciłam oczami. - Musiałam wykorzystać ostatnią teleportację akurat na Ciebie - mruknęła.
- Nikt Ci nie kazał - fuknęłam robiąc kolejne kroki do przodu.
- Nikt Ci nie kazał rzucać się na tych "biednych" ludzi - wydukała przybierając smutny wyraz twarzy.
Gołym okiem można było dostrzec, że jest on sztuczny. Nie zamierzałam jej za nic w świecie dziękować. Bez dalszego gadania przybrałam postać orła, a następnie wzniosłam się w powietrze. Czy ktoś jeszcze chętny do wtrącenia się w moje życie?
***
Jak na początek wiosny, zimy wciąż były chłodne. Zaszyłam się w szarym kącie na jednym z dachów budynku Nowego Jorku. Miasto z góry wyglądało jak kilkanaście tysięcy, może milionów neonowych światełek, które wirowały w różne strony. Lekki wiatr otulał moją twarz i unosił ciemno-brązowe włosy. Przymknęłam na chwilę​ oczy, starając się wyobrazić sobie coś miłego. Kolacja na tamtej farmie... Z Charlsem, Loganem i nowo poznanymi ludźmi można było uznać za wspomnienie, które warto zostawić w głowie. Niestety... Nic nigdy nie kończyło się dobrze, tak samo jak noc spędzona u nich. Charls został zamordowany...
- I moje "myślenie" skończyło się tak jak zwykle... - mruknęłam do siebie, zatrzymując się na krańcu dachu. Usiadłam na betonowym progu, spuszczając nogi w dół. Przyglądałam się wszystkiemu z góry... Ludziom, samochodom... Wyciągnęłam z plecaka czarny telefon syna tych z farmy. Dał mi go na noc, żebym mogła posłuchać muzyki. Następnego dnia rano również został zabity. Nie chcę przypominać sobie szczegółów... Włożyłam dwa czarne urządzenia do uszu, po czym odblokowałam telefon i włączyłam muzykę. Przynajmniej mogłam się na te kilka godzin wyciszyć...
<Rosalie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz