Nie wiem, ile spałem. To wszystko wydawało się być wiecznością, ciągle spadałem w nicość. Nie czułem kończyn, czułem się tylko coraz bardziej słaby. Chciałem się poddać. Wystarczyły dwie sekundy i to wszystko po prostu by się skończyło. Mogłem przestać walczyć.
Ale tego nie zrobiłem. Musiałem walczyć. Nie chciałem zostawić Vane, nie teraz. Miałem jeszcze tyle rzeczy do zrobienia w życiu. Mam ledwo 25 lat, pół życia przed sobą.
Spadałem dalej, po prostu starając się nie zasypiać. Zacząłem zastanawiać się nad tym, jakim kretynem jestem. Albo raczej, byłem. Chciałem uciec dlatego, że Vane jest w ciąży... Ale ze mnie dupek.
Im dłużej myślałem, tym bardziej traciłem poczucie czasu, to całe "spadanie" zaczęło przyspieszać. O ile wcześniej miałem wrażenie, że nigdy nie przestanę lecieć, teraz czułem jakbym zaraz miał walnąć o ziemię. W końcu, to się stało. Obudziłem się w łóżku, gwałtownie podnosząc. Od razu tego pożałowałem, czując ból spowodowany przez ranę.
- Aaaargh! Kurw... - nie dokończyłem i mrużąc oczy rozejrzałem się po pokoju. Było południe, słońce wpadało do pokoju przez okna. Mój telefon leżał na stoliku obok łóżka. Podniosłem go i odblokowałem. 14:53. Westchnąłem i spróbowałem się podnieść. Nie było to łatwe ale w końcu się udało. Powolnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi i wyszedłem na korytarz. W domu było pusto. Ani śladu Vane albo choćby tego wkurzającego szopa. Zszedłem na dół i zacząłem szukać w kuchni czegoś do picia. Jak tylko znalazłem wodę od razu dorwałem się do butelki. Po chwili jednak wyplułem wszystko na podłogę.
- Uuugh! - zacząłem kaszleć. - Gazowana. Gh.
Rzuciłem zakręconą wodę na ziemię i oparłem łokciem o blat. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Ruszyłem w tamtą stronę, chciałem pobiec ale ból mi na to nie pozwalał. Zobaczyłem Vane, trzymającą dwie siatki z zakupami, zamykającą drzwi za sobą. Jeszcze mnie nie zauważyła, więc stwierdziłem, że zwrócę na siebie uwagę.
- Uhhh, hej - odezwałem się dość cicho. Dziewczyna od razu skupiła wzrok na mnie. Uniosłem brew patrząc, jak wypuszcza z rąk swoje zakupy.
- Więęęęęc... Jak długo spałem? - wyszczerzyłem się głupio, drapiąc ręką po karku.
<Vane? Krótkie, nie miałam pomysłu co napisać xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz