Inne strony

środa, 7 czerwca 2017

Od Vane CD Kiba

Wsiadając do samochodu, spojrzałam przelotnie na biały rachunek. Który dzisiaj jest... - skierowałam wzrok na lewy, dolny róg karteczki. 4 dzień, a on wciąż śpi... - westchnęłam cicho, zgniatając paragon w małą kulkę. Wyrzuciłam ją na siedzenie drugiego pasażera.
- No to wio... - mruknęłam, przekręcając czarny kluczyk w stacyjce.
***
Wysiadłam z samochodu pod swym "nowym" domem. Nie chciało mi się parkować auta w garażu, więc od razu przeszłam do wypakowywania zakupów z bagażnika. Powoli wyciągnęłam ze środka dwie, na swój sposób ciężkie siatki. Zamknęłam klapę siłą woli, po czym stanęłam pod drzwiami. Kluczyki przyszykowałam już wcześniej, dzięki czemu otwarcie domu nie zrobiło mi zbyt dużych trudności. Weszłam do środka, a następnie nogą zamknęłam za sobą drzwi.
- Uhhh, hej - doszedł do mnie dosyć cichy głos, którego nie słyszałam od kilku dni.
Przeskanowałam postać wzrokiem. Może znowu mam halucynację? - zapytałam samą siebie w myślach. Zakupy, mimowolnie wypadły mi z rąk. Chłopak delikatnie uniósł jedną z brwi.
- Więęęęęc... Jak długo spałem? - wyszczerzył się głupio, przejeżdżając dłonią po okolicach karku.
Bez słowa rzuciłam mu się na szyję. Kilka małych kropelek łez, mimowolnie wypłynęło z mych oczu...
- Za długo... - wyszeptałam, czując jak obejmuje mnie swymi ramionami. Kątem oka spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. - A tak dokładnie, to... Cztery dni, siedem godzin, trzy minuty i dwie sekundy - zaśmiałam się cicho.
- Liczyłaś? - wyczułam jego uśmiech.
- Dla Ciebie mogłabym nawet liczyć nanosekundy... - wtuliłam się w jego ciepły tors, wciąż szeroko się uśmiechając. Powiedzmy, że Vane już pogodziła się z tym, że będzie matką c:
- Chodź! - oznajmiłam jednoznacznie, chwytając go za rękę.
- Ej! Bo mi ją oderwiesz! - zaśmiał się. - Nie chcę być inwalidom do końca życia! - krzyknął, szybko przybierając "smutny" wyraz twarzy.
- Kibaaaa, no nie przesadzaj! Nie mam aż tyle siły! - prychnęłam, wciąż starając się w jakiś sposób przeciągnąć go o choćby milimetr.
- Spać mi się chce! - oznajmił, a z jego ust wciąż nie schodził uśmiech.
- W nocy się śpi! Poza tym, robiłeś tylko to przez ostatnie cztery dni! - westchnęłam, nie zaprzestając swoim próbom. - Chooodź!
- To spanie było męczące! - wydukał przez śmiech.
- To idę sama! - wystawiłam język na ułamek sekundy, podnosząc ręce do góry. - Nie to nie, łaski bez... - mruknęłam odwracając się do niego tyłem.
Zanim wykonałam pierwszy krok, od razu zauważyłam go obok siebie. 
- Nie można było tak od razu? - zapytałam, spoglądając na niego kątem oka.
- Niech to pozostanie między nami... Po prostu uwielbiam się z tobą droczyć - uśmiechnął się złośliwie, podając mi swoją dłoń.
Wywróciłam oczami. Pociągnęłam go za sobą na górne piętro domu, gdzie znajdował się pewien pokój... Gdy dotarliśmy przed jego drzwi, zasłoniłam oczy chłopaka dłonią. 
- Co tam jest...? - zapytał z nutką niepokoju w głosie.
- Nie bój się! - weszliśmy razem za próg pokoju.
Powoli zsunęłam swoją rękę z jego twarzy. Ukazał się przed nami niedokończony pokój dla dziecka. Z żółtym łóżeczkiem, które jakimś cudem udało mi się wygrzebać z piwnicy. Ściany były pomalowane na zielono, a cały pokój został zachowany w stylu "zoo". Dywan, komodę, półki, szafę oraz trawiastą płaszczyznę otaczały nalepki ze zwierzątkami. Nawet firanki zostały zachowane w tym samym stylu.
- Podoba się? - zapytałam chłopaka stojącego obok, delikatnie unosząc na niego wzrok.
<Kibaa? c: >



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz