Inne strony

niedziela, 18 czerwca 2017

Od Laury CD Felix

- Nie jestem na przesłuchaniu - mruknęłam pod nosem, nalewając do szklanki soku. - Lepiej ty opowiedz coś o sobie - oparłam się plecami o blat, przy tym powoli sącząc zimny napój przez słomkę.
Wtedy zauważyłam jak chłopak zaczyna zionąć dziwnym, niebieskim ogniem. Czkał przy tym co kilka sekund.
- Ee? Co Ci się dzieje? - zapytałam szybko, przyglądając się ogniu.
- Czkawka - wydukał szybko, zanim znowu nie pochłonęła go ta sama czynność. - Musisz - powiedział niewyraźnie. - Mnie przestraszyć - dokończył, zatykając swe usta.
Nic to nie podziałało, a niebieski ogień wciąż wypływał przez jego palce. Co może go... - wyjrzałam za jego plecy, gdzie leżał zwykły pistolet na kulki. Podbiegłam do niego, po czym jakby nigdy nic stanęłam przed chłopakiem, a broń uniosłam do góry. Wystrzeliłam jeden z pocisków w górę. Felix od razu odskoczył na bok, o mały włos nie uderzając w stół.
- Skąd ty?! - krzyknął wyraźnie przerażony.
Czkawka najwyraźniej minęła, ponieważ przez kilka sekund ciszy nie odbiło mu się ani razu.
- Muszę być zabezpieczona przed wszystkim - uśmiechnęłam się delikatnie. - Wracając do tematu... Może to ty powiesz coś o sobie?
- Lubię popcorn - wyszczerzył się głupawo. - Co do hobby... Znam się bardzo dobrze na informatyce. Bez problemu potrafię stworzyć robota, który będzie się zachowywał jak żywy - skrzyżował ręce, przybierając dumną z siebie minę. - Teraz ty - oznajmił.
- Lubię Pringlesy, konie i filmy o westernie - przedstawiłam krótko.
- A hobby? - zapytał szybko.
- Zabijanie innych? - uśmiechnęłam się delikatnie. - A tak szczerze, to rysowanie - wzruszyłam delikatnie ramionami, odkładając kubek do zlewu.
- Pokażesz mi jakieś swoje prace? - zeskoczył z krzesła, po czym zbliżył się do mnie o kilka kroków.
- Nie - prychnęłam, krzyżując ręce. - Idź już spać dzidziusiu - złośliwy uśmiech od razu wpłynął na moją twarz.
- Kogo to nazywasz dzieckiem? Jestem starszy od ciebie! - zaśmiał się.
- Ale o wiele głupszy i mniej rozwinięty intelektualnie - wyminęłam go, od razu podchodząc do jednej z szaf.
Wyciągnęłam z górnej półki szary koc oraz poduszkę. Oba przedmioty rzuciłam na kanapę stojącą kilka metrów obok.
- Śpisz w salonie - powiedziałam na przechodniu, kierując się w stronę drzwi od swojego pokoju.
- Dzięki, dobranoc! - krzyknął za mną, wciąż mając wyraźny uśmiech na twarzy.
- Branoc.
Otworzyłam drewniane drzwi, które po lekkim odchyleniu wydały z siebie charakterystyczny dźwięk. Zamknęłam je za sobą, żeby w następnej kolejności od razu skierować się do łazienki. Będąc już w niej - spojrzałam w lustro, na swoje odbicie. Po co ja mu pomagam...? - wyszeptałam sama do siebie, opierając się dłońmi o umywalkę. - Widocznie nie potrafię żyć w samotności, tak jak niegdyś mój ojciec... - westchnęłam cicho, ściągając z siebie dżinsową katanę. Odrzuciłam ją na bok. Moje dłonie, znowu zaczęły krwawić z miejsc, z których wysuwały się moje pazury.
- Cholera... - wyszeptałam, nerwowo przemywając dłonie wodą.
Szybko dorwałam bandaż z półki... Zawsze był przygotowany w tym samym miejscu. Owinęłam nim ręce, po czym zakręciłam wodę. Zrezygnowana wyszłam z łazienki i od razu rzuciłam się na łóżko. Przymknęłam delikatnie oczy... Znowu to samo uczucie... Po co ja mu pomagam. Dlaczego pozwoliłam mu to przyjechać? Mogłam go zostawić wtedy... W końcu jest z GotG... Jeden z wrogów mniej...
- Laura, chyba ktoś podjechał pod dom - doszedł do mnie głos zza właśnie otwierających się drzwi.
Szybko poderwałam się z łóżka. Podbiegłam do okna... Rzeczywiście... Jakiś wóz właśnie zatrzymywał się kilkanaście metrów od drzwi wejściowych domu. Przedostałam się do salonu, a z kominka wzięłam broń. Podałam ją chłopakowi.
- Wiesz jak strzelać? - zapytałam, a on od razu pokiwał delikatnie głową. - Pora abyś się wykazał swoimi umiejętnościami...
- Mamy zabijać? Może oni są pokojowo nastawieni..,? - wyszeptał, przeładowując broń.
- Znam ich... Lepiej uniknąć niepotrzebnej rozmowy...
Spojrzałam na dłonie, które delikatnie ociekały krwią. Przeklęłam cicho...
- Co Ci się... - nie dokończył pytania, ponieważ uciszyłam go szturchnięciem w ramię.
- Poczekaj tutaj, nie wychodź póki... - zawiesiłam na chwilę głos. - Po prostu czekaj.
Wyszłam za drzwi frontowe od domu. Ręce schowałam za plecy, żeby nie wyglądać zbyt podejrzanie... Lampy samochodu dokładnie ukazywały moją postać.
- Rodziców nie ma w domu - powiedziałam najsłodszym tonem na jaki było mnie stać.
- Wiemy kim jesteś... - odezwał się jeden z mężczyzn, podchodząc do mnie o kilka kroków.
- Ale o co panu chodzi? - zapytałam cicho. - Mieszkam tu od niedawna i...
Wyciągnął z sakiewki broń, a dokładniej pistolet. Wystrzelił jedną kulkę w moją stronę... Niezbyt mądre zachowanie, jak na osobę "która mnie zna". Wzruszyłam delikatnie ramionami... Nic nie zrobił mi jego postrzał. Amunicja w ciągu kilku sekund wylądowała na ziemi, a moje ciało przeszło do regeneracji. Uśmiechnęłam się dumnie, a z moich pięści... Cholera, co się dzieje? Zakręciło mi się w głowie, podczas próby wysunięcia pazurów - swej jedynej broni w tym momencie. Zacisnęłam mocniej pięści... No dalej... - przyjrzałam się amunicji, która spoczywała na ziemi. Musiała być zatruta jakimś świństwem... Spojrzałam kątem oka na chłopaka, który przypatrywał się wszystkiemu z okna. Dałam mu krótki sygnał ręką.
- Proszę... - warknęłam sama do siebie.
Przymknęłam na chwilę oczy, drżącą dłonią chwytając nieśmiertelnik ojca. Kiedy ponownie je otworzyłam, ma podręczna broń była już na swoim miejscu. Zanim nie minęła minuta, niektórzy mężczyźni znaleźli się w samochodzie. Dwóch nie zdążyło uciec... Zginęły na miejscu, chcąc mnie zaatakować "ręcznie". Zanim się obejrzałam, odjeżdżali spod domu zostawiając za sobą sam kurz.
- Dobra robota... - powiedziałam w stronę chłopaka, który wciąż kurczowo trzymał pistolet w prawej ręce.
Byłam tak cholernie zmęczona... Co się ze mną działo? Nigdy dotąd nie czułam zmęczenia. Spojrzałam niewyraźnym wzrokiem na Felixa, który wciąż mi się przyglądał.
- Lau, czy wszystko okay? - zapytał, przekrzywiając pytająco głowę.
Miałam dużą ochotę odpowiedzieć "Nie", lecz w ostateczności powstrzymałam się.
- Tak, oczywiście... - wyszeptałam, ciężkim krokiem wchodząc do środka.
<Felix? Wiem, jestem dziwna c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz