Odetchnąłem cicho. Dobrze wiedziałem, czemu się tak tym martwi... To było zrozumiałe, że nie chce ranić bliskich sobie osób.
- Nie martw się... - szepnąłem łagodnie, kładąc dłoń na jej plecach. - Musisz z nim na spokojnie porozmawiać... Bez nerwów i krzyków, jak to wy potraficie...
- Ale... - zaczęła, ale nie dane było jej skończyć, gdyż przyciągnąłem ją do siebie, tak że leżała przy mnie.
- Nie myśl teraz o tym... Musisz odpocząć... - pogładziłem ją po głowie i okryłem bas obojga ciepłą kołdrą.
Po upewnieniu się, że dziewczyna jest dokładnie okryta, przytuliłem ją jeszcze bardziej do siebie i zgasiłem lampkę, która delikatnie oświetlała cały pokój. Zapanowała ciemność, więc zmrużyłem powieki, które nagle zrobiły się strasznie ciężkie. Zanim całkiem zamknąłem oczy, poczułem jak Vane wtula się we mnie.
- Dobranoc. - szepnąłem całując ją w czoło.
- Dobranoc.... - odpowiedziała półszeptem.
~~*~~
Rano poczułem lekkie szturchnięcia, które z czasem stawały się aż zbyt bolesne. Mruknąłem cicho pod nosem i moje cierpienia ja na zawołanie ustały. Otworzyłem pooli oczy i spojrzałem na zwisającą nade mną dziewczynę.
- Strasznie chrapiesz... - mruknęła i nadęła policzki, jak jakiś chomik.
- A może jakieś "dzień dobry" i buziaczek na przywitanie? - ziewnąłem leniwie i rozciągnąłem się, zmuszając Vane do odsunięcia się.
Podniosłem się do siadu i westchnąłem cicho, dostrzegając godzinę, widniejącą na małym zegarku, znajdującym się na szafce nocnej.
- Po kiego grzyba tak wcześnie mnie budzisz? - jęknąłem głośno, przecierając oczy.
- Bo chrapałeś...
- Tylko dlatego? - spojrzałem na nią, jak na kosmitę.
Vane skinęła głową i wstała z łóżka, po czym wybiegła z pokoju.
- Tylko nie zabij się na schodach! - krzyknąłem za nią i sam podniosłem się z wyrka.
Korzystając, że dziewczyny nie ma w pokoju, przebrałem się szybko w jakieś dresy i następnie zszedłem na dół.
Ku mojemu zaskoczeniu, białowłosa robiła coś w kuchni, więc zaciekawiony podszedłem do niej.
- Mniam! Kanapeczki! - oblizałem się zadowolony i oparłem brodę o głowę dziewczyny.
- Przeszkadzasz... - mruknęła cicho i łokciem dźgnęła mnie w brzuch.
Jęknąłem cicho i grzecznie odsunąłem się od niej i usiadłem spokojnie przy stole, wzdychając ciężko. Po chwili przed moim nosem pojawił się talerz, wypełniony kanapkami. Gdy tylko chciałem sięgnąć po kromeczkę, to oberwałem po łapach. Spojrzałem zaskoczony na dziewczynę.
- Poczekaj chwilę... - westchnęła widząc moje zdziwienie malujące się na twarzy.
Po kilku minutach doniosła jeszcze herbatę i przysiadła się do mnie.
- Smacznego... - zwróciła się do mnie, a ja bez zbędnych przeciągań, skinąłem tylko głową i zacząłem jeść.
Muszę przyznać, że te kanapki były naprawdę dobre.
- Masz ochotę coś dzisiaj porobić, czy wolisz odpocząć? - zerknąłem na nią pytająco, sącząc gorącą herbatkę.
< Vane? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz