Inne strony

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Gilberta CD Vane

Spojrzałem na dziewczynę nadawczo, po czym wszedłem niepewnie do środka. Coś czułem, że jest coś nie tak... Poczekałem tylko, aż zamknie drzwi i złapałem ją za nadgarstek, podwijając od razu rękawach jej koszulki.
- Czy ja mam ci ręce do dupy przywiązać?! - spojrzałem jej w oczy, rozczarowany i zdenerwowany tymi ranami, które ujrzałem w ogóle na ciele dziewczyny. - Co się do cholery dzieje?
Widząc, że ona nie ma nic mi do powiedzenia, puściłem ją i westchnąłem cicho.
- W sumie to nikim dla ciebie nie jestem i nie musisz się przede mną tłumaczyć... Ale chcę ci pomóc... - spojrzałem na nią uważnie. - Zrozum, że się martwię...
Nadal cisza. Ująłem delikatnie jej twarz w dłonie i pogładziłem kciukiem policzek dziewczyny.
- Może nic dla ciebie nie znaczę, ale ty dla mnie tak, więc łaskawie nie okaleczaj się, tylko porozmawiaj ze mną o swoich problemach... - dopiero teraz spojrzała mi w oczy, a ja posłałem jej delikatny uśmiech.
Pogłaskałem Vane delikatnie po włosach i poprawiłem rękawy bluzki, które zakrywały jej rany.
- Proszę... Nie rób już takich głupot... - przytuliłem ją delikatnie do siebie. - Wiem, że jest ci ciężko, ale masz przecież mnie...
Nagle poczułem jak moja koszulka staje się mokra, przez łzy dziewczyny, które nagle wydostały się z jej pięknych oczu. Szybko wytarłem kolejny potok i uśmiechnąłem się rozczulony widokiem tej oto uroczej istoty, stojącej przede mną.
Poczekałem jeszcze chwilę, aż się uspokoi i podałem jej chusteczkę, aby wydmuchała nos. W końcu nie będzie chodzić cały dzień osmarkana.
- Możemy już jechać? - znowu pogłaskałem ją po głowie i tym razem otrzymałem odpowiedź w postaci skinięcia głowy.

~~*~~

Po dłuższym czasie, stanęliśmy pod drzwiami od gabinetu ginekologa. Vane wydawała się zaspana, a do tego była chyba troszkę zestresowana.
- Iść tam z tobą? - uśmiechnąłem się do niej, aby choć trochę podnieść ją na duchu.
- Tak... - odparła cicho i położyła dłoń na klamce, aby następnie nacisnąć na nią i otworzyć drzwi do strasznie białego pomieszczenia.
Oboje weszliśmy spokojnie do środka i spojrzeliśmy na uśmiechniętą od ucha do ucha panią doktor.
- Dzień dobry. - odezwałem się pierwszy, a Vane skinęła tylko głową i zajęła od razu miejsce na tym "specjalnym" krześle.
- Witam państwa! - przywitała się z nami radośnie. - Pani Vane Strange?
- Tak. - odpowiedziała dziewczyna szybko i rozsiadła się wygodnie.
Kobieta wstała od biurka i podeszła do Vane, siadając przy niej.
Stanąłem sobie przy nich i obserwowałem spokojnie, jak ginekolog szykuje dziewczynę do badania. Zadała też kilka pytań na temat przebiegu ciąży, na co Vane musiała odpowiedzieć. Podczas badania mogliśmy zobaczyć nasze dziecko na monitorze, a do tego doktorka wytłumaczyła nam, jak będzie się stopniowo rozwijać. Jeszcze nie było wiadomo jaka płeć, ale to nie było ważne. W głębi serca, już kochałem to dziecko. Było dla mnie ważne, jak Vane.
- Oczywiście chyba nie muszę ci tłumaczyć, że nie możesz się stresować i denerwować? I do tego zero pracy fizycznej, podnoszenia pudeł czy innych ciężkich rzeczy. Od tego są mężczyźni!
Uśmiechnąłem się pod nosem i mimowolnie zachichotałem.
- Przypilnuję ją... - wyszczerzyłem się do Vane, na co prychnęła cicho
Po jakiejś chwili, pożegnaliśmy kobietę i wyszliśmy z gabinetu.
- Nie było tak źle... - przyznała białowłosa. - Jak na wyjście z tobą do lekarza...
- No dzięki...- udałem zranionego lecz jakoś mi to nie wyszło, bo wybuchłem głośnym śmiechem, przez co ludzie na korytarzu spojrzeli na mnie jakoś dziwnie.
Objąłem delikatnie moją dziewczynkę i ruszyłem z nią w stronę samochodu.
- Z tego co pamiętam, to chciałaś ze mną o czymś porozmawiać, ale mnie zbyłaś, kiedy się ostatnio spytałem...

< Vane? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz