- Nie wiem co powiedzieć... - szepnęłam, opuszczając delikatnie głowę. - Przykro mi... - dodałam po kilku sekundach.
- Lecz nie poddałem się i... Żyję dalej... - westchnął, delikatnie się uśmiechając. - Ty też nie powinnaś się załamywać - w tym samym momencie przenieśliśmy na siebie swoje spojrzenia.
Lekko się zarumieniłam... W ułamku sekundy odwróciłam się od niego.
- Już ci lepiej? - zapytał.
Kątem oka dostrzegłam jak się szczerzy. Poderwałam się z kanapy niemalże od razu.
- Poniekąd... - ponownie przetarłam oczy, poprawiając kolejno każdy z elementów swojego ubrania.
Zrobiłam kilka kroków w stronę komody, z której uprzednio mężczyzna wyciągnął fotografię. Przeskanowałam wzrokiem przedmioty, które zostały umieszczone na jej szczycie. Niemalże od razu w oczy rzuciła mi się butelka o kolorowej etykiecie. Posiadała chyba dobrze znany każdemu na świecie trunek - alkohol. Zbliżyłam się jeszcze o krok, po czym uniosłam przedmiot do góry. Spojrzałam na skład... Spora ilość procentów...
- Och, czyżby to dobrze znana na całym świecie Jinro soju? - uśmiechnęłam się pod nosem, śledząc wzrokiem dalszą część karteczki.
- Podobno alkohol nie jest dobrym doradcą, ale... - zawiesił na moment głos, również postępując podobnie jak ja przed chwilą.
Gdy już zatrzymał się obok, kontynuował:
- Chyba nie powinien się zmarnować.., Stoi tutaj od dłuższego czasu - odebrał mi butelkę.
Przysiadłam z powrotem na kanapie, podczas gdy Gilbert wyciągał szklanki i otwierał tą jak to określają "słodką wódkę". Bez słów śledziłam każdy jego ruch wzrokiem. Postawił przede mną nieduży kieliszek trunku.
- Za jutrzejszy dzień... - uśmiechnęłam się delikatnie, poprawiając grzywkę.
- Za jutrzejszy dzień - przytaknął głową, podnosząc szklankę wraz z jej zawartością.
Przyjrzałam się przeźroczystej wódce... Przybliżyłam ją sobie do ust. Charakterystyczna woń... Wypiłam wszystko, aż do dna.
- Rzeczywiście... Słodkie, tak jak mówią - przytaknęłam głową, a mój uśmiech zdecydowanie się poszerzył.
***Kilka shotów później...***
Wszystko jest takie piękne... Pewnie była to wina tego całego Jinro soju, który w połowie składa się z czystego alkoholu. Nasze rozmowy szły w najlepsze, bez żadnych zahamowań. Smutek z mojej twarzy zniknął już dawno, pozostały tylko lekko zaczerwienione oczy. Wszystko szło za daleko... Zdecydowanie ZA daleko...
- Naprawdę... Czasami mam ich wszystkich dość! - podniosłam się z kanapy. - Starałam się za wszelką cenę dojść do porozumienia, a oni odstawili taki cyrk! - westchnęłam, kręcąc się w miejscu.
- Po co marnować czas na takich jak oni! - również podniósł się. - Chrzanić wszystko! Najlepiej wyjechać w Bieszczady! - zaśmiał się, stojąc naprzeciwko mnie.
- Mam jedno pytanie... - mruknęłam, uśmiechając się pod nosem.
- Słucham jaśnie panią! - ukłonił się teatralnie, szczerząc się od ucha do ucha.
- Czy to co teraz robimy nie jest karalne? Upijasz dziecko! - przybliżyłam się o krok, w tym momencie stojąc zaledwie kilka centymetrów od niego.
- Z tego co słyszałem nie jesteś już dzieckiem... - uniósł mój podbródek do góry, tym samym nakierowując moją twarz prosto na swoją. Byłam zmuszona spojrzeć mu prosto w oczy.
- Tylko rozwydrzoną nastolatką - poczochrałam ręką jego ciemne włosy. - A ty jesteś zwykłym staruszkiem - przechyliłam delikatnie głowę, nadal mając na ustach banana.
- Twierdzisz, że jestem... - nie dokończył.
Nie zdążył. Stanęłam na palcach, zanurzając swoje usta w jego... Uchwycił mnie w tali, przy tym delikatnie przeczesując moje włosy swoją dłonią. Zawiesiłam obie ręce na jego szyi... W końcu po chwili oderwaliśmy się od siebie, nabierając powietrza...
- Pedofil... - szepnęłam,
- Widocznie bardzo lubisz tego pedofila... - uśmiechnął się szeroko.
( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)
Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pokoju... Gdzie ja... Serce mi na moment stanęło, gdy przypomniałam sobie co wydarzyło się zeszłej nocy. Spojrzałam w bok. Nie, to nie był sen... Cholera!
Zerwałam się z łóżka, szybko podnosząc ubrania, które były porozwalane po całej podłodze. Cały czas przy tym przeklinałam pod nosem. "Miałam wrócić po godzinie..." - przyjrzałam się oknu. Był ranek.
- Jak ja teraz komukolwiek spojrzę w oczy... - wyszeptałam, naciągając swoje pończochy.
Przetarłam oczy obiema dłońmi... Osunęłam się na ścianie, przysiadając na ziemi tuż obok łóżka. Podniosłam z ziemi swój telefon... Dwadzieścia nieodebranych połączeń.
<Gilbercik? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz