Inne strony

środa, 30 sierpnia 2017

Od Vane CD Gilbert

Znowu zrobiłam się cała czerwona, przy tym mimowolnie wywołując na swojej twarzy delikatny uśmiech.
- Ja ciebie też... - wyszeptałam, wtulając się jeszcze bardziej w jego t-shirt.
Yuri jak zaczarowany wpatrywał się w dwójkę zwierząt, które cały czas podejrzliwie się obwąchiwały. Miałam nadzieję. że nie wyniknie pomiędzy nimi typowy konflikt pomiędzy psem, a kotem. W końcu będą się wychowywać razem, więc powinny się do siebie przyzwyczaić.
- Jakieś pomysły na imiona? - zapytałam w końcu, śledząc wzrokiem towarzyszące mi stworzenia rozumne.
- Kot Andrzej i pies Adam - Rocket wyrwał się niemalże od razu, po czym w momencie zaczął się śmiać.
Zmrużyłam oczy, ponownie śledząc szopa zabójczym wzrokiem. Jemu pomysły na imiona chyba nigdy się nie skończą... Chyba bardzo zależało mu, na oberwaniu w swój głupi łeb.
- To nie kot, tylko kotka! - zaprotestowałam po chwili, mimo wszystko cicho się śmiejąc.
- Nie obrażaj Andrzeja! - mruknął, szczerząc się złośliwie w moją stronę. - Naprawdę, ładny z niej Andrzej!
- Nie chcę wiedzieć jakie genialne imię wymyśliłeś dla psa... - westchnęłam z lekko skwaszoną miną. - Więc słucham? - dodałam krótkie pytanie.
- Adam - skrzyżował łapy, triumfalnie się uśmiechając. - Adam, Andrzej i Ryszard... Trzy, wspaniałe imiona! - powiedział widocznie "podekscytowany". - Lepszych imion nie dacie rady wymyślić - prychnął pod nosem, wciąż się szczerząc.
- Vic-chan - przerwał nam nad wyraz spokojny głos Gilberta. - Vic-chan, tak nazwiemy psa - powtórzył na wszelki wypadek, gdyby KTOŚ z towarzystwa do końca nie zrozumiał.
- Jestem za - wtrąciłam zaraz po upewnieniu się, że mężczyzna siedzący obok skończył. - A dla kotki imię Neko - dopowiedziałam, cicho się śmiejąc.
- Niech będzie i takie... - chyba w tym momencie po plecach mężczyzny przeszły ciarki.
No tak. Neko w wolnym tłumaczeniu znaczy kot... Cholera, ale dlaczego Gil tak strasznie boi się tych małych, puchatych i słodziutkich stworzonek? Może gdy był mały jakiś facet wyskoczył w stroju kota i zaczął go gonić, przez co... "Ja pie*dole, chyba coś jest z tobą naprawdę nie tak Vane"
- Może jutro pojedziemy wygrawerować obroże? - zaproponowałam, śledząc każdego obecnego w salonie wzrokiem.
Gilbert jedynie skinął głową, natomiast Rocket nie odezwał się nawet słowem.  Był wpatrzony w telewizor, na którym aktualnie puszczony został program z wiadomościami. Wpatrywałam się w matowy ekran, na którym aktualnie ukazany był krzywy ryj dobrze znanego mi gościa.
- Wyłącz to, zanim całkowicie przez przypadek w mojej ręce znajdzie się jakiś ostry przedmiot, który uderzy prosto w środek jego głowy... - syknęłam. - Chyba, że wolisz jutro otrzymać nową obrożę smycz i do tego jeszcze kaganiec...
Przemówienie tego chorego na mózg człowieka, jedynie przyprawiło mnie o jeszcze większą złość. Na swój sposób zrezygnowana podniosłam się z kanapy, wciąż trzymając Yuriego na rękach. Chłopczyk widocznie przysypiał. Idealna wymówka...
- Idę na górę - powiedziałam krótko.
Zrobiłam tak samo, jak wcześniej powiedziałam. Będąc już na pierwszym piętrze domu, ułożyłam synka w łóżeczku. Na całe szczęście dno tego małego kojca było na tyle wysoko podniesione, że bez problemu mogłam stać i trzymać niemowlaka za rączkę. W sumie... To on przytrzymywał mój palec w swojej malutkiej dłoni.
- Ty to jednak masz najlepiej... - westchnęłam, drugą ręką podbierając się o drewniany element łóżeczka.
Cicha melodyjka pozytywki uspokajała również mnie. Nic dziwnego, skoro czasami posiadam naprawdę dziwne odchyły i zachowuję się jak dziecko. Przymknęłam delikatnie oczy, wsłuchując się w kojące dla uszów ciągi nut. Kroki. Wyraźnie je słyszałam. Odchyliłam delikatnie głowę w stronę drzwi, w których pojawiła się znajoma postać.
- Coś się stało? - spojrzałam mu prosto w oczy, nie odsuwając się nawet o milimetr od Yuriego.

<Gilbercik? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz