Ciemność. Niby się jej nie boję, ale coś wydawało się mi, że to inny rodzaj ciemności. Czułam, że przez sen drżę. Moje moce białego lisa nigdy nie współpracowały z ciemną stroną. Czułam dotyk istoty, która zawsze wybudzała mnie z tej okropnej ciemności.
-Yuki...Znowu? To ten koszmar? -zapytała mnie Tsukiko.
Kiwnęłam głową i podniosłam się z gałęzi. Uwielbiałam na nich spać. Zeskoczyłam z drzewa, a po drodze przemieniłam się w człowieka. Otrzepałam spodnie i założyłam kosmyk włosów za ucho. Moja towarzyszka stanęła po mojej prawej stronie i spojrzała na mnie. Widziałam w jej oczach zdziwienie. Czemu? Nie często zmieniam się w człowieka, bo wolę moją zwierzęcą formę. Wtedy czuję się bezpiecznie. Jako lis jestem niewidoczna w cieniu, podobnie jak Tsukiko, która okrywa się mglistymi ogonami. Wzięłam głęboki wdech, patrząc w niebo. Gwiazdy i księżyc. Właśnie w czasie nocy, mogłam być wolna. Ponownie się przemieniłam w lisa.
-To jak? Ścigamy się?-zapytałam towarzyszkę.
Jej źrenice zwężyły się, co oznaczało, że tak. Zaczęłam truchtać w miejscu i machać ogonem. Potem z uśmiechem wystartowałyśmy w tym samym czasie. Biegłyśmy między gałęziami, przeskakując każdą przeszkodę na naszej drodze. Minęłyśmy kilka innych stworzeń, które oglądały się za nami. Cóż... Pozornie wydajemy się być zwykłymi zwierzętami. Nawet ogony Tsukiko, które wtedy wydają się nie być mgłą. Tak sobie biegłyśmy, aż na łące z uśmiechem wyskoczyłyśmy na wielką skałę. Tam odmieniłam się na chwilę, aby się rozejrzeć. Pusto. Usiadłam na skale, pozwalając Tsu odpocząć na moich kolanach. Zaczęłam głaskać ją po głowie z uśmiechem, wpatrując się w oświetlający nas księżyc. Kochana noc. Mój jedyny sprzymierzeniec, któremu poza Tsukiko mogę zaufać. Pstryknęłam, a wokół nas i na granicach polanki pojawiły się czarne jak noc ogniki, które miały mnie zawiadomić o tym, że ktoś się zbliżać. Ogniki służyły do wszystkiego co chciałam i to była moja wrodzona umiejętność. Nie potrzebuję jakiejś mocy władania nad ogniem. Te magiczne ogniki były tworzone przez moją duszę. Spokojnie wdychałam nocne powietrze. Tsukiko nadal spokojnie na mnie leżała, pilnując, abym nie dotknęła żadnego z jej ogonów. Wiedziała, że nie chciałam przypominać swojej złej przeszłości. Była straszna. Wiedziałam co mi się pokaże. Śmierć całej mojej rodziny w świątyni byakko. Może za mną nie przepadali, bo byłam w połowie też czarnym lisem, ale to była nadal moja rodzina. Ciężko było mi patrzeć na złe duchy, które poprostu zabiły ich z zimną krwią. Wszystko działo się w nocy i dzięki temu zdołałam uciec. To był prawdziwy cud. Gdyby nie to, że było ciemno, zginęłabym jak inni. Może tak mialo być. Nie wiedziałam i nie zagłębiałam się w temat. Tsukiko wyczuła moje zmartwienie i zaczęła przymilnie się o mnie ocierać.
-Nie wspominaj tego. Potem będziesz mocniej cierpieć. -rzekła.
Nie odpowiedziałam. Wbiłam swoje spojrzenie w księżyc. Cudny... Kogoś mi przypominał. Nie wiem kogo, ale kogo? Nie wiem... Chcę wiedzieć. Tsukiko mi w tym nie pomoże. Nagle jeden z magicznych ogników zaczął wariować. Spanikowana się podniosłam z kamienia, stając na nim w pozycji obronnej. Rozejrzałam się za ognikiem, który oznajmił mi to, że zbliża się ktoś w moją stronę. Kiedy wiedziałam, który to był, patrzyłam głównie w tamto miejsce, jednak to nie tak, że byłam skupiona tylko na nim. Tsukiko pilnowała moich tyłów. Zacisnęłam pięści, które zabłysły bielą. Nadal spoglądałam w tamto miejsce. Ktoś się zbliżał. Nie odzywałam się. Nadal trzymałam gardę. Pstryknęłam palcami, a jeden ognik rozłożył się po mojej twarzy, jak maska która zakrywała moją twarz i jedno oko. Kim była ta osoba? Mam szykować się do walki?
<Ktoś? >
Inne strony
▼
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz