Inne strony

niedziela, 1 października 2017

Od Kevina CD Corrinne

– A bo ja wiem, jaki jesteś? Wy, ścigający, jesteście dziwniiii - burknęła pod nosem, zajadając się de facto moimi ciastkami.
Gdyby nie fakt, że jest dzieckiem, a na dodatek dziewczyną - już dawno jej ciało spowijało kilka ran. Ludzie, którzy mnie znają dobrze wiedzą, że nie można mi zabierać słodyczy... Dostaje szału niczym niemowlę, po odebraniu smoczka.
- Może... - zacząłem, wywalając nogi na stół. - Prawda za prawdę? - wyszczerzyłem się zachęcająco, biorąc do ust jedno z ciastek, które wciąż dumnie ozdabiało mój porcelanowy talerzyk. Spojrzała na mnie z wyraźnym błyskiem w oku. Chyba jej się spodobał ten pomysł.
- Deal - wyciągnęła w moją stronę dłoń, chyba prosząc się o jej wykręcenie i odebranie ciastek... Nie, nie umiem skrywać gniewu po zajebaniu słodyczy. "Kevin, zachowujesz się jak bachor..." - mruknąłem do siebie w myślach.
- Niech będzie - uśmiechnąłem się chciwie, ściskając jej dłoń w swojej. - Lecz jak według starych obyczajów... Panie przodem! - wyszczerzyłem się, jedną z nóg "elegancko" odsuwając dla niej krzesło.
- ŻE JAK? - warknęła, mimo wszystko przysiadając na drewnianym elemencie niemalże każdego domu.
- Cykasz? - prychnąłem, unosząc nad wyraz zadowolony brwi. 
- A ty co?! Jaj nie masz?! - zripostowała, nawet delikatnie się uśmiechając.
- Chcesz, to możesz sprawdzić... - znowu mina pedofila zagościła na mojej z lekka bladej twarzy. 
- Okay - wypaliła, widocznie nie mając w sobie ani grama wstydu, czy chociażby obrzydzenia. Wpatrywałem się w jej niebieskie oczy, z zaskoczoną miną. Chyba nie będę jej tak do końca psuł psychiki...
- Może wtedy, gdy dorośniesz gówniarzu... - prychnąłem, wracając do patrzenia na otoczenie spode łba. - A teraz, mów - dokończyłem.
Wzięła kilka wdechów, rozglądając się po pokoju jakby w poszukiwaniu ratunku. Hah... Jest bardzo słodka, wręcz do schrupania, lecz raczej nie miałem zamiaru jej jeść. Od środka byłaby gorzka...
- Zawsze gdy wychodzę... Idę pod jedno, dosyć młode drzewko - zaczęła widocznie zestresowana, nerwowo bawiąc się własnymi palcami zatrzymanymi w mocnym uścisku. - Zasadziłam je jakieś trzy lata temu wraz z bratem i rodzicami... W zasadzie, to oni się tym zajęli, bo ja siedziałam nieruchoma na wózku. Wypadek... - kontynuowała, nieco głośniejszym tonem. - Siedząc pod nim, mogę znowu poczuć ich obecność. Gdy tam jestem, wiem, że są przy mnie... - podwinęła nogi pod brodę, tym samym skulając się w niedużą kulkę. Pełna swego rodzaju smutku i spokoju wyglądała doprawdy słodziej niż zwykle. Corr to bardzo wrażliwa osóbka, dostrzegam to od dawna.
- Jesteś niesamowitym dzieciakiem... - gdy się odezwałem, w końcu uniosła na mnie wzrok. - Od zawsze troszczysz się o otaczające cię osoby, nawet nie zważając na swoje uczucia, kryjesz się z nimi. Zapewne po stracie rodziny zamknęłaś się w sobie, a twoim oczkiem w głowie stała się Flurry. Chcesz ją ochronić, chcesz widzieć jej uśmiech... - "Robienie czegoś, dla kogoś innego to stek bzdur" - dodałem w myślach, lecz szczerze nie chciałem tego w tym momencie powiedzieć na głos i psuć chwili.  
- Przenikasz przez ludzi? - mruknęła, niemrawo się uśmiechając.
- Moje lewe oko widzi naprawdę dużo - przeczesałem dłonią zasłaniającą wcześniej wspomnianą część twarzy grzywkę. 
- Teraz ty, gadaj. Kim tak naprawdę jesteś? - przerwała wcześniejszy temat, wlepiając we mnie zaciekawione spojrzenie.
- Powiedziałem, że odpowiem... A nie, że udzielę odpowiedzi! - zaśmiałem się, prawie spadając z krzesła, gdy dostrzegłem zamurowaną twarz dziewczyny. Umrę ze śmiechu... Idealnie.
- Chcesz oberwać? - warknęła całkowicie poważnie, patrząc na mnie spode łba niczym nieźle wkurwiony byk.
- Żartowałem! - wypaliłem, w momencie uspakajając się. - Wracając... Hah, możesz uwierzyć, lub nie... Ale kiedyś również byłem nad-człowiekiem - wyznałem w końcu. Wprawdzie dotychczas skrywałem to przed całym światem, lecz teraz jakoś łatwo to ze mnie wyszło...  Dziwne. - Żyłem w świecie niczym z "Alicji w krainie czarów", lecz krótko mówiąc, wywalili mnie stamtąd na zbity pysk! Prosto do labolatorium tego pojebanego rządu... - odwróciłem wzrok w bok. - Jestem kimś nad tych wszystkich ścigających... I między innymi właśnie dlatego jestem dowódcą! - mimo, że moja twarz była pełna radości, coś w pewien sposób rozrywało mnie od środka. Czyżby wspomnienia?
<Corr?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz