Inne strony

poniedziałek, 25 grudnia 2017

Od Kevina i Shawna CD Corrinne

** Per. Xerses'a **
- Minęło naprawdę dużo czasu, odkąd ostatni raz się widzieliśmy - zaczął rozmowę, stojący naprzeciw mnie facet.
Na jego wypowiedź, moje kąciki ust automatycznie się uniosły. Miałem świadomość, że w tym momencie przypominam psychopatę. Nie ukrywam, że ten fakt jedynie bardziej nakręcał mnie do działania.
- Huh... Lecz ty najwidoczniej praktycznie w ogóle się nie zmieniłeś, Xerxesie Break - dodał, przerywając krótką ciszę, która zapanowała między nami. Wyczułem na sobie, jego rządne krwi spojrzenie. Czymże aż tak bardzo zawiniłem? Robiąc go w konia?
- Nie mogę tego powiedzieć o tobie... Stałeś się pieskiem pana - wymruczałem pod nosem, opierając się wyszczerzony o towarzyszącą mi laskę. - Jakie to urocze... - dodałem cicho, wzruszając znacząco brwiami. - Sypiasz mu w nogach? - wypaliłem nagle.
- Nadal żarty na ty-ym...
- Pewnie brat Corrine, musi jeszcze po nim sprzątać, gdy nasra na dywan - wtrąciła Emily, po czym wybuchnęła gorzkim śmiechem. W tym momencie, również nie mogłem się od niego powstrzymać. Zasłoniłem usta przydługim rękawem, nie zaprzestając czynności.
- Emily... Uważaj, bo możesz urazić jego uczucia... - rzuciłem w jej stronę, sztucznym szeptem, żeby w następnej kolejności wyprostować się do pionu. - W końcu... Jest naszym NAJDROŻSZYM PRZYJACIELEM - przedłużyłem specjalnie ostatnie sylaby, robiąc kilka kroków w jego stronę, przy okazji odwracając się i sprawdzając, czy nie ma w okół świadków morderstwa, którego mam zamiar dokonać. Na całe szczęści, owych nie dostrzegłem. Gdy ten zdechnie, pozbycie się brata Corrinne będzie bardzo proste...
*
Przynajmniej byłoby, gdyby w tym samym momencie, 
stojący naprzeciw mężczyzna nie odbezpieczył 
swojego sprzętu ogłuszającego i nie wystrzelił
w stronę siedzącej na drzewie 
Corrinne, tym samym zyskując szansę, na załatwienie 
białowłosego, wcześniej przygotowaną strategią c:
*
** Per. Shawn'a **
Bez przerwy przyglądałem się filiżance, która stała nieruchomo na stoliku. Dobrze wiedziałem, co Vincent zamierza zrobić. Przynajmniej miałem takie okropne przeczucie. 
W końcu nie wytrzymałem i momentalnie poderwałem się z krzesła, tym samym zwracając na siebie uwagę broni, wciąż przebywającej w pokoju dziewczyny. Ignorując celownik namierzony prosto na mnie, zbliżyłem się do okna. Mimo, że światło stojącej obok owej dwójki latarni, było dosyć słabe, mogłem dostrzec te dwie, błyszczące się krwią tęczówki. Chciał to zrobić.
- Musimy do nich iść - rzuciłem w stronę różowowłosej, która nadal trzymała broń w tym samym miejscu. - Inaczej obydwoje się pozabijają! - dodałem, poprawiając szybko swój szaliczek.
- Skąd mam mieć pewność, że to ty ostatecznie nie pociągniesz za spust? - prychnęła w odpowiedzi, przyglądając się mojej osobie. 
- Bo ten białowłosy najwidoczniej jest przyjacielem mojej siostry?! - widocznie skrzywiłem się z twarzy.
- Pfff... Słaby argument - mruknęła, po czym najwidoczniej "z nudów" wzięła się za przeglądanie swojej zabawki. 
Wywróciłem oczami. Ignorując dalsze zachowania dziewczyny, ruszyłem w stronę otwartego przejścia, prowadzącego do korytarza i wyjścia. 
- Nie będzie mi dziecko rozkazywać... - dodałem specjalnie na tyle głośno, żeby dobrze usłyszała co sądzę na jej temat. 
Lecz tym razem, zamiast bronią, postanowiła pogrozić mi swoją niską osobą, tarasując przejście. Jedynie przeskanowałem drwiącym spojrzeniem, niższą od siebie nastolatkę. "Shawn, pamiętaj, dzieci bez kasku i kobiet bić nie wolno" - powiedziałem do siebie, wsadzając ręce do kieszeni. 
- Życie Corrinne też jest zagrożone - w końcu wydusiłem z siebie, prawdziwy powód chęci wyjścia na zewnątrz. - A z tego co zauważyłem, strasznie ci na niej zależy...
- Jak ma mi na niej nie zależeć, skoro po twoim odejściu zostałyśmy same, zdane tylko na siebie?! - wykrzyczała jakby z wyrzutami, w końcu patrząc mi prosto w oczy. Ten wzrok i błysk, który w tym momencie dostrzegłem. Widziałem go wiele razy. W dzieciństwie, w tym małym piekle. Niewątpliwie, to właśnie ona...
- Flurry... - wyszeptałem, spuszczając wzrok w stronę podłogi.
- Idiota! - wykrzyczała, po czym złożyła na moim policzku mocne uderzenie. Po nim już byłem w stu procentach przekonany, że to ona. 
Uśmiechnąłem się delikatnie, znowu zwracając twarz w stronę jej zaszklonych oczu. Zawsze ją sobie ceniłem, prawie tak samo mocno jak Corrinne. Byłem gotowy na wykonanie tego chaotycznego ruchu... 
- Nigdy nie zdążyłem ci tego powiedzieć... 


** Może jeszcze na moment Break? **
Mogłem się z nim tak droczyć godzinami, tym samym trzymając go na grubej smyczy, jeśli chodzi o zrobienie czegokolwiek. Lecz... Jak by to określić. Po prostu kończyła mi się wena twórcza, na dalsze wymyślanie tekstów, które miałbym kierować w jego stronę. 
- Eh... Będzie mnie po tym boleć głowa - wymruczałem pod nosem, już podświadomie przyzywając do siebie swoje ukochane przekleństwo, zwane łańcuchem. 
- Tak... Jak dostaniesz kulką w łeb - doszły do mnie równie ciche słowa Vincent'a, za plecami którego dopiero w tym momencie dostrzegłem jakieś małe badziewie. Czyżby udało mu się zmienić towarzysza? 
- Życie wam nie miłe? - prychnąłem, czując już otaczający mnie mrok dobrze znanej postaci. - To coś, co masz za sobą nie może się równać łańcuchowi, który za jednym pociągnięciem całkowicie cię niszczy - zacisnąłem mocniej dłoń na rękojeści swojej ukochanej, ukrytej broni, szczerząc się. 
- W zasadzie to tak... - przyznał, robiąc kilka kroków w towarzystwie swojego podopiecznego. - Lecz może zaatakować kontrahenta...
*
Wiązka bliżej nieokreślonej energii została
wycelowana w stronę jednookiego. 
Przytrzymywany przez nieznaną siłę,
opuścił bezradnie ręce, tym samym
wypuszczając trzymany w dłoni przedmiot.
Jego moce zostały zapieczętowane,
w wyniku braku możliwości porozumienia się
ze swoją podświadomą zdolnością.
*

** Wracamy do Shawn'a **
...który jak się okazało, zdecydowanie oszołomił dziewczynę. Przypatrywała mi się w osłupieniu, chyba nie wiedząc co powiedzieć. 
- ...lecz teraz - zacząłem - chodźmy... nie ma czasu... - dokończyłem, delikatnie ocierając swoją dłonią, tę, należącą do niej. 
Praktycznie niezauważalnie skinęła głową. Nie czekając dłużej, wybiegliśmy razem na zewnątrz. Vincent wykorzystał jedną ze swoich mocy, wiedziałem o tym. W zasadzie, było to widać. Sparaliżował białowłosego. Jestem pewien. 
- Vincent, przestań! - wydarłem się w stronę mężczyzny, przyśpieszając kroku. Miał w dłoniach to jebane działo. Wystarczy jeden strzał. Przeładował broń i... Ostatecznie pociągnął za spust...
- Xerxes! - towarzysząca mi w tym momencie dziewczyna, ignorując otaczającą nas wszystkich sytuację, ruszyła w stronę nieruchomego mężczyzny. W trakcie nie długiego biegu, zdążyła zmienić swą postać... W dobrze znanego ścigającego. Rzuciła się w skoku, prosto na jasną kulę energii, która bezlitośnie trafiła ją prosto w klatkę piersiową. Bez żadnych śladów. Bez krwi. Za pomocą tego śmiecia, zatrzymywało się pracę serca, mózgu i innych organów. 
- F-Flurry?! - wydukałem bezradnie, czując, jak dłonie zaczynają mi dziwnie drżeć. Moje kolana zetknęły się z ziemią. - T-Ty pieprzony śmieciu! - po chwili skierowałem swoje wyzwisko, w stronę stojącego kilka metrów dalej złotowłosego. 
- Gdzie jest Corrinne?! - wydarłem się, zaciskając ręce na rosnącej pode mną trawie.
Nie może ten chuj też jej dorwać. Nie pozwolę na to. Muszę myśleć logicznie, nie zniosę nagłej straty obu bliskich osób. Poderwałem się z ziemi, ocierając niewielką łzę, która pojawiła się na moim policzku. Mój wzrok został skierowany w stronę nieco zarośniętego miejsca. Skoro miała ich pilnować, musiała się gdzieś schować... Ale... Skoro jej tu nie ma... "Cholera jasna!" - wydarłem się w myślach, prawie potykając się przy startowaniu w stronę zarośli. Chyba myślimy podobnie. Na jej miejscu właśnie to miejsce, wziąłbym za kryjówkę.
- Corri! - wypaliłem, ponownie brudząc sobie spodnie cholerną, brudną glebą.

** Break **
Nieopanowany gniew, mieszany z głębokim żalem. Tylko to w tym momencie czułem, wpatrując się w martwe ciało leżące tuż pod moimi stopami. Dlaczego oddała życie za kogoś takiego jak ja... Nie chcę umierać, ale... Zasługiwałem na to bardziej, niż ona. Była zbyt młoda. Unosząc wzrok, ujrzałem tą mimo wszystko pełną zdziwienia twarz Vincenta. Nie potrafię określić, jak mocno w tej chwili pragnąłem jego bólu. To uczucie, zmieszane wraz z cierpieniem, które mnie ukuło... Samo wyzwoliło mnie z objęć jego mocy, tym samym pozwalając mojemu łańcuchowi dokończyć niwelowanie jego towarzysza. ON. Nie chciałem, żeby zginął w taki sposób. Jego śmierć będzie długa.

Umrze w mękach, przyrzekam. Zadam mu tyle bólu, ilu osobom on go sprawił. Przyrzekam. Zemszczę się.
<Corri? Per. Flurry? <3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz