Inne strony

piątek, 15 grudnia 2017

Od Vane CD Yuri

Bez słów przyglądałam się bladej ścianie. Wszystko dobrze do mnie dotarło. Jedynie przetworzenie nowo otrzymanych wiadomości sprawiło mi nie mały problem. Jestem osobą, która potrafi bardzo szybko wiązać ze sobą fakty... Więc dlaczego nie powiązałam chociażby daty śmierci Gilberta, która była zanotowana na komputerze, z datą mojego przebudzenia? Jednak jestem tępa, po prostu niewyobrażalnie tępa. I zbyt ufna - tak, to też. Dałam się łatwo oszukać. Zdecydowanie, zbyt łatwo, przynajmniej jak na mnie. Jeżeli ktokolwiek, palnie tekstem typu: "zrobiłem to dla twojego dobra", przyrzekam... Jak pierdolnę, to zabiję.
Zwróciłam wzrok w okolice podłogi. Stała tam osoba, której dotychczas ufałam ponad wszystko. W tym momencie przyglądałam się mu z wyraźnym zlekceważeniem, można nawet powiedzieć, że była w tym wszystkim nutka żalu. Biała grzywka mimowolnie opadła mi na oczy.
- Czyli ty też wiedziałeś... - śmiech, który miał się wydobyć z mojego gardła, ku mojemu zdziwieniu zmienił się ostatecznie w ciężkie westchnięcie. Nie odwróciłam nawet na moment wzroku. Jeśli będzie trzeba, będę w stanie czekać na odpowiedź po kres naszych dni.
- Nie będę cię jeszcze bardziej denerwował znienawidzonymi gadkami o dbanie o czyjeś dobro, więc ujmę to prosto - nie chciałem cię stracić - podsumował, przy tym chaotycznie gestykulując łapami i tworząc rozmaite miny na swoim pysku. Korzystając z okazji, po raz ostatni przeskanowałam obie obecne postacie w pokoju wzrokiem. Rzeczywiście. Teraz wiele rzeczy staje się jasne. Kojarzę skądś tą charakterystyczną grzywkę. Kiedyś dojdę do wszystkiego.
Tymczasem, jedyne na co było mnie w tej chwili stać - to szybkie ulotnienie się z pomieszczenia. Nie potrafię się skupić, gdy przed sobą widzę te fałszywe oczy. Chcę sobie wszystko w spokoju poukładać. To za wiele, nawet jak na mnie. Zdrada, śmierć, syn, wykorzystanie ze strony innych... Hah, niech ja tylko kiedyś dorwę osobę, która wbiła mi do głowy te wszystkie głupoty... Może nie zamorduję.
***

Zajmowałam aktualnie miejsce przy niedużym stoliczku, w bardzo przytulnej kawiarence. Taa... Mimo, że otoczenie było bardzo przyjazne, siedziałam na krześle chyba aż za bardzo spięta. Swą postawą zapewne nieco zdziwiłam, czy tam przeraziłam - whatever - ludzi spoglądających w moją stronę co jakiś czas. Na ich miejscu, też miałabym pewne zastrzeżenia co do jakiejś młodej, białowłosej kobiety o nienaturalnie czerwonych oczach. Na szczęście nie wszyscy ludzie to rasiści i rozumieją pojęcie "przefarbowanie włosów", czy tam "założenie kolorowych soczewek". W końcu, po niedługim oczekiwaniu w drzwiach dostrzegłam osobę, na którą czekałam. Raczej bardziej wtapiał się w tłum. Nie był zbytnio do mnie podobny.
- Cześć - przywitałam się krótko, posyłając mężczyźnie z lekka niepewny uśmiech. - Jak tam? - dodałam szeptem.
- Dobrze... - odpowiedział, przysiadając przy stoliku. - Od razu mówię, że nie mam żadnych ciekawych tematów na rozmowę... - odrzekł, bawiąc się swoimi palcami pod stołem.
Cicho westchnęłam, drżącą dłonią sięgając po filiżankę kawy, którą uprzednio zamówiłam. Zwilżyłam swoje gardło ciepłą cieczą, po czym wzięłam się za mówienie:
- Mam mnóstwo pytań, na które chciałabym znać odpowiedź - powiedziałam w dużym skrócie, poprawiając grzywkę przysłaniającą mi oczy. - Ale nie chcę cię nimi zamęczać, jest ich zdecydowanie zbyt wiele... Więc... Czy mógłbyś po prostu mi pomóc odzyskać wspomnienia? W jakikolwiek sposób... Nie chcę zabierać ci czasu, więc tylko podaj mi odpowiednie adresy jakiś szczególnych miejsc... Czy...
- Najlepiej, chodźmy na cmentarz - bardziej stwierdził, niż zaproponował, zaprzestając na moment swojej zabawy pod stołem. - Znajduje się on niedaleko stąd.
- Um... Zgoda - przytaknęłam głową, biorąc ostatni łyk kawy.
Podniosłam się ze swojego krzesła, po czym kulturalnie je zasunęłam. Odruchowo dorwałam do rąk płaszcz, przez co nie zauważyłam spadającego na ziemię kapelusza. Ach... Chyba coś nie tak z moją pamięcią... Szybko podniosłam przedmiot z podłogi, kątem oka spoglądając na chłopaka. Również przyglądał się przedmiotowi. "Nie teraz..." - powiedziałam do siebie, szybko chowając przedmiot pod płaszcz.
***
Szłam w ciszy oddalona jakieś pół metra od chłopaka. Zastanawiałam się, jakie pytania mogę zadać podczas drogi... W końcu nie wszystko było przeze mnie widziane... Jego los, po moim odejściu i śmierci Gil'a. Pewnie... Nie chcę nawet o tym myśleć. To musiało być okropne przeżycie, dobrze o tym wiem. Lecz jemu zapewne nie pomogła zbawicielska moc, zesłania z nieba szopa. Zrzucili coś gorszego...
- Jesteśmy - słysząc jego głos, odruchowo rozejrzałam się wokół własnej osi. Rzeczywiście, właśnie doszliśmy na miejsce. Kilkanaście nagrobków, w dobrze ukrytym miejscu. Hah, to był właśnie ten legendarny cmentarz, tych nietypowych. Nigdy tu nie byłam. Nigdy nie preferowałam cofania się. Chciałam w każdy, możliwy sposób zapomnieć... Zabawne, teraz jest całkowicie na odwrót. Szłam przed siebie, czytając kolejno każde z nazwisk. Kilka dobrze znałam, niektóre kojarzyłam, a z innymi w ogóle nie miałam styczności. Do kilku chciałam podejść, lecz w tej chwili nie to było głównym celem. Nie minęła minuta, a moim oczom rzuciło się dobrze znane nazwisko. Przyjrzałam się kolejno opisowi, jak i zdjęciu. Wykonałam w ich stronę kilka niepewnych kroków. Przejechałam delikatnie palcami po gładkiej powierzchni... 
- Gilbert...? - wyszeptałam, przyglądając się płaskiemu nagrobkowi, jak zahipnotyzowana. Przed oczami miałam jego twarz. Widzę, każdy, najdrobniejszy szczegół jego rys. Tak, to właśnie on nawiedzał mnie w snach. - Przypominam sobie. Nasze pierwsze spotkanie, czyli jakże urocze mierzenie do siebie nawzajem z broni. Ten moment, całkowitego upicia się. Plaża, zakupy... Gdy prawie wpadłam pod samochód, dwa magiczne słowa. Poród i... t-ty... - zwróciłam wzrok, wydostający się zza zaszklonych oczu prosto w jego stronę. Znowu będę się obwiniać, gdy tylko skrzyżuję z nim swoje spojrzenia. 
- Powinieneś to wziąć... - wyszeptałam, w końcu wyciągając spod płaszcza czarne nakrycie głowy. Pamiętam moment, gdy nałożył mi go na głowę. Teraz, niech zdobi jego czuprynę. - Proszę... - dodałam, wyciągając przedmiot w jego stronę.
<Yuriś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz