Stałem zamurowany w miejscu, patrząc jak mężczyzna znajdujący się przy mnie płacze. I co ja mam teraz zrobić? Nie chciałem go doprowadzać do płaczu... Po prostu uważam, że to co zrobiliśmy jest nieodpowiednie... I jak mamy teraz ze sobą rozmawiać? Ja szczerze nie potrafię spojrzeć mu w oczy.
- Spokojnie.... - niepewnie ująłem jego dłoń i pogładziłem jej wierzch. - Nie odejdę... Nie tym razem... - spuściłem wzrok na podłogę i jakoś tak poczułem, że chcę tu zostać.
Jednakże puściłem jego rękę i uśmiechnąłem się słabo. Czy to będzie dobrze jeśli zostanę? Czy może sobie pójść? Naprawdę już nie wiem... Nie chcę żeby były potem z tego kłopoty.
- Zostanę... - szepnąłem jakby sam do siebie i zdjąłem z siebie zimowe odzienie, które zdążyłem ubrać.
Czułem jak Rosjanin uważnie obserwuje każdy mój ruch, chyba bał się, że w ostatniej chwili postanowię zwiać. Westchnąłem cicho i odwiesiłem kurtkę na wieszak.
- Może zanim przejdziemy do jakiejkolwiek rozmowy to posprzątamy ten bajzel? - zaproponowałem, wskazując na walające się po salonie ubrania, nie wyglądało to zbyt zachęcająco...
Viktor jedynie pokiwał głową i już uspokojony bez słowa poszedł zacząć zbierać brudne ciuchy.
Kiedy ten się trudził tutaj ja postanowiłem pójść na górę ogarnąć ten burdel... I nie powiem, że było to przyjemne doznanie. Wszystko się lepiło od wiadomo chyba czego i nie szło się nie natknąć na tą białą maź... Co my tu odczyniliśmy?
- Yuri...? - odwróciłem się w stronę Rosjanina stojącego w drzwiach. - Skończyłeś już...?
- Ta... - odetchnąłem cicho i spojrzałem na reklamówkę wypełnioną papierami, a także śmieciami. - Trzeba to tylko wyrzucić...
Popatrzył to na mnie, to na reklamówkę, którą gwałtownie chwycił i wyniósł z pokoju. Uśmiechnąłem się pod nosem i zerknąłem dyskretnie na łóżko. Chyba jak na razie nie będę się do niego zbliżać, dla własnego bezpieczeństwa psychicznego. W końcu nie wiadomo co może się jeszcze wydarzyć.
Po chwili zszedłem na dół gdzie na kanapie siedział spokojnie Viktor. A jednak nie... Gdy tylko się zbliżyłem, mężczyzna cały się spiął i uśmiechnął się do mnie wymuszonym uśmiechem. Skrzywiłem się i niechętnie siadłem obok niego. W sumie kanapę też bym wolał unikać... No i zapanowała cisza na wieki, wieków... Ani ja, ani on nie zamierzaliśmy się odezwać. Siwus ciągle tylko bawił się swoimi palcami, a ja nie mając nic do roboty, po prostu siedziałem cichutko.
- To ten no... Jak ci się podobało?
Co? Przepraszam bardzo, czy ja się przesłyszałem? Czy on mnie właśnie spytał czy podobał mi się nasz stosunek? Nie no... Zajebiste pytanie, brawo Viktor. Jesteś po prostu mistrzem w zadawaniu genialnych jak twój mózg pytań. I co ja mam teraz powiedzieć? Chyba pozostawię to bez komentarza.
Odchrząknąłem cicho i odwróciłem wzrok w bok.
- Mogę zachować opinię dla siebie...? - mruknąłem pod nosem, a Rosjanin spuścił głowę. Czyżby liczył na inną odpowiedź?
Przecież mu nie powiem, że było zajebiście i możemy to nawet teraz powtórzyć! Choć... Nie. Może i było fajnie, ale to wszystko było spowodowane przez alkohol. Teraz już sam nie potrafię określić naszych relacji. Cholera....
Zarumieniłem się lekko i podciągnąłem kolana pod samą brodę, patrząc byle nie na Viktora. Przez niego serce wali mi jak szalone...
< Viktor? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz