Inne strony

piątek, 24 lutego 2017

Od Vane CD Kiba

- Zostaw mnie - warknęłam, prawie przez łzy.
Uczucie bezradności, przerosło mnie. Po mym policzku spłynęła mała kropelka. Wciąż wrogim wzrokiem wpatrywałam się w żółte oczy chłopaka. 
- Spokojnie, kochanie - zbliżył się do mojego ucha. - Pocieszę Cię - wyszeptał, uśmiechając się.
Ponownie zanurzył swe usta w moich. Zacisnęłam pięści, wciąż starając się w jakikolwiek sposób uwolnić. "Vane, skup się" - przemknęło mi przez myśl. Może mu sprawiało to przyjemność, lecz dla mnie były to same tortury... Kilka sekund później, zawisł nade mną, wciąż dumnie się uśmiechając.
- Poddaj się... Nie dasz rady uciec - przyglądał się moim krwisto czerwonym oczom. 
Mój przyśpieszony oddech, nie pozwolił na wypowiedzenie ani jednego słowa. Wciąż się wierciłam.
- Przestań się opierać - wyszeptał, przejeżdżając językiem po mojej szyi.
- Nie... Nigdy nie przestanę! - krzyknęłam tak głośno jak tylko potrafiłam. - Do końca moich dni... Dopóki starczy mi sił, będę z tobą walczyć! - warknęłam, patrząc na niego zabójczym wzrokiem. - Zrobię co w mojej mocy aby uwolnić się od Ciebie! - chłopak odruchowo zasłonił moje usta dłonią.
Wtedy miałam okazję. Szybko odepchnęłam go od siebie i podniosłam się z ziemi. Wzięłam do rąk nóż i skierowałam go prosto na niego.
- Nie wygrasz ze mną - wyszeptałam, zdyszana. - Nigdy!
- Kochana... Dlaczego mi to robisz? - przybrał smutny wyraz twarzy. - Chcę dla Ciebie dobrze! - spojrzał na mnie uroczym wzrokiem.
- Nie jestem dziwką, która puszcza się z obcymi - "Chyba nie mówisz o sobie" ~ dodałam w myślach. - I nie dam się tobie - zaprzeczyłam stanowczo głową, stabilizując oddech.
Dostrzegłam jego ruch palcami. Co prawda, wytrącił mi nóż, lecz ja w ostatniej chwili zatrzymałam go siłą woli. Zastygł w bezruchu.
- Spróbuj się do mnie zbliżyć, a zaprezentuję swe inne moce - ostrzegłam, podnosząc swe bronie z ziemi. - Poczekaj, zaraz wrócę - wybiegłam z pokoju, prosto na dół.
Wparowałam do salonu, gdzie leżał Rocket. Spał, tyle dobrze... Rozejrzałam się dookoła. Od razu w oczy wpadła mi jego broń. Wzięłam ją ze sobą i wróciłam z powrotem do pokoju. 
- To dla pewności - strzeliłam promieniem prosto w jego stopę. 
Nie powstała żadna rana. Sparaliżowałam jego nogę.
- Teraz możesz sobie hasać - warknęłam, odkładając broń na biurko.
Wypuściłam go z objęć swojej mocy. Mężczyzna zachwiał się i tuż przed upadkiem... Gestem ręki postawiłam go do pionu. 
- Efekt będzie się utrzymywał przez kilka godzin. Dobranoc - mruknęłam, krzyżując ręce.
<Kiba?  ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Od Kiby CD. Vane

Wykorzystałem okazję i przybrałem moją zwierzęcą formę. Skoczyłem na dziewczynę przygniatając ją do ziemi. Zmieniłem się znowu w siebie i trzymając ją za nadgarstki nadal trzymałem przy ziemi. Posłałem jej złośliwy uśmiech.
- I co teraz? - zapytałem przybliżając twarz.
- Puszczaj! - powiedziała przez zaciśnięte zęby, próbując się wyrwać. Byłem od niej silniejszy.
- Nie - uśmiechnąłem się ponownie. - Ładna jesteś, mówił ci to już ktoś?
Zacząłem się bawić jej włosami, przytrzymując jeden z jej nadgarstków łokciem.
- Będę krzyczeć - powiedziała zaprzestając prób wyrwania się.
- I co ci to da? - uniosłem brew.
- Rocket przyjdzie.
Zaśmiałem się.
- Sugerujesz, że nie dam sobie rady z jakimś głupim szopem?
- Zdziwiłbyś się.
- Huh.
Zacząłem się jej przyglądać. Ta patrzyła na mnie spojrzeniem mordercy. Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej i zacząłem ją całować po szyi. Znowu zaczęła się wyrywać. Nie przestawałem. Przygryzłem lekko skórę na jej szyi, zostawiając ślad.
- Puszczaj mnie ty cholerny--...! - nie dałem jej dokończyć bo zawisłem dosłownie centymetr nad jej twarzą.
- Jesteś taka śliczna, piękna, cudowna. Przy tobie bledną gwiazdy, a mi miękną kolana... - Vane zrobiła większe oczy i posłała mi pytające spojrzenie. - Twój uśmiech lśni niczym najdroższe diamenty, w oczach jest głębia, w której mogę utonąć, twe włosy są jak gęsty las, w którym mógłbym się zgubić. Jesteś taka zgrabna, silna, uczuciowa i mnie pociągasz...
Oczywiście nic z tego co mówiłem nie było prawdą. Chociaż? Ładna była, a to, że mnie pociąga to również jest prawdziwą częścią tego co powiedziałem.

<Vane? ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)>

Od Aryi

Desert Eagles. To właśnie do tego klanu postanowiłam dołączyć. Ich zasady i wartości przemawiały do mnie, a poza tym, tak jak inne klany, walczyli z tymi istotami nazywanymi potocznie „ludźmi”. Nienawidziłam ich, dlatego chciałam, by jak najszybciej zostali zniszczeni.
Przywódczyni bez problemu przyjęła mnie do swojej grupy. Byłam po raz pierwszy w tym mieście, więc miałam trochę czasu na zapoznanie się z nim i ogarnięcie się. Dopiero potem miały czekać na mnie obowiązki. Moim pierwszym celem był sklep spożywczy, w którym zamierzałam sobie kupić coś do jedzenia. Ten sklep, który wybrałam, znajdował się na pograniczu miasta, niedaleko niewielkiego wzgórza, na którym rósł świerkowy las.
Sklep, tak jak miałam nadzieję, był pozbawiony klientów. Sprzedawczyni na oko miała z 55 lat, jej szare włosy kontrastowały z pogardliwym błękitem jej oczu. Przyglądała mi się czujnie, a mój najmniejszy ruch wydawał się dla niej ważny. W rogu pomieszczenia tuż obok kamery monitorującej cały sklep znajdował się telewizor. Leciał w nim jakiś program propagandowy, nawołujący do walki z nadistotami. Moja ręka automatycznie sięgnęła do kieszeni spodni, gdzie znajdował się mój pistolet. Chęć zniszczenia tego urządzenia mówiącego bzdury była ogromna. Sprzedawczyni zauważyła to, co było dla mnie znakiem, że powinnam przestać.
Nie chciałam przecież zabijać człowieka już pierwszego dnia pobytu tutaj, prawda?
Uśmiechnęłam się na tyle przyjaźnie, o ile potrafiłam. Nie chcąc już dłużej prowokować kasjerki swoim istnieniem, wzięłam z regału bułki mleczne oraz wodę. Na razie tyle powinno wystarczyć. Wtedy program w telewizji się zmienił. Nadal był poświęcony istotom podobnym do mnie, ale tym razem były pokazywane listy gończe; niektóre z nich posiadały także zdjęcie poszukiwanej osoby. Wśród tych listów dostrzegłam siebie. Co prawda, zdjęcie nie należało do najaktualniejszych, ale nawet idiota rozpoznałby mnie.
Niestety, sprzedawczyni także to zauważyła. Schowała się pod ladą i usłyszałam, że zaczynała gdzieś dzwonić. Prawdopodobnie na policję.
Czyli jednak będę musiała dziś kogoś zabić. A może jak się poszczęści, to nawet kilka osób?
Powolnym krokiem podeszłam do lady i położyłam wybrane wcześniej produkty na niej. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Z wyższością przyglądałam się sprzedawczyni. Cała drżała. Bała się. Gdyby postanowiła zignorować telewizję, nie musiałaby teraz wzywać policji. Czekałam. Chciałam, by kobiecie udało się wezwać pomoc. Gdy odłożyła telefon, z jednej ze skrytek wyciągnęła broń palną. Niepotrzebnie. Próbowała wstać i prawdopodobnie zacząć się bronić, ale gdy mnie zobaczyła, broń wypadła jej z rąk, zrobiła krok w tył, a w jej oczach pojawiło się przerażenie zmieszane ze łzami.
- Proszę, nie.. – wydukała. Gra na czas? Stanęłam za ladą.
- Ojej, ojej.. – położyłam na ladzie pieniądze, tak, jakbym chciała zapłacić za towary. Odwróciłem się, by być z nią twarzą w twarz. – Pierwszy dzień tutaj i już problemy. Naprawdę nie chciałam dziś nikomu zrobić krzywdy. Ale za to będzie zabawnie. Ile ona mogłaby zapewnić mi radości, godzinkę, dwie, zanim umrze? Chociaż.. nie mam teraz czasu. – w mojej głowie zrodził się dość ciekawy plan. Zbliżyłam się do kobiety. W mojej prawej dłoni znajdował się ostry nóż myśliwski. - Proszę Pani, taka rada na przyszłość..- Zbliżyłam broń do jej twarzy – na przyszłość, która nie nadejdzie. – uśmiechnęłam się szeroko, nóż przesunęłam do jej gardła. – powinna pani mieć trochę wiary w ludzi i nie ufać ślepo telewizji. Bo może to się bardzo źle skończyć. – Zanurzyłam sztylet w piersi kobiety. Jej usta ułożyły się w grymasie bólu, a kolejny oddech był już ostatni.
Zadowolona z siebie, wzięłam moje zakupy z lady i wyszłam ze sklepu. Schowałam je do wielkiej torby, którą miałam na plecach, gdzie znajdowały się moje wszystkie rzeczy, jak ciuchy i bronie. Nie było tego dużo, ale mi wystarczyło. Moim planem było teraz spalenie tego miejsca, na szczęście cały sklep był drewniany. Dotknęłam świerkowych drzwi dłonią. Pod moim dotykiem się zapaliły. Potem wykonałam jeszcze jeden ruch ręką, by z częścią ściany stało się to samo. Stałam jeszcze przez chwilę przed płonącą budowlą, podziwiając to, z jaką prędkością ogień powoli zjada kolejne części sklepu. W okolicy nie znajdował się ani jeden budynek wyglądający na zamieszkały, więc nikt nie mógł wezwać straży pożarnej, by zapobiec katastrofie. Gdy usłyszałam syreny policyjne dobiegające z daleka, udałam się w stronę lasu, by w nim się schować. Już wcześniej udało mi się zauważyć miejsce na wzgórzu, które idealnie nadawałoby się do obserwowania całej sytuacji z daleka.
Na moje miejsce docelowe udało mi się dotrzeć, zanim policjanci dotarli do sklepu. Widok był niesamowity. Płonąca budowla, reszta domów pozostawiona w ciszy i uśpieniu, nie zdawała sobie sprawy ze zbliżającego się niebezpieczeństwa. A wszystko to otoczone przez malownicze wzniesienia i las. Usiadłam na jednym ze ściętych drzew, a mój pojemny plecak postawiłam obok. Wyjęłam pistolet, odbezpieczyłam go. Magazynek był pełny. Chciałam zacząć obserwować poczynania policjantów, ale coś, a może ktoś, rozproszyło moją uwagę. Szybko wstałam. Ktoś mnie obserwował. Kolejna ofiara, człowiek czy policjant? Ktoś taki jak ja? Cichy szelest. Odwróciłam się w jego stronę i wycelowałam. Palec cały czas miałam na spuście gotowy, by w każdej chwili posłać śmiercionośny pocisk. Między drzewami, w ich cieniu, znajdowała się czyjaś sylwetka.
- Pokaż się. Kim jesteś? – Wypowiedziałam bez żadnych emocji, czekając na ruch nowego towarzysza.


<Ktoś?>

Arya "Ace" Nygma


Kto boi się śmierci, nie nadaje się też do życia na świecie.

Imię i nazwisko: Arya Nygma
Pseudonim: Ace (z ang. "As")
Płeć: Kobieta
Wiek: 20 lat
Rasa: Kot perski
Orientacja: Bi
Zauroczenie: Czy ktoś byłby w stanie ją pokochać, albo raczej czy ona byłaby w stanie? Zazwyczaj są to przelotne romanse, kończące się śmiercią jej "ukochanego".
Klan: Desert Eagles
Stanowisko: Żołnierz
Żywioł: Ogień i Umysł
Moce:
- całkowita kontrola nad ogniem, zazwyczaj kontroluje go ruchami dłoni
- widzi w ciemnościach
- dzięki kontroli nad ogniem nie może się poparzyć ani spalić, ponadto jej skóra jest zawsze ciepła, co czyni ją odporną na niskie temperatury
- wytwarza iluzje, ale nie mogą one zranić przeciwnika
- ze względu na jej niestabilność emocjonalną, wyniknięcie do umysłu Aryi jest niemal niemożliwe
Umiejętności: Jedyne, w czym jest dobra to walka. Miecze, łuki, sztylety, pistolety? Nieważne co, wszystkim dość dobrze potrafi się posługiwać, ale najbardziej lubi sztylety do rzucania, noże i miecze. Dała by radę zabić dosłownie wszystkim; kamieniem, cyklem czy nawet gołymi rękami. Jak na dziewczynę jest silna i wytrzymała, ale jest to spowodowane tym, że dużo ćwiczy i jest wysportowana. Jeszcze jedną jej umiejętnością jest konstruowanie bomb i innych ciekawych mieszanek wybuchowych oraz trucizn.
Charakter: Arya już od dzieciństwa była inna, dziwna. Jakie ma wspomnienia o rodzicach? Ich miłość do niej, a może wręcz odwrotnie, nienawiść? Nic z tych rzeczy. Jedyne, co pamięta to swoją fascynację i radość, gdy jako sześcioletnie dziecko zabiła ich podczas snu. Już wtedy widziała rzeczy, które nie istnieją, oraz słyszała głosy, niewypowiedziane przez kogokolwiek. To wszystko pogłębiło się, gdy dziewczyna została porwana przez grupę ludzi, którzy wcześniej poszukiwali jej rodziców. Właśnie tam dziewczyna po odkryciu jej umiejętności została poddana przeróżnym eksperymentom oraz torturom, dzięki czemu uodporniła się na ból. Poddano ją też treningowi. Celem tych ludzi było stworzenie z Aryi żołnierza do walki z innymi nadnaturalnymi. Z początku udawało to się, nawet dziewczyna słuchała rozkazów dowódcy. Wszystko to zmieniło się w dniu jej szesnastych urodzin, gdy nauczyła się kontrolować ogień. Wtedy zrozumiała, że nienawidzi ludzi. Spaliła cały ośrodek, w którym była przetrzymywana. I spodobało jej się to. Pokochała ogień. Czy jest piromanką? Możliwe. Po tym wydarzeniu wysłano za nią list gończy.
Jaka jest teraz? Uśmiech praktycznie zawsze gości na jej twarzy, ale nie z radości. Nie jest on zwykły, bardziej podchodzi pod ,,szalony”. Często i bez powodu się śmieje, rozmawia sama ze sobą (to akurat stara się ograniczać). Jej oczy są puste i bez wyrazu, gdy z kimś rozmawia, to utrzymuje nieustanny kontakt wzrokowy z tą osobą. Zdarza jej się mówić coś bez sensu lub odpowiadać zagadkami. Dla dziewczyny nie istnieje coś takiego jak „przestrzeń osobista”, którą często narusza. Okazywanie jakichkolwiek uczuć przychodzi jej z trudem, niektórych nawet sama nie czuje. Nie potrafi też poprawnie odczytywać intencji i uczuć innych osób, nie rozumie ludzi i otaczającego świata. Nie jest wybuchowa, wręcz przeciwnie, nic nie jest w stanie jej zdenerwować. Mimo takiego spokoju ma sadystyczne i masochistyczne skłonności. Jest brutalna, okrutna, a słowo ‘litość” dla niej nie istnieje. Zadawanie i otrzymywanie bólu jest jej sposobem na ukojenie myśli. Jak można się domyślić, lubi widok krwi. Bez mrugnięcia okiem kłamie.
Jedną z charakterystyczną cechą kotów jest chodzenie własnymi ścieżkami. Podobnie postępuje Arya. Znajduje własną drogę do osiągnięcia celu. Mimo to bezwzględnie słucha i wykonuje rozkazy przywódcy jako żołnierz. Jest to jedyna osoba, która może mieć jakikolwiek wpływ na dziewczynę. 
Arya jest także samotniczką, stara się być na uboczu. Jest doskonałym słuchaczem, potrafi dochować sekretów. Sama nie lubi mówić o sobie zbyt dużo, na pytania odpowiada wymijająco lub prawie wcale. Mimo wszystkich swoich negatywnych cech stara się zachowywać jak normalny człowiek; gdy ma ,,lepszy dzień" potrafi być nawet miła. 
Cechy Charakterystyczne: Uwagę mogą przykuć jej długie i fioletowe włosy. Poza tym jako kobieta została hojnie obdarzona przez naturę. Na jej ciele znajduje się wiele blizn; zazwyczaj przyjmujących jakieś kształty jak np. gwiazdy. Najwięcej ma ich na udach oraz rękach. Każda z blizn ma znaczenie – jedna kreska oznacza jedną zabitą osobę. Z powodu dość częstego okaleczania się dziewczyna prawie zawsze ma na sobie jakiś opatrunek.

Ciekawostki:
- Lubi jeść, czego po niej nie widać
- Najbardziej lubi gofry i lody; lody potrafi jeść nawet w najmroźniejszą zimę (Ja też OwO dop. Tsume)
- Nawet w formie ludzkiej silnie wpływa na nią kocimiętka
- Nienawidzi wszystkich ludzi
- Nie lubi spać, dlatego śpi tylko wtedy kiedy to konieczne
- Jako, że temperatura otoczenia ma na nią mały wpływ, to dziewczyna często chodzi skąpo ubrana. Nie lubi gdy coś ogranicza jej ruchy
- Zawsze nosi przy sobie broń długodystansową oraz krótkodystansową i bandaże
- Dzień zaczyna od garstki lekarstw
- Kocha wszystkie zwierzęta
- Lubi zagadki
Głos: klik
Właściciel: |Howrse| Pusiek

czwartek, 23 lutego 2017

Od Shanny

- Mnie się czepiasz o sierść, a sam wrzucasz swoje włosy z nóg do jedzenia - zirytowany głos doszedł do mojej głowy z dosyć długim opóźnieniem. - Jest zbyt długi jak na nogę jednak... Snow! Nie mów, że to łoniaki! - krzyknął inny głos.
- Black!
- O nie, ja tego nie jem. Daj mi coś innego - bolało mnie całe ciało i nawet nie mogłam się ruszać.
- Bawią cwheię jego włosy łonowe? - usłyszałam zgryźliwą uwagę.
- Black! To nie z tego miejsca!
- Czyli z twoich czterech liter?!
Nagle rozmowa się urwała. Starałam się podnieść, ale wydawało mi się, że jakiś potworny ciężar przygniata mnie do czegoś... miękkiego. Tak, to dobre słowo, które opisywało coś, na czym leżałam. Problemem był nie tylko ból, ale także to, że nie mogłam się poruszyć. Otwieranie oczu także sprawiało mi niewielką trudność. Na samym początku nie licząc dziwnych głosów, widziałam białą mgłę porośniętą z góry i dołu czarnymi lianami, którymi to były moje rzęsy. Następnie ta dziwna blada powłoka zamieniła się w jaskrawe światło, zamieniające się w szaro biały sufit z dziwną żarówką na środku. O dziwo blask mnie nie poraził w oczy. Odwróciłam głowę w bok z małym wysiłkiem. Ciężar, który dalej mnie trzymał w łóżku, utrudniał także oddychanie.
- Ty, łoniak, obudziła się - usłyszałam nieco bardziej wyraźny głos. Widziałam mały szary pokoik z jedną szafą i małym biurkiem z jednym krzesłem. W progu bez drzwi pojawił się jakiś wysoki mężczyzna, ubrany w gruby czarny kożuch, z lekkim zarostem na twarzy oraz nieco wyłysiały. Między jego nogami przemknęłam coś czarnego i długiego, to coś po chwili wskoczyło na łóżko.
- Black, złaź z niej - powiedział niski donośny głos. Spojrzałam w niebieskie oczy kota, który uważnie mi się przyglądał i wąchał. - I tak jest cała połamana.
- To jej już nie mam co łamać - wybroniło się zwierze. Jakie było moje zdziwienie, gdy się okazało, ze ten czarny kot gadał. No ale jeśli są ludzie-sowy, to czemu koty mają nie gadać? Tak w ogóle, gdzie ja się znajduje? Starałam się podnieść, ale ten dziwny ciężar dalej utrzymywał mnie w bezruchu.
- Gdzie jestem? - wyszeptałam te słowa, jakby mój głos gdzieś zaniknął. Może tak było i nie zdawałam sobie z tego sprawy. Mężczyzna usiadł na tym jednym krześle przy stoliku, a czarny kot, który z tego co zauważyłam nazywał się Black, zeskoczył z łóżka i pognał na kolana zapewne swego pana.
- U łowców - odpowiedział kot, który nagle wskoczył na mnie i wbił pazury w głowę.
To nie był mój czarny kocur.
~~~
- Ej, młody - poczułam jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłam oczy i zobaczyłam starszego mężczyznę w czarnych garniturze. - Jesteśmy na miejscu - powiedział. Skinęłam głową i wstałam, w tym momencie zapominając o dziwnym śnie. Wzięłam swoją torbę i zarzuciłem je na ramię, po czym wyszłam z samochodu, który był moja podwózką do domu. Zapłaciłam mężczyźnie należytą mu pensję za przywiezienie mnie do tej dzielnicy. Sprawdziłam zawartość torby - książka dalej tam się znajdowała. Zamknęłam torbę i ruszyłam przed siebie, aby znaleźć się w domu, za nim zapadnie mrok.
Droga miała mi przebiec spokojnie, tego chciałam, ale coś dziwnego przykuło moją uwagę. Był to bowiem jakiś mężczyzna. Ale nie on mnie zdziwił, tylko to, co robił. Schylał się i wyciągał trawę, która znajdowała się miedzy chodnikiem. Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę wzrok. To było dziwne, bardzo, jak i podejrzane.
- Co ty robisz? - zapytałam obojętnie, chociaż w duszy chciało mi się śmiać.
- Zbieram trawę, nie widać?


<Hige?>

Shanna "Chell" Delay


"- Jak można od czegoś uciec po to, by do tego wrócić? - pyta dziewczynka.
- Okrążając świat - odpowiada czarny kot.
- Mały ten świat - odwróciła od niego wzrok.
- Mniejszy, niż ci się wydaje - zniknął"

Imię i nazwisko: Shanna Delay
Pseudonim: Chell
Płeć: Kobieta
Wiek: 21 lat
Rasa: Ryś
Orientacja: Biseksualna
Zauroczenie: -
Klan: Spirit of Shining Star
Stanowisko: Zwiadowca
Żywioł: Umysł i Ciało
Moce:
- Energia - gdy jest wyczerpana, może pobrać z najbliższego ciała energię;
- Zamiana - potrafi stać się ciałem niematerialnym, coś podobnego do ducha;
- Pochłanianie - w gwieździste noce jest silniejsza, ponieważ pobiera energie z gwiazd oraz pełni księżyca;
- Blokada - może zablokować swoje myśli, dzięki czemu nie działa na nią żadna moc związana z umysłem czy psychiką;
- Magia Krwi - przy większej energii może kierować ciałem osobnika, za pomocą tkania jego krwi.
Umiejętności:  Gdy była mała, okazało się, że ma delikatny głos, który usypia dzieci. Jej ulubioną piosenką jest "Pijany Wielorybnik", który często sobie nuci. W dni, kiedy nie ma na nic ochoty, bierze do ręki kawałek węgla, papieru i rysuje swoją pierwszą myśl - najczęściej są to dziwne i mroczne sceny, z jakimiś demonami czy diabłami, ale zdarzy jej się narysować ładny krajobraz nocą, albo zwierzę. Lubi jeździć na łyżwach, odstresują ją to. Potrafi wykonać jakiś obrót, jeździć do tyłu, ale jakąś słynną łyżwiarką nie ma zamiaru zostać. Ma rękę do roślin. Wykazuje się dużą inteligencją i łatwością przystosowania wiedzy, a do tego łączenia faktów, szkoda tylko, ze szybko o wszystkim zapomina. Dawniej pogrywała sobie w kosza, ale teraz pewnie wyszła z prawy. Interesuje się także robieniem zdjęć, gdzie często mówi "Muszę spełnić swoją inspiracje". Tajemnicą jest to, że jest świetnym strzelcem. Od małego trenowała strzelanie do celu, wiec bez problemu ustrzeli ci małego ptaszka w locie.
Charakter: Cicha i zamknięta w sobie dziewczyna, która nienawidzi całego świata, a raczej ludzi. Nie dopuszcza do siebie nikogo, jest oschła i obojętna na wszystko. Wydaje się arogancka, gdy mówi jedynie o swoim zdrowiu, oraz prostacka, gdy uważa, że ma rację. Nie posiada samooceny, wyszło tak, że nigdy nie myślała o sobie w sposób negatywny, czy pozytywny. Słowa innych także ją nie obchodzą, uważa, że każdy powinien zajmować się swoimi sprawami i nikogo nie powinna obchodzić ona. Jest samowystarczalna i nie potrzebuje nikogo. Dawniej wpadała się w liczne bójki, nie panowała nad swoimi emocjami, uważała się za najlepszą, aż przytrafili się pewni ludzie, którzy to zmienili. Teraz, chociaż jej trudno, trzyma się zasad. Uwielbiała je łamać, dlatego teraz trudno jej być spokojną. Dalej potrafi wpaść w niekontrolowaną furię gniewu, ponieważ w dalszym ciągu nie potrafi sobie radzić z emocjami. Dlatego też nie ma cierpliwości i łatwo jest ją wyprowadzić z równowagi, jak i ją obrazić. Ale stara się być na wszystko obojętna. Nie jest wredna, czy miła. Po prostu oschła, obojętna i nic więcej. Często używa ironii czy sarkazmu, aby podkreślić głupotę drugiej osoby. Jest uczulona na idiotów, dlatego z takimi stara się nie mieć do czynienia. Głupi ma zawsze szczęście, więc ona może źle wyjść na to wszystko. Ciężko jest jej złapać z kimś rozmowę, unika wielu tematów, bardzo wielu, dlatego nie potrafi nawiązać żadnych znajomości. Ale to dobrze, bynajmniej tak twierdzi. Nie ma żadnych zobowiązań wobec drugiej osoby, nie musi się nikim martwić i nikogo bronić. Nie musi się wysilać na jakiś uśmieszek, o który trudno u niej. Rzadko się uśmiecha, prędzej rozbawi ją coś sadystycznego, jak rozjechane zwierzę, czy powieszone ciało na drzewie. Jakoś uwielbia patrzeć na śmierć i ból. Te rzeczy były z nią nierozłączne, przez co ma małe problemy z odnalezieniem swojego miejsca. W końcu we wszystkich klanach panuje spokój, a ona czasem taka nie potrafi być.
Cechy charakterystyczne: Uszy w ludzkiej postaci | Blade znaki wokół czerwonego oka | Dwukolorowe tęczówki - niebieski i czerwony | Włosy białe jak śnieg
Ciekawostki:
- Felek to jej najukochańszy pluszak, w postaci czarnego kota. Nie pozwala nikomu go dotykać. W tej kwestii jest najbardziej egoistyczna i prostacka, jak nikt inny;
 - Ma uczulenie na pomarańcze - powodują one u niej gorączkę i wymioty. Kiedyś ktoś jej wmówił, że jest w ciąży - wtedy jeszcze nie znała swojego uczulenia;
- Często ma sny z udziałem czarnego pluszaka, który zmienia się w prawdziwe zwierze i rozmawia z nią. W sumie to on jest jej największym przyjacielem jak i towarzyszem. To on odpowiada na jej wszystkie pytania.
Głos: klik
Właściciel: |Howrse| Pandemonium

wtorek, 21 lutego 2017

Od Horo

Siedziałam sobie w pokoju i czytałam mangę. Dzień był słoneczny ani chmurki na niebie. Postanowiłam nie siedzieć tak w pokoju i rozprostować kości. Przechadzałam się aktualnie po lesie,
świeże powietrze! Wiatr wiał w moją stronę i rozwiewał mi włosy. Nieopodal zauważyłam postać, zielonowłosą kobietę, wydała mi się sympatyczna więc podeszłam...
-Kim jesteś?-zapytałam ją a ona gwałtownie się odwróciła i popatrzyła na mnie, dzięki temu zauważyłam jej szare oczy.
-Jestem Lithaen. -odpowiedziała kobieta tajemniczo. -A ty?-
-Ja jestem Horo, z klanu Travelling stars.-Uśmiechnęłam się, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Zapadła cisza. Nie miałam tematu do rozmowy...
-A więc ja już pójdę-powiedziałam do Lithaen. -Do zobaczenia -uśmiechnęłam się i odeszłam. Przez cały dzień błąkałam się po lesie, spacerowałam po polanach itd. Zapadł zmrok więc ruszyłam w stronę Pokoju... Ale się zgubiłam. Wszystko dookoła mnie wydawało się takie obce... Nie powinnam zapuszczać się w te tereny. Przemieniłam się w wilka, żeby wyczulić mój zapach. Nie poczułam zapachu moich rzeczy, ale kogoś obcego. Morze ten ktoś miał dobre intencje? Podążyłam za zapachem. I moim oczom ukazał się...

<Ktoś?>


poniedziałek, 20 lutego 2017

Od Vane CD Kiba

Tym razem znacznie szybciej zbliżyłam się do drzwi. Były one uchylone, więc z łatwością wydostałam się z pokoju. Zeszłam ze schodów, prosto na dole piętro.
- Co chcesz zjeść? - zapytałam, podchodząc do białej lodówki. - Jogurt... Albo jak chcesz zamówię pizzę... - mruknęłam, przyglądając się pustym pułkom.
- Nie jestem głodny - rozłożył się wygodnie na kanapie. - Może twój przeuroczy pupilek by coś zjadł? - wyszczerzył się w kierunku Rocket'a.
- Za pupilka, to ja Ci zaraz łeb odstrzelę - warknął, przyglądając się uważnie broni, która leżała kilka metrów dalej.
Szybko odwróciłam się w ich stronę.
- W tym domu nikt nikogo nie zabija - powiedziałam, spoglądając to na jednego, to na drugiego.
- Oczywiście! - Kiba przytaknął jednoznacznie głową.
*** Not wena, magicznie przenosimy się do ( ͡° ͜ʖ ͡° )***
Zasiadłam jak zwykle przy swoim czarnym laptopie. Odłożyłam na bok kubek z gorącym kakaem, po czym otworzyłam
klapkę.
- A ty nie idziesz spać? - zapytał chłopak, wygodnie rozkładając się na moim łóżku.
- Tak dla twojej świadomości. Cierpię na bezsenność - oznajmiłam, wpatrzona w ekran startowy.
Słysząc jego kroki, me ciało tak jak wcześniej przeszły zimne dreszcze. Spojrzałam na mały pistolet, który trzymałam
na półce pod biurkiem. Ukradkiem uchwyciłam go w ręce, po czym szybko przeniosłam się za chłopaka.
- Bez żadnych gierek - mruknęłam, kierując pistolet prosto na niego.
- Powiedziałaś, że w twoim domu się nie zabija - uśmiechnął się szeroko, podnosząc ręce do góry.
- A czy wyglądam na osobę, która trzyma się reguł? - wciąż przytrzymywałam broń na tej samej wysokości.
- Raczej nie - odtrącił moją broń... Psychokinezą?
W jednym momencie zbladłam i odsunęłam się o krok do tyłu.
<Kiba? ( ͡° ͜ʖ ͡° )>

OD Resney CD Hige

Popatrzyłam na niego z irytacją. Wyszłam z samochodu, wywracając oczami. Spojrzałam na ochronę.
- Słuchaj, a...
- Cii! - popchnęłam go do samochodu, zamykając drzwi. Leżeliśmy z tyłu na siedzeniach. Gestem mu pokazałam, by był cicho. Lekko wystawiłam głowę, by sprawdzić, czy jeszcze tam stoją. Strażnicy, spojrzeli w stronę auta. Gdy zaczęli iść w przeciwnym kierunku, wyszłam z auta.
- Szybka reakcja...
- Nie gadaj, tylko bierz torby, ja wezmę resztę - otworzyłam bagażnik, a gdy miałam wziąć rzeczy, ten pokazał mi gestem, żebym się odsunęła i wziął wszystkie rzeczy na swoje barki i ręce. Wywróciłam oczami i założyłam bluzę, a potem zapukałam do drzwi. Otworzył nam czerwonowłosy mężczyzna w garniturze.
- Seven! Wchodźcie - szybko weszliśmy, a ten zamknął drzwi. Wskazałam Hige'owi miejsce, gdzie ma odłożyć rzeczy. Mężczyzna popatrzył na mnie i zdjął okulary.
- Ale wyrosłaś - przytulił mnie i poczochrał po głowie - co tym razem chcesz zrobić, siostrzyczko?
- Two! - skarciłam go wzrokiem - możesz sobie odpuścić? - wyrwałam się z jego objęcia.
- Urocze - powiedział Hige, patrząc na mnie. Wywróciłam oczami.
- Dobra. Ile potrzebujesz czasu na skok, a ile na akcję?
- Na skok potrzebuje paru godzin, by ogarnąć ich zabezpieczenia. Jak dobrze pójdzie, za pięć dni zaczniemy akcję.
- A musi dobrze pójść?
- Tak. Od tego zależy anonimowość mojego klanu - nabrałam bardziej poważnego głosu. Brat położył rękę na moim policzku i ucałował w czoło.
- Jak zawsze...
- Greogry, nie mam 5 lat! - warknęłam, biorąc jedną torbę i poszłam do mojej pracowni. Podpięłam wszystko do komputera i zaczęłam sprawdzać strony, a przy okazji uruchamiając wszystkie potrzebne kody, by nikt nie widział, że tutaj jestem.

*parę godzin później*

Sprawdzałam zabezpieczenia, które mieli podpięci w głównej bazie. Sięgnęłam po kolejną kawę, biorąc łyk. Byłam podpięta do czterech monitorów, a na każdym było co innego, w jednym pisałam nowy kod zabezpieczeń, drugi sprawdzał ułożenie kamer i alarmów, a trzeci natomiast robił przegrupowanie u tamtych w serwerze. Na czwartym, na którym właśnie pracowałam, była pisana "Gumowa firanka". Jedna z moich ulubionych niespodzianek. Ta tablecie oglądałam stronę internetową na temat Prezydenta Leafstone'a. Dla mnie to gnojek, który uważa się za najlepszego na świecie. Podłączyłam tablet do ładowania, a potem sięgnęłam po pendrive'a. Gdy zobaczyłam, że zabezpieczenie się zapisało, podłączyłam tam pendrive i dałam do skanowania i przeniesienia na to małe urządzenie. Usłyszałam skrzypienie drzwi.
- Resney, wiesz która godzina? - gdy Two popatrzył na mnie już w piżamie, spojrzałam na zegarek.
- 02:12:32, a co? - spytałam, unosząc brew. Ten zrezygnowany westchnął.
- Ile kaw?
- 4 i pół - sięgnęłam po kubek, biorąc kolejny łyk - coś ważnego? Jestem zajęta... 
- Nie możesz tego przerwać? Jutro te...
- Jutro muszę pojechać do siebie, po dysk. Potem muszę zająć się pisaniem wirusa i zmulacza - spojrzałam na niego kątem oka, a ten do mnie podszedł, omijając kable. Siedziałam, pisząc kolejne rzeczy na komputerze.
- Odwróć się - spoważniał, ale go zignorowałam - Obróć się - powiedział bardziej szorstkim głosem. Przerwałam rzecz, którą robiłam i odwróciłam się do niego.
- Co?
- Nie możesz tak funkcjonować. Kiedyś w końcu umysł tego nie wytrzyma - dał rękę na moim kolanie. Spojrzałam na niego. Miał po części rację, ale...
- Są rzeczy ważne i ważniejsze - odpowiedziałam, odwracając się i znów zaczęłam pracować. Usłyszałam jego westchnięcie i wyszedł z pokoju. Po chwili znów usłyszałam skrzypienie drzwi. 
- A ty tu po co? - spytałam, unosząc brew.

<Hige?>

niedziela, 19 lutego 2017

Od Kiby CD. Vane

   Popatrzyłem na szopa marszcząc brwi.
- Śpię u niej - uśmiechnąłem się wrednie.
- No chyba ci się coś pomyliło. Takich jak ty trzeba pilnować.
- Mówiłeś, że nie będziesz spał ze mną - oparłem się o ścianę.
- Bo nie będę!
- A więc jak chcesz mnie pilnować? - zaśmiałem się. Zwierzak zamilkł i spojrzał na mnie pełnym podejrzeń wzrokiem. Będę się go musiał pozbyć. Ale nie teraz, trochę na to za szybko.
- A więc... Jesteś jej takim pieskiem?
- Co? - zmarszczył brwi.
- No wiesz, jesteś zwierzakiem. A więc jesteś jej pupilkiem. I co, karmi cię z miski? - na moją twarz ponownie wkradł się złośliwy uśmiech.
- Ty mały...
- Ej! Co wy robicie? - zapytała zirytowana Vane, wychylając się zza drzwi pokoju.
- Nic, rozmawiamy sobie. Ale właśnie skończyliśmy - powiedziałem nawet nie patrząc w stronę Rocketa i zacząłem zwiedzać jej mieszkanie. Kiedy już skończyłem swoją małą "wycieczkę", poszedłem sprawdzić co robi Vane. Była w sypialni, przymknęła tylko drzwi, więc wystarczyło je tylko odchylić, żebym mógł widzieć co robi. Stanąłem sobie w drzwiach opierając się o ścianę. Dziewczyna odwrócona do mnie plecami zakładała właśnie bluzkę. Uśmiechnąłem się pod nosem. Kiedy mnie zobaczyła wzdrygnęła się i odskoczyła.
- A co ty tu robisz?!
- Stoję, głównie - obejrzałem się do tyłu, żeby zobaczyć czy Rocketa tam nie ma.
- Podglądałeś mnie? - posłała mi niezadowolone spojrzenie.
- Nie, po prostu przyszedłem zapytać czy bardzo będziesz jutro zajęta - podszedłem tak, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.
- Poniekąd - odsunęła się o krok. - Poza tym nawet nie próbuj.
- Czego? - skrzyżowałem ręce z szelmowskim uśmiechem.
- No... Wiesz czego. Tego w biurze, po prostu nie rób tego więcej do cholery - skrzywiła się. Zaśmiałem się cicho.
- Nie mam takich zamiarów. Tak swoją drogą...
Podszedłem by ponownie dzieliło nas kilka centymetrów i wyszeptałem jej do ucha:
- Nie mów, że ci się nie podobało.
Zaśmiałem się ponownie i odsunąłem się o krok, czekając na reakcję dziewczyny.

<Vane? >;3 >

Od Hige CD. Resney

Uniosłem brew trzymając czapkę w rękach.
- Dzięki czapce? Serio?
- Nie, na niby.
- Pytam poważnie - przewróciłem oczami.
- A ja ci poważnie odpowiadam - westchnęła. Założyłem czapkę zrezygnowany i zacząłem bardziej interesować się drogą niż dalszą rozmową.
Przez dłuższy czas panowała cisza. Wpatrywałem się w krajobraz miasta za szybą. Resney skupiona była na drodze, więc raczej nie paliła się do rozmowy. Ziewnąłem i przeciągnąłem się, nie spałem dzisiaj za dobrze. O czwartej nad ranem mój stary przyjaciel zadzwonił mi na telefon, budząc mnie. W dodatku zadzwonił tylko po to, żeby zapytać czy mam jego pożyczone pieniądze.
- Zmęczony? - zapytała, jednak byłem skupiony na tym co jest za szybą.
- Huh?
- Pytałam czy jesteś zmęczony.
- Mhm... Ta, trochę - podrapałem się po karku. - Ty jak widzę się wyspałaś.
- Można tak powiedzieć.
Ponownie zapadła cisza. Skrzywiłem się, chciałem znowu zacząć rozmowę.
- Po co to całe planowanie? Nic się nie stanie jak zaczniemy albo skończymy minutę albo sekundę później czy wcześniej.
- Wtedy cały plan szlag trafi - skarciła mnie.
- Czemu?
- No bo... Po prostu. A z resztą nie zadawaj tyle pytań - przewróciła oczami.
- Masz jakiś problem z pytaniami?
- Nie, tylko nie lubię jak ktoś za dużo gada. A niektóre pytania są zbędne. Ale niech ci będzie, zadaj jedno.
Przyszło mi do głowy jedno pytanie, i nie myśląc zadałem je.
- Masz chłopaka?
- Nie.
Zahamowała gwałtownie przez co uderzyłem głową w szybę, bo nie miałem zapiętych pasów.
- Ał! - pogładziłem bolące miejsce patrząc na nią skrzywiony.
- Ups, chyba jesteśmy na miejscu - uśmiechnęła się złośliwie.

<Resney? ;3 xD>

Horo "Ruda" Tathibana


Ludzie nie płaczą dlatego, że są słabi. Płaczą dlatego, że byli silni zbyt długo.

Imię i nazwisko: Horo Tathibana
Pseudonim: Ruda
Płeć: Kobieta w 100%
Wiek: Ma ona 19 lat
Rasa: Wilk rudy
Orientacja: Heteroseksualna
Zauroczenie: -
Klan: Traveling Stars
Stanowisko: Strażnik
Żywioł: Ogień i Woda
Moce:
- Umie oddychać pod wodą
- Ogólna władza nad ogniem
- Umie wywoływać np. deszcz, grad itd.
- Ogień nie może jej zranić
- Umie rozmawiać z podwodnymi zwierzętami
Umiejętności: Horo świetnie śpiewa, oraz bardzo dobrze maluje. Może także poszczycić się szybkością i zwinnością. Umie też nieźle gotować.
Charakter: Horo jest odważną, twardą i niezależną kobietą. nie cierpi jak ktoś jej mówi co ma robić. Są dni gdy jest wściekła na wszystko, ale są też dni gdy jest miła i przyjacielska. Nie lubi ona walki i rozlewu krwi. Ostrożnie wybiera przyjaciół czy partnerów. Na początku nikogo nie odrzuca ale też nie przyjmuje do siebie. Musi kogoś naprawdę poznać żeby nazwać go dobrym przyjacielem.
Cechy charakterystyczne: Na pewno wyróżniają ją wilcze uszy i ogon, poza tym ma wielkie znamię na dłoni. 
Ciekawostki:
- Kocha mangę i anime
- Jest wegetarianką
- Kocha wilki, psy i lisy nad życie
- Bardzo lubi jeść jabłka
- Czasem na widok krwi mdleje
Głos: klik
Właściciel: |Howrse| Lady_cokie