Inne strony

sobota, 8 kwietnia 2017

Od Vane CD Kiba

Wciąż nie docierał do mnie sens tego co wydarzyło się kilkanaście minut temu. Tsume jak zwykle musiała iść w naparte, aż nagle... Cholera wie dlaczego zakręciło mi się w brzuchu i musiałam szybko wybiec z pokoju. W łazience, która znajdowała się dosyć blisko miejsca rozmów, zwymiotowałam. Później znowu wróciłam, kontynuowałam rozmowę na temat naszego rozejmu... Tsume się porządnie wk*rwiłą i wyszła. Za nią poleciał Chu, a Resney pozostała sama na sali, podczas gdy ja i Kiba również udaliśmy się w stronę wyjścia. Tak znalazłam się w swoim samochodzie, ponownie prowadzonego przez żółtookiego mężczyznę. Jego głos, przerwał mi rozmyślanie...
- Więc... Co się stało? - zapytał.
- W sensie? - uniosłam jedną z brwi, patrząc na niego pytająco.
- Jak wybiegłaś, na zebraniu. Coś ci jest?
Skrzyżowałam ręce w okolicach brzucha, wciąż odczuwając nieprzyjemny ból. Mimo wszystko, zaprzeczyłam jednoznacznie głową.
- Nic mi nie jest, po prostu lekko się zestresowałam i musiałam zaczerpnąć powietrza - powiedziałam szybko, sięgając dłonią po butelkę wody.
- Na pewno?
- Tak, na pewno - przytaknęłam delikatnie głową.
***
Dojechaliśmy do domu około godziny siedemnastej. Jak najszybciej wygramoliłam się z samochodu i wbiegłam do domu. Był otwarty, co jednoznacznie mówiło, że Rocket już wrócił. Posłałam mu przelotne spojrzenie, podczas wbiegania na górne piętro domu. Wparowałam do łazienki i szybko zrzuciłam z półki koszyczek z tabletkami. 
- Przeciw bólowe? - uniosłam brew, patrząc na żółte pudełeczko. - A może lepiej te na zatrucie pokarmowe? - pytałam samą siebie.
Ostatecznie wybrałam te przeciwbólowe, żeby czasami nie zaszkodzić sobie mocniejszymi tabletkami. Wyszłam ze środka pozostawiając syf na całej powierzchni podłogi łazienki. Naprzeciwko drzwi stał Kiba, opierający się o ścianę. 
- Słucham teraz. O co chodzi? - zapytał, najprawdopodobniej dostrzegając za mną kilkanaście pudełeczek.
- To? - odwróciłam się. - Niee... To Rocket szukał tabletek na ból głowy! - uśmiechnęłam się niepewnie. 
Chyba w nieodpowiednim momencie dostrzegłam, że szop cały czas stał obok wpatrzony w nas. Uśmiech lekko się zmniejszył, a ja zaczęłam szukać kolejnej wymówki.
- Na zebraniu zrobiło mi się nie dobrze, okay? Nie zrozumiecie, to są kobiece sprawy - wyminęłam ich szybko.
- Ale i tak nie masz tych dni - wyczułam jego uśmiech za mną.
"Dzisiejsza noc, no k*rwa. Chyba się nie wywinę typową gadką kobiet..."
- Co ty tam wiesz! Idę... Spać, bo... Bo jestem zmęczona! - krzyknęłam, zatrzaskując się w swoim pokoju. 
***Noc ( ͡° ͜ʖ ͡°)***
"Mdłości, złe samopoczucie, zawroty głowy, wymioty..." - prześledziłam wzrokiem kilka diagnoz, które właśnie wpisywałam w okienko wyszukiwarki. Kiba już dawno zasnął w moim łóżku, więc miałam pewność, że nie widzi jasnego ekranu laptopa. "Te cztery objawy mogą wskazywać na pojawienie się ciąży u kobiety, lecz są też oznaką innych chorób..." - widząc pierwsze zdanie, od razu przed oczami pojawił mi się dzisiejszy poranek. Zamknęłam kartę, tak samo szybko jak klapkę laptopa. "DZIECKO?!" - moja dusza wyzierała się z przerażenia, ale z zewnątrz nic nie było widać. "To jeszcze nie jest pewne, Vane... Może po prostu jesteś chora na coś... Tam..." - uśmiechnęłam się, starając pocieszyć samą siebie.
Na palcach udałam się w stronę łazienki. Wśród porozrzucanych pudełeczek, dostrzegłam jedno charakterystyczne. Z małym dzieckiem na opakowaniu...
- To miało być tylko do sprawdzania się po imprezach... - szepnęłam, domykając drzwi.
Wzięłam przedmiot do ręki i spojrzałam do środka. Jeden, nie zużyty test...
Wykonałam wszystkie czynności według instrukcji umieszczonej na opakowaniu. Teraz musiałam czekać dziesięć minut, aż ukaże się wynik... Wpatrzona w naścienny zegar, czekałam... 
***10 minut później..***
- NO NIE! - wydarłam się, kurczowo trzymając w dłoni mały przedmiot.
Wykazywał on dwie kreski, czyli ciążę. Załamana, skuliłam swe nogi pod brodę. W jednym momencie całe życie przeleciało mi przed oczami. Z oczu, zaczęły mi wypływać pierwsze kropelki łez...
<Kiba? :D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz