sobota, 20 maja 2017

Od Vane CD Resney

Gdy usłyszałam trzask drzwiami, od razu wiedziałam, że ktoś przyszedł. Zamknęłam czarnego laptopa z otwartą stroną o usuwaniu ciąży. Odpowiedź brzmiała jednoznacznie - nie, nie chcę tego dziecka. Szybko zwinęłam się z krzesła i zasiadłam na fotelu, ukradkiem włączając telewizor siłą woli. Słysząc jak otwierają się drzwi od pokoju, wlepiłam wzrok w ekran.
[Pomijam rozmowę, żeby na siłę nie powiększać ilości słów]
- Ku*wa mać... - mruknęłam pod nosem przyglądając się jeszcze przez kilka sekund drzwiom. - Gdybym wiedziała wcześniej... - wydukałam przysiadając na łóżku.
Oparłam swą głowę na obu rękach. Nie miałam zielonego pojęcia co w tej sytuacji zrobić... Niespodziewanie, drzwi się uchyliły. Stanął w nich nie kto inny, jak Kiba we własnej osobie.
- Coś się stało? - wyczułam jego pytający wzrok na sobie.
- Nic takiego... Po prostu omówiłyśmy szczegóły dotyczące broni - skłamałam, szybko podnosząc się z łóżka.
Swą postawą chciałam jak najrealistyczniej zapewnić, że wszytko jest w porządku. Mimo wszystko, wciąż coś rozrywało mnie od środka.
- Uhm... - przelustrował mnie swym podejrzliwym spojrzeniem. - To... Gdzie one są? - zapytał, powolnym krokiem zbliżając się w moją stronę- Rocket ma, na laptopie są - wyliczyłam na palcach. - W mojej głowie...
- To wezmę laptopa - stwierdził podchodząc do czarnego urządzenia.
Od razu zaświeciła mi się w głowie czerwona lampka. "Ku*wa, ta strona!" - wywrzeszczałam w myślach.
- Rozładował się! - szybkim krokiem podeszłam do niego i stanęłam naprzeciw. - A ładowarka się przegrzewa, gdy robisz dwie rzeczy na raz - ładujesz i pracujesz - wymyśliłam na poczekaniu prostą wymówkę.
- No dobra... Mów teraz, o co chodzi - skrzyżował ręce, przyglądając mi się ze zmrużonymi oczami.
- Kibo Brown, zapewniam Cię, że nic się nie stało - przybrałam podobną pozę do niego. - Nie mam zamiaru powtarzać Ci tego pięćdziesiąt razy - wymruczałam pod nosem.
- Dobra, dobra! Widzę, że nie jesteś w dobrym humorze na pogawędki - teatralnie podniósł obie ręce do góry. - Idę na dół.
Odetchnęłam z ulgą, widząc jak drzwi za nim się zamykają. Odczekałam kilka sekund, a następnie ponownie zbliżyłam się do urządzenia. Otwarłam klapkę, żeby po chwili wrócić do jakże wciągającej "lektury".
***
Tej nocy, mimo wielkich chęci - nie udało mi się zmrużyć Oka. Miałam nadzieję, że uda mi się zasnąć tak jak ostatnio, lecz... No cóż, po prostu się nie udało. Siedziałam właśnie przy małym stoliczku w ogrodzie mojego domu. Co chwilę brałam łyk rozgrzewającej cieczy, którą zwą kawą. Wokół mnie były stosy kartek z informacjami od szpiegów.
- Nie chce mi się tego wszystkiego przeglądać - mruknęłam pod nosem, obracając pomiędzy palcami jedną z mniejszych notatek.
Znudzona tym zajęciem odczułam wielką ulgę, gdy do głównych drzwi zadzwonił dzwonek. Szybko poderwałam się z krzesła, żeby po ułamku sekundy znaleźć się przy źródle odgłosu.
- Cześć - przywitałam się ze swą sojuszniczką z cieniem uśmiechu na ustach.
- Witaj - odpowiedziała cichym mrukiem.
- Napijesz się czegoś? Kawa, woda, herbata, sok? - zapytałam z grzeczności.
- Herbata wystarczy - powiedziała krótko, wymijając mnie i wchodząc do środka.
Zamknęłam drzwi, po czym zabrałam się do przyszykowywania napoju dla mnie i Resney. Kilkanaście minut później znalazłyśmy się po dwóch stronach stołu z kubkami w dłoniach.
- Wiesz... Naprawdę Ci współczuję z powodu tego co Ci się kiedyś przydarzyło. Nigdy nie myślałam, że osoba taka jak ty może mieć tak wiele przeżyć - zatrzymałam się na chwilę, biorąc łyk herbaty. - Chciałam Cię zapewnić, że zawsze znajdziesz u mnie wsparcie i... Obiecać, że będę ostrożna w stosunku do Kiby i ogólnie... Tooo... - język mi się zaczął plątać od wygłaszania swych jakże pocieszających przemówień. - Nigdy nie popierałam tekstów w stylu "Wszystko będzie dobrze" itd., ale w tym przypadku... Chyba zmieniam zdanie - spojrzałam na nią jak wlepia we mnie swe fioletowe oczy.
Zapadła cisza pomiędzy nami. Ja wpatrywałam się w nią, a ona w ciepły napój. Nie wiem, czy przez najbliższe kilka minut odezwałybyśmy się do siebie, gdyby do środka nie wszedł Rocket z pudłem swych "drobiazgów".
- Dobra Panienki, mam nadzieję że skończyłyście swoją pogawędkę, bo pora brać się za robotę! - spojrzał to na mnie, to na nią.
Nie odwróciłam wzroku od dziewczyny.  Czekałam na jej reakcję, tą negatywną lub pozytywną. Czekałam na jakikolwiek ruch.
<Resney?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic