sobota, 16 września 2017
Od Ace'a "Szczęście"
Od Corrinna cd Shawna
– Nie mamy wyjścia. – szepnęłam.
Nie wiem, czy on to także wyczuwał, ale... Wydawało mi się, że nie wrócimy do rodziców. Nie wiem, co ciocia Vane zobaczyła, ale... To chyba było z nimi związane. Może... Było jej smutno, bo... Umarli? Może chodziło jej tylko o tatę?
Drzwi uchyliły się po kilku minutach. W pomieszczeniu znajdowała się teraz dodatkowa osoba. Była to kobieta o blond włosach, zielonych oczach i cienkich okularach. Usiadła na przeciw nas.
– Cześć. – przywitała się.
Nieufnie mierzyłam ją wzrokiem.
– Jak się nazywacie?
Po minie Shawna widziałam, że nie chce z nią rozmawiać.
– Ja jestem Lily, a to Vin. – powiedziałam cicho.
– A więc, co się stało? Gdzie mieszkaliś–
– Jak to co się stało?! – krzyknął Shawn, ale złapałam go za rękę, ciągnąc z powrotem na krzesło.
– Rodzice nas bili, bo nie zachowaliśmy się tak, jak chcieli. Często byli jacys dziwni i wtedy ich oczy były takie... Duże. Ludzie mówili, że są psychiczni...
Mamo, tato, wybaczcie mi te słowa.
Wszystko co powiedziałam w ciągu tej godziny, było wymyślane na poczekaniu i tworzyło jako-tako spójną całość. Shawn ani razu się nie odezwał, jedynie mordował wzrokiem kogo tylko mógł.
– Dziękuję ci, Lily. Za chwilę ktoś do was przyjdzie.
Odprowadziłam ją wzrokiem.
< Shawn? >
#44
39 (psychicznie)
24 (fizycznie)
Lecz na tym świecie jest już naprawdę długi okres czasu
W swej codziennej postaci charakteryzuje się swym czarnym, gdzieniegdzie szarym futrem z widocznymi, morskimi plamkami. Jego ogon podchodzi pod kolor brudnej bieli. Posiada również kruczą grzywkę, która delikatnie opada mu na oczy. Ubiera się w zwykłe szmaty, które znajduje w szafie. Najczęściej są to czarne t-shirty i jakieś obdarte jeansy.
Pod swą przybraną postacią, jest smukłym mężczyzną średniego wzrostu. Ma krótkie, białe włosy z grzywką zasłaniającą lewą stronę twarzy oraz posiada czerwone prawe oko. Break najczęściej jest ubrany w charakterystyczny strój składający się z fioletowej koszuli, krótkich czarnych spodni, białych butów, ciemnogranatowej chusty wokół szyi i specyficznego białego płaszcza. Często na jego ramieniu można znaleźć lalkę Emily, z którą się nigdy nie rozstaje. Nosi przy sobie również miecz schowany w lasce.
- Jego swego rodzaju towarzyszka, Emily, robi praktycznie to samo co Kevin. Jeżeli jej mała główka stwierdzi, że postać nosząca ją na ramieniu kogoś nie lubi - od razu zaatakuje swoimi skromnymi tekstami.
- Pod postacią człowieka, nie jest ani grama podobny pod względem wyglądu, co do oryginalnej wersji. Jest to bardzo przydatne, szczególnie w momentach, gdy jest przez kogoś ścigany.
piątek, 15 września 2017
Od Resney CD Hige
- Tia, nawet byłam z Tsume w klasie. Wiesz, miałam dobre oceny. Zawsze byłam wsparciem dla niej, ale... Widzisz co się aktualnie dzieje. - nie umiałam zapomnieć o tej wojnie... Mam wrażenie, że nie tylko to jeszcze nas spotka. Przynajmniej Vane sobie ułożyła życie. Ja mam sporo papierkowej, a raczej elektronicznej roboty. Zatrzymałam się.
- Resney? - Hige spojrzał na mnie. Ja tylko opuściłam wzrok. Byłam roztrzęsiona. Nie mogłam nic... Nie. MOGŁAM COKOLWIEK ZROBIĆ. Nie mogłam płakać... Nie chce. Nie mogę, ja...
- To nic...
Dlaczego tylko stałam? Czemu nic nie zrobiłam? Czemu do tego doprowadziłam?
21 Listopada 2033 rok
To, co się wydarzyło dzisiejszego dnia, było dla mnie gorszą porażką niż moment, w którym straciłam swojego brata... Nie udało mi się pomóc własnemu przyjacielowi, ani rodzinie. Wybiła godzina egzekucji...
- Ostatnie słowa "Masked"? - Chu właśnie w tym momencie powiedział swe ostatnie słowa, a potem strzelili mu w łeb. Odwróciłam wzrok, krzyżując ręce. To był mój przyjaciel, jako jedyny nawet w najgorszych momentach się ode mnie nie odwrócił. Spojrzałam na Tsume, która patrzyła na swojego brata. Zasalutowała z łzami w oczach. Przytaknęła do niego i po chwili odeszła dalej.
- Tsume... - powiedziałam cicho, idąc za nią. Ta milczała, patrząc na mnie, a potem w stronę Kiby.
- Ostatnie słowa "Huono"?
W tym momencie wyczułam to... Wyczułam jak patrzył na Vane. Skierowałam w tym samym kierunku głowę. Vane... Ty porąbana idiotko, coś ty zrobiła...?
Wtedy zobaczyłam, jak Tsume zaczynają drżeć ręce, a ja nic nie mogłam zrobić, a raczej mogłam. NIC NIE ZROBIŁAM.
Zakończyłam pisanie. Dopiero wtedy poczułam, jak mi drży warga, a po policzkach lecą łzy. Gorzkie łzy porażki. Najpierw One, teraz Kiba i Chu... Zapisałam wpis i usiadłam w kącie, móc się w końcu wypłakać. Ręce zaczęły i mocniej drżeć.
- TO POWINNAM BYĆ JA! - w ty momencie straciłam panowanie nad sobą. Wszystko zaczęło latać na boki, papiery, monitory, zapisy. Byłam wściekła, nie docierał do mnie rozsądek.
- Resney? To ja, Hige, mogę wejść?
- To nie była twoja wina.
- M-Mogłam...
- Skąd wiesz?
- Będę spać dzisiaj na kanapie, żeby mieć pewność, że nie wyjdziesz, póki się nie wyśpisz. - na jego słowa przytaknęłam i poszłam do pokoju, oddając się w objęcia Orfeusza. Jedynie co widziałam to Hige.
- ... Jakoś. - w tym momencie przytuliłam do siebie poduszkę. Chciałam się schować, zniknąć...
Tak samo jak tego dnia, kiedy nie mogłam nic zrobić, żeby nie doprowadzić do wojny.
czwartek, 14 września 2017
Od Hige CD. Resney
- Wszystko będzie dobrze - powiedziałem mimowolnie. Wow, serio Hige? To najlepsze na co wpadłeś?
- Nie ważne już. Było, minęło - odsunęła się ode mnie.
- To nie twoja wina - przyjrzałem się jej. Dziewczyna wytarła łzy i pokręciła głową.
- Jasne. Nie wiesz jak to jest, kiedy mogłeś kogoś uratować, ale nic nie zrobiłeś.
Zacisnąłem zęby. Wiem aż za dobrze. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem kierować się w stronę parku. Towarzyszka ruszyła za mną. Chciałem jak najszybciej zmienić temat.
- Co to za historia z tym frajerem i Tsume?
Uniosła brew.
- Z Joshem? - zaśmiała się cicho. - Przygotuj się na długą opowieść.
- Zamieniam się w słuch - uśmiechnąłem się lekko.
#86
wtorek, 12 września 2017
Od Flurry
Schyliłam głowówkę. chroniąc się przed lodowatym wiatrem. Niby dopiero skończyło się lato, a było zimno niczym w zimie. A ja- w lekkiej bluzeczce, potarganymi płaszczyku i spodenkach po starszych dzieciach.
Co parę sekund dyskretnie spoglądałam na boki, próbując się schować w materiale niczym jeż w kolcach.
Zatrzymałam się na chwilkę przed szybą, za którą dumnie prezentowały się ciastka i torty. Jak bym taki chciała na urodziny... Nawet malutki... Albo chociaż ciastko. Takie z mleczną czekoladą. Uwielbiam czekoladę i ciastka. I lizaki.
W odbiciu mignął mi jakiś człowieko-zwierz. Obróciłam się, a włosy smognęły moje policzki. Nikogo... Może mi się przewidziało?
Wtuliłam się w kurteczkę i zaczęłam biec, niezdarnie, potykając się o kamienie.
Zatrzymałam się dopiero przy przypadkowym sklepiku. Siedziało przy nim kilku mężczyzn, ale widziałam przez szybę moje ulubione słodycze, co skusiło mnie, by tam wejść.
Stanęłam z boku, przy szarej, obdrapanej ścianie i przeszukałam kieszenie. Tęsknie spojrzałam na ladę. Brakowało mi pieniędzy. Kobieta stojąca za nią przyglądała mi się, bowiem oprócz mnie, nikogo tu nie było.
W moich jasnych oczętach mignął smutek, gdy zaczęłam powoli się wycofywać.
Zbiegłam po trzech schodkach, ruszając ulicą.
– Ej, mała! – usłyszałam donośne słowa. Odwróciłam się niepewnie.
– Tak? – szepnęłam.
– Chcesz cukierki? To chodź tu. – potrząsnął kolorowym opakowaniem.
Niepewnie zrobiłam parę kroczków w jego stronę, wlepiając wzrok w słodycze.
Normalnie bym tego nie zrobiła, ale coś mną kierowało. Wiedziałam kim jest, ale mój umysł był zaćmiony. Wyciągnęłam rączki. Nagle za nie złapał. Pisnęłam.
Głośno dyszał. Próbowałam się wyrwać, ale... Czterolatka do dorosłego? Mój wzrok nagle się zamglił, a ciało odmówiło posłuszeństwa. Ciągnął mnie gdzieś. W stronę zaułka.
Nagle ktoś uderzył mężczyznę w głowę, a ten upadł, przygniatając mnie.
Wraz z jego stratą przytomności, świadomość ruchów wróciła.
Na parę sekund zawiesiłam się, wpatrując w Ścigającego.
– Nic się nie sta–
Nie dokończył pytania, bo jakoś wygrzebałam się spod cielska i zaczęłam biec w stronę z której przyszłam.
Zwolniłam po piętnastu minutach. Ciężko oddychałam, a moje nóżki drżały. Oglądając się za siebie, nikogo nie widziałam. Ale czułam, że ktoś mnie obserwuje.
Nerwowym krokiem dotarłam do ośrodka, parę razy się wywracając o kamienie.
W bramie stała Corrinne. Widziałam jej niebieskie włosy już z drugiego końca ulicy.
– Flurry! Gdzie byłaś? Co ci się stało? – zaczęła zadawać pytania, gdy tylko mnie zobaczyła. Patrzyłam na nią swoimi oczętami, gdy nagle rzuciła się w moją stronę i wyściskała.
– Chodź, musimy to przemyć. – szepnęła.
Jest tyllko cztery lata starsza, a się mną opiekuje, jakby była moją mamą...
Nie chcę ją martwić...
Wchodząc na teren sierocińca, oglądnęłam się. Na chodniku ktoś stał i śledził nas wzrokiem.
Wzdrygnęłam się i przytuliłam do ręki Oreo.
Od kiedy Shawna nie ma... Jest jakaś smutna... Myśli, że nie słyszę, jak płacze w nocy...
< Ktoś? Stalkerze, ktoś ty? XD >
poniedziałek, 11 września 2017
Od Yuri'ego CD Viktor
- To było niesamowite! - pisnąłem głośno, a mój głos rozszedł się po hali echem. - Piękne! Cudowne! Możesz to powtórzyć?!
Widziałem, jak patrzy na mnie zdumiony i nagle wybucha śmiechem, na co troszkę zdezorientowany odsunąłem się od niego. Chyba zrobiłem z siebie idiotę...
- Cieszę się, że ci się spodobało. - pogłaskał mnie po głowie, a ja automatycznie zarumieniłem się i spuściłem wzrok na swoje łyżwy. - Masz ochotę na lody?
Zaskoczony tą nagłą propozycją, mało co nie straciłem równowagi.
- Tak! - uczepiłem się nogi starszego, który ponownie przejechał dłonią po moich włosach.
Dopiero chrząknięcie szopa, przypomniało mi o jego istnieniu. Rocket spojrzał na mnie, marszcząc przy tym brwi, co oznaczało, że nie zgadza się, żebym gdzieś jeszcze poszedł z Viktorem.
- Musimy już wracać... - mruknął futrzak i rzucił tylko na mnie pojedyncze spojrzenie, po czym odszedł w stronę szatni.
Napuszyłem policzki i niezadowolony, miałem ochotę się rozpłakać.
- Spokojnie Yuriś. - łyżwiarz kucnął przy mnie i wyciągnął z kieszeni jakąś podartą karteczkę, a także długopis. - Podasz mi adres twojego przedszkola?
Otworzyłem szeroko oczy i pokiwałem energicznie głową, odbierając od niego przedmioty. Przegryzłem delikatnie wargę i naskrobałem na papierze dokładny adres placówki, do której niestety musiałem uczęszczać. Nie dość, że chodziłem do grupy z jakimiś analfabetami, to jeszcze do tego wychowawczynie patrzyły na mnie, jak na kosmitę, kiedy mówiłem, jakieś mądre rzeczy... Czy to aż tak dziwne, że jestem inteligentniejszy od tych tumanów, którzy tylko potrafią obrażać? Źle się tam czułem... Nie ufałem im i nawet nie próbowałem doszukiwać się ich dobrych stron.
- Yuri! - usłyszałem krzyk dochodzący z szatni i westchnąłem cicho, podając karteczkę Viktorowi.
- Dziękuję za dzisiaj... - szepnąłem do chłopaka i uniosłem na niego wzrok.
- Nie ma za co. - wyprostował nogi i uśmiechnął się do mnie promiennie, chowając skrawek papierka do kieszeni.
Skinąłem na pożegnanie głową i ruszyłem szybko do barierek, nie mogąc już się doczekać jutra.
Po chwili wybiegłem zapłakany na zewnątrz, nie widząc zupełnie nic przez łzy, cisnące mi się wciąż do oczu. Nagle moja twarz zetknęła się z jakimś miękkim materiałem i zaskoczony podniosłem głowę, ku twarzy osoba, na którą wpadłem. Rozpoznałem platynową grzywkę, charakterystyczną dla Viktora, a do tego słyszałem, jak coś do mnie mówi, jednak nic do mnie nie docierało.
- Viktor...! - załkałem, dławiąc się własnymi łzami. - Viktor, Viktor...
Wyciągnąłem ku niego ręce, chcąc żeby po prostu mnie przytulił i choć na chwilę zapewnił uczucie bezpieczeństwa, w swoich silnych ramionach.
< Viktor? :3 >