poniedziałek, 8 maja 2017

Od Chloë cd. Tsume

-Wiesz, że to podróby?- śmiała się całym ciałem. Miałam ochotę wbić jeden ze sztyletów w jej pieprzone gardło, ale powstrzymałam się. Czas pokazać najmniej złośliwą część mej duszy. Wymyśliłam skromny plan, który miał się zakończyć… No właśnie, czym? Jak najdelikatniej weszłam jej w głowę i znalazłam tam, co szukałam. Namiary do tego całego klanu Desert Eagles. Postanowiłam ją zagadać.
-Masz pojęcie, dlaczego? Bo gdy się nie ma broni i ucieka, warto mieć choćby jeden przyrząd do zabijania- nie wykryłam u niej zdolności czytania w myślach, z czego się cieszę. Jest za to zwinna. Wymknęłam się z jej umysłu i włożyłam rękę do kieszeni, gdzie natknęłam się na kilka fiolek. Były małe i trzymałam je na ostatnią szanse. Ten moment nadszedł. No dobra, nie będę ich tak marnować… Przynajmniej ją postraszę.- A teraz proszę oddaj mi kurtkę. No chyba, że nie chcesz po dobroci?
-Wiesz, może sobie zatrzymam, ładna taka… EJ!!!- krzyknęła gdy pojawiłam się znienacka za nią. Przytrzymałam ją za ramię i nad jej głową trzymałam buteleczkę, która na razie jest zwykłą wodą z barwnikiem, ale z telekinezą natychmiast może się stać miksturą bólu.
-Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni!- Oddała mi kurtkę, a ja wylałam na nią wodę. Pojawiłam się przed nią.
-Ty!!! Chodź już do tej bazy, bo więcej nie wytrzymam!- zadeklarowała.
-A po cholerę mi to? I dziękuję za uwagę, lubię być niemiłą dziewczynką- chichot z mojej strony.- Jestem…- podałam jej kartkę z moim imieniem i nazwiskiem.
-Chloë? Ciekaw…-[powiedziała Klołi].
-Wymawia się Chloë!!!- [mówi się Klo] wywrzeszczałam na nią. Zawsze ci popieprdoleni ludzie mnie tak nazywali. Nie chciałam jej od razu powiedzieć, tylko się wywrzeszczeć.
-Lepiej chodźmy Chloë. Chcę zdążyć przed zmrokiem- rzekła.
Szłyśmy ścieżką przez ciemny las. Ptaki przestawały śpiewać cholerną melodię i wylatywały nietoperze. Zmieniłam się w lisa, bo mi się chodzić nie chciało, w sensie jako człowiek. Chodzenie nigdy się nie znudzi gdy ma się ADHD. Zabrałam trochę ziół do eliksirów i podbiegałam do Lithae. Stała jak wryta i pokazała palcem jakiegoś człeka.
-To Rite, szpieg. Mamy, przepraszam WY macie z wojnę z ich klanem- szepnęła. Przeszłyśmy na około i na szczęście nas nie zauważył. Potem już leciałyśmy do jakiejś kobiety.
-Tsume! Rite w waszym klanie. Przyprowadziłam nową z rozkazu Chu, a teraz bye!- i wbiegła do lasu. Tyle z niej było…

<Tsume?>

niedziela, 7 maja 2017

Od Shadow cd Petera

Spojrzałam na Petera, którego wzrok spoczywał natomiast na zniszczonej maszynie. Że co, k***a? Kto normalny montuje takie coś w samochodzie?!
Wtedy wszystko zaczęło dziać się zbyt szybko, by cokolwiek zrozumieć. Rozległo się "jeden" . Równocześnie z moich pleców wyrosły skrzydła. Właśnie nimi zagrodziłam płomienią drogę do Petera i hybryd. A przynajmniej pierwszą falę. Czułam, jak pióra zaczynają płonąć. I widziałam, że Ashton umiera. Próbowałam utrzymać się na nogach.
Palcami nakreśliłam parę niewidzialnych  run. Zamknęłam nas w szczelnej, złotej bańce.
Zrezygnowana oparłam się o jej chłodną ścianę.
Mężczyzna kucał, a jego spojrzenie było prawdopodobnie tak zdezorientowane, jak ja sama.
— Ty... — zaczął, ale przerwał mu wstrząs, spowodowany kolejną falą.
Dopiero teraz spojrzałam na błękitno-białe pióra. Niektóre były zwęglone...
Co to jest?

< Peter? Módlmy się do licznika, by się naprawił [*] >

Od Petera CD Shadow

Co jest ciekawego w kierowaniu samochodem? No właśnie - nic. Wgapiony w mokrą jezdnię, z widocznym znużeniem przerzucałem biegi. Z tego co mogłem dostrzec w lusterku, Shadow spała, tak samo jak jej psi przyjaciele. Spojrzałem na swą niedużą torbę, z której wystawał dobrze znany mi sprzęt. Jedną ręką udało mi się założyć go na siebie i wcisnąć przycisk play. Od razu rozbrzmiała dobrze znana mi piosenka: Mr. Blue Sky - ELO. Piosenka ta wyszła pod koniec lat 70. (link) W taki sposób, mogłem jeździć całymi dniami... Do chwili, aż na twoim telefonie nie wyświetli się znajomy numer. Uśmiechnąłem się pod nosem, wybierając na ekranie opcję "Proszę nie przeszkadzać, akurat w tej chwili robię sto razy ciekawsze rzeczy niż rozmawianie z tobą"
- Wkurzy się - powiedziałem sam do siebie, lekko wzdychając.
Wróciłem do wcześniejszego zajęcia, bez najmniejszego poczucia winy. Zasłuchany w piosence, nawet nie zwróciłem uwagi na pustkowie na które właśnie wyjechaliśmy. Praktycznie pusta przestrzeń, która ciągnęła się przez kilkanaście dobrych kilometrów. *Niespodziewanie wyczułem opór przy próbie zmiany biegów. Zdziwiony, starałem się przekręcić w którąkolwiek stronę kierownicę, lecz to też nie zadziałało. Otworzyłem szerzej oczy, widząc jak samochód magicznie gaśnie, a wspomaganie wysiada. Nie dało się zahamować, a na moje nieszczęście jechałem z prędkością 150 km/h. Spod przedniej klapy zaczął wydobywać się dym. Przerażony, starałem się uruchomić maszynę, lecz me starania poszły na marne. Zakręt był oddalony ode mnie o kilkanaście metrów.
"PETER, ZRÓB COŚ!" - wrzeszczałem do siebie w środku.
- Shadow, złap się czegoś! - krzyknąłem, tym samym od razu budząc dziewczynę.
Zdezorientowana, złapała się tyłu mojego siedzenia. Wychyliła delikatnie zza niego głowę.
- Co się dzie... - nie zdążyła dokończyć, gdyż turbulencje ogarnęły cały samochód.
Wyjechaliśmy na kamienistą powierzchnię, na której napotkaliśmy dosyć spory głaz. Nic nie dałem rady zrobić, wszystko wysiadło. W ciągu kilkunastu sekund samochód został przerobiony w kupę złomu, która nadaje się tylko i wyłącznie na złom. Szybko wydostałem się z auta, a następnie pomogłem to zrobić reszcie. Zdecydowanie najgorzej wyszedł z tego Ashton... Cały zakrwawiony spoczywał w rękach mojej towarzyszki.
- Co się stało... - warknęła na mnie przez łzy.
- Wszystko w jednym momencie padło... Wspomaganie, hamulce, kierownica... Wszystko przystało działać - wyszeptałem, przyglądając jej się ze współczuciem.
- Ale... Jak...? - powiedziała słabym głosem, przytulając zwierzaka do siebie. - Dlaczego...?
- Autodestrukcja nastąpi za pięć sekund - doszedł do mnie głos dochodzący ze strony samochodu. - Pięć... Cztery... Trzy... Dwa...
<Shadow? B)>

*Tak, kiedyś naprawdę mi tak wy*ebało w samochodzie

Od Rosalie cd. Laury

— Ratujemy ją? — zapytał Rutger, z zaciekawieniem przyglądając się Laurze.
— A bo ja wiem? — uśmiechnęłam się. Zdążyłam przeobrazić swoje uszy na zwyczajne kosmyki włosów, które właśnie zaplatałam w warkocz. — Poradzi sobie.
— A jak nie?  — zapytał z zatroskaną miną.
— Rutger! — zawyłam cicho w powietrze jego imię. Po chwili westchnęłam, gdy wlepił we mnie swoje ślepia. — Niech ci będzie. Ale mam ostatnie przeteleportowanie do wykorzystania. Nie uda mi się nas wszystkich przeteleportować. I przyśpieszenie też mam ostatnie.
— Trudno. Na mnie nie patrzą, więc sobie poradzę. — uśmiechnął się.
— Jesteś mi winien kolejną przysługę.
Przybrałam postać rudego kota i w parę sekund znalazłam się przy dziewczynie. Akurat szykowała się do przecięcia brzucha jakiemuś facetowi. Dotknęłam ją czubkiem ogona i już byłyśmy w innym miejscu.
    Wciąż jako kot położyłam się na brzuchu.
— Nigdy więcej. — wysapałam. Użycie kilku mocy naraz to zło. Koszmar. Szczególnie jeśli są to te skopiowane, które zużywają  dwa razy więcej energii.
— Ile ty masz mocy? — wypaliła dziewczyna.
Uśmiechnęłam się.
— Formalnie? Cztery. — machnęłam ogonem, obracając się na plecy. Cicho zamruczałam. Po kociemu oczywiście. Zamknęłam oczy.
— Dlaczego to zrobiłaś? — zapytała, lecz bez cienia ciekawości.
— Tak, tak, wiem. Poradziłabyś sobie. — wywróciłam oczami— Też tak kiedyś sądziłam. A potem zostałam sama. I nie myśl sobie, że to co przed chwilą zrobiłam było z  samamej z siebie. Nie lubię mieszać się w życie innych. Znajomy musiał mnie przekonać.
Usłyszałam, że Laura usiadła na trawie obok. Uniosłam łeb w stronę słońca, które delikatne przygrzewało.

< Laura? C: >

Od Laury CD Rosalie

Odprowadziłam nieznaną kobietę wzrokiem. "Skąd ona zna moje imię?" - zapytałam samą siebie, widząc jak podchodzi do jakiegoś mężczyzny.
- Dziewczynko, co ty tu robisz? - doszedł do mnie głos zza pleców. - I dlaczego masz całe dłonie zakrwawione? - na mój słuch była to kobieta, z dosyć grubym głosem.
- Stoję - oznajmiłam, odwracając się na pięcie.
- A twoje ręce? - zapytała.
- Co z nimi nie tak? - mruknęłam, przyglądając się jej spode łba.
- Ktoś Ci coś zrobił? - podniosła mą dłoń to góry.
Szybko się wyrwałam. Od razu wzbudził się we mnie gniew, a co za tym idzie, cztery pazury wysunęły się z mych zaciśniętych pięści. Zmrużyłam oczy.
- Kim ty... - zawiesiła głos. - Zbuntowany!? - krzyknęła przerażona wycofując się o kilka kroków do tyłu.
- Różnie na mnie mówią, szczerze mówiąc - westchnęłam.
Rzuciłam się na nią, wbijając swe cztery pazury w brzuch kobiety. Od razu padła na ziemię, a życie wyszło z niej w ciągu pięciu sekund. Wszyscy w jednym momencie zwrócili na mnie uwagę, w tym kobieta z którą przed chwilą rozmawiałam i jej kolega.
Bez najmniejszej reakcji, założyłam na swe oczy różowe okulary, przy tym swą broń wciąż pozostawiając na widoku. "Nie stawaj się tym, kim chcieli" - przypomniały mi się ostatnie słowa ojca przed śmiercią. Trzymałam go na kolanach, a widząc jak cierpi łzy same przypływały mi do oczu. Jeden z jego "sobowtórów" nabił go na drewnianą gałąź... Pamiętam ten widok i raczej nigdy go nie zapomnę.
- TO JEST JEDEN ZE ZBUNTOWANYCH, BRAĆ JĄ! - wrzasnął jakiś mężczyzna, wskazując na mnie palcem.
- Rząd nam nie źle zapłaci za żywą... - kolejny głos należący do jakiegoś człowieka, dotarł do mych uszu.
Niewzruszona zwróciłam się w ich stronę. Odrzuciłam plecak na bok, sama szykując się do ataku.
<Rosalie? :3>

Od Shadow cd. Petera

Zmarszczyłam brwi. Widząc jego minę, wzruszyłam ramionami i powoli usiadłam.
ー Ruszaj się, Charlotte.
ー  Pierdol się. ー  mruknęłam w odpowiedzi na zaczepkę faceta.
Na chwilę otworzył usta, by coś odpowiedzieć, jednak szybko je zamknął. Pokazałam mu język.
Wszedł lekarz i zaczął odpinać ode mnie wszystkie głupie kabelki. W tym czasie Peter wyglądał, jakby się miał na niego rzucić. Zazdrosny jest czy co?
    Po jakiś piętnastu minutach wyszliśmy ze szpitala. Od razu powitało mnie radosne szczekanie i piszczenie.
ー  Cześć mordeczki. ー   szepnęłam.
Peter dotknął mojego ramienia. Automatycznie napięłam wszystkie mięśnie. Cofnął rękę. Wsiedliśmy do samochodu. Ashley i Ashton wciąż lizali mnie po twarzy. Ale robili to delikatniej niż zawsze. Jakby się obawiali, że się zaraz rozpłynę.
Gdy tylko oboje przestali się jarać tym, że mnie widzą, wpatrzyłam się w okno, opierając na szybie czoło.
ー   Gdzie jedziemy? ー  mruknęłam.
ー    Do domu. ー  zerknął na mnie w lusterku.
Chciałam zaprotestować, ale byłam na to zbyt zmęczona. Czy można zmęczyć się samym życiem? Zamknęłam oczy.
~~~
Znów znalazłam się w ciemnościach. A przynajmniej na początku tak myślałam, bowiem gdy się rozejrzałam, odkryłam w oddali światło. Coś tam było.
Nie za bardzo wiedząc co robić. ruszyłam w tamtą stronę. Będąc już wystarczająco blisko, dostrzegłam mosiężne podwójne drzwi. Były jak lustrzane odbicia; dwa wilki, które stykały się łapami, kruki, latające nad nimi. I nad nimi włócznia. O ile dobrze pamiętałam-  były to symbole jednego z nordyckich bogów. Te kruki to chyba...  Hugin i Munin. A wilki to Geri i Freki. 
Chwilę oglądałam starannie wyrzeźbione postaci, po czym pchnęłam drzwi...


< Peter? C: >

Od Lithaen cd. Chloë

ー Muszę? ー jęknęłam, jednak przez surowy wzrok Chu  westchnęłam i kiwnęłam głową w stronę dziewczyny. ー Chodź...
Wyszłam, wręcz wybiegłam z pokoju przywódcy i nie oglądając się za siebie, skierowałam się w stronę obozu Desert Eagles.
W tym momencie cieszyłam się, że nie muszę jej zaprowadzać do Guardians of the Galaxy czy Spirit of Shining Star, bo wyszłabym stamtąd z kilkoma siniakami. O i l e bym w ogóle wyszła. A wszystko przez wojnę...
Usłyszałam charakterystyczny zgrzyt metalu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
ー Nie radzę. ー odwróciłam się tak, że szłam tyłem, a przodem do niej.  Zamknęłam prawe oko. Prawdopodobnie pomyślała, że właśnie zaczęłam gorzej widzieć niż wcześniej. Rzuciła we mnie nożem.
Uskoczyłam w bok, zaczynając się śmiać. Bo tak naprawdę, wielkiej różnicy to nie robiło; dopóki miałam otwarte lewe oko, widziałam wszystko nawet lepiej, niż na oba. Przekrzywiłam głowę, gdy znów sięgnęła po broń. W odpowiedzi Tony wyskoczył z mojego kaptura w pelerynie i oślepił ją na paręnaście sekund. Tyle mi wystarczyło, by przejąć wszystko, czym mogła atakować.
ー  Moja droga.. ー  wyszeptałam tuż obok jej ucha ー  Takie sztuczki nie działają.
Krokodyl kłapnął na potwierdzenie paszczą.
Wyminęłam ją i ruszyłam dalej, oglądając jeden ze sztyletów. Podróba. Heh... Pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy.

< Loë? C: >

Od Chloë cd. Lithaen

Miałam dość wszystkiego. Uciekłam z miasta na rzecz wolnego życia, a teraz tylko błądzę po lesie. Moja kurtka była po brzegi wypchana nożami, które trzeszczały i obijały się o siebie. Po chwili zobaczyłam łasicę. Postanowiłam ją zabić. Przynajmniej się najem. Niestety nie miałam łuku czy pistoletu, a więc musiałam ją trochę pogonić. Dobiegłam do jakiegoś budynku, wyglądał na opuszczony, ale wokół rozstawione były namioty. Podleciał do mnie ptak, z oddali nie wiedziałam jaki. Wyciągnęłam nóż, a jastrząb zmienił się w człowieka.
-Stój! Kim jesteś i co tu robisz?- zapytała.
-Nie muszę odpowiadać na twoje pytania- odparłam. Schowałam broń. Nie chciałam tu być. Gdyby to było dla mnie, już rozpętała by się niezła walka.
-Zaprowadzę Cię do Chu, czyli naszego wodza- pociągnęła mnie za rękę. Już po chwili znajdowałam się w pomieszczeniu, w którym siedział ten cały Chu.
-Witam Cię tu. Jest to klan Traveling Stars. Może się tu nadasz? Zdejmij kurtkę, będzie Ci ciepło- powiedział do mnie.
-Nie zdejmę tej kurtki! Nie będziesz mi rozkazywać!- wykrzyczałam. Miałam tam z… osiemdziesiąt noży? Wtedy zostałabym bezbronna. 
-Horo, Lithaen, zdejmijcie ją siłą. Robimy to rzadko, ale dbamy o bezpieczeństwo- zdjęli mi moje okrycie i Chu westchnął. Zapomniałam oczyścić jednego z krwi, ale to szczegół.
-Blind, zaprowadzisz ją do Desert Eagles? Tam będzie mogła spokojnie walczyć- przynajmniej coś do mnie. Już się nie mogłam doczekać.

<Lithaen? Pójdziesz ze mną czy dasz tylko namiary?>

Od Petera CD Shadow

Westchnąłem głośno, tworząc na swej twarzy krótkiego facepalm'a.
- Nie ma innej opcji, idę po lekarza - powiedziałem stanowczo, zbliżając się o kilka kroków do drzwi. - Bo chyba coś Ci się pomieszało w głowie... - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Jezu, wszystko jest ze mną dobrze! - mruknęła, nieco się podnosząc. - Po cholerę idziesz...
Nie miałem zamiaru dalej słuchać jej lamentów. Wyszedłem z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Na całe szczęście, lekarz właśnie stał na korytarzu rozmawiając z jakąś pielęgniarką. Bez dłuższego zwlekania, zbliżyłem się w jego stronę.
- Przepraszam, ale to jest pilne - wtrąciłem się w rozmowę. - Charlotte się obudziła - wyjaśniłem szybko.
- Może mówić? Poruszać się? - zapytał szybko, zwracając się w moją stronę.
- No... - przeskanowałem w myślach rozmowę sprzed kilkunastu sekund. - Raczej tak - przytaknąłem delikatnie głową.
- Chodźmy - oddał brązową teczkę w ręce czarnowłosej kobiety, a następnie ruszył w stronę pokoju z którego przed chwilą wyszedłem.
Kiedy już miałem robić pierwszy krok, lekarz gwałtownie się zatrzymał.
- Może pan jechać się przespać do domu, nie wiem ile będą trwały wszystkie badania - szybko odwrócił głowę w moją stronę.
- Nie, nie, nie. Zdecydowanie wolę zostać - przytaknąłem zgodnie do swych słów głową.
Lekarz delikatnie skinął głową i wszedł do pomieszczenia.
***
Kręciłem się niecierpliwie, tak samo jak wcześniej. Te Nowojorskie szpitale są jakieś spowolnione... Nie dość, że musiałem czekać pół godziny na przyjęcie Shadow, to jeszcze teraz. Japie*dole...
- Wyniki nie są najgorsze... Jeszcze tylko musimy zrobić badanie krwi... - mruknął pod nosem siwowłosy lekarz, podchodząc do mnie powolnym krokiem.
- Chyba się obejdzie - zaprzeczyłem jednoznacznie głową.
Wiem, że taka akcja na 100% by nas zdemaskowała. W jej krwi mogliby wykryć nieznane jednostki, które tłoczą się w żyłach zbuntowanych. Vane, jak i inni przywódcy zamordowaliby nas na miejscu.
- Ale...
- Nie ma, ale. Żądam wypisu - oznajmiłem jednoznacznie, krzyżując ręce.
- No dobrze... - skinął delikatnie głową, przy tym odwracając się na pięcie.
Ruszył w stronę rejestracji, a ja od razu wparowałem do pokoju Shadow.
- Zwijamy się stąd.
<Shadow? :3>
Mia Land of Grafic