- A kogo ja tu słyszę, czyżby stara dobra Vane zapomniała, że od prywatnych numerów się nie odbiera? - zadrwiłam kładąc nogi na biurku. Było całe zawalone stosami dokumentów i notatek. Na ścianie wisiała korkowa tablica z różnymi zdjęciami. Było tam między innymi zdjęcie wszystkich przywódców razem. Na chwilę zawiesiłam na nim wzrok, po czym skupiłam się na telefonie.
- Czego chcesz Tsume.
- Niczego, nie można zadzwonić do starej znajomej?
- Można. Ale wiesz jak jest - cicho się zaśmiała. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dotarły do ciebie wiadomości?
- Ta. A co tobie do tego?
- Odśwież stronę.
Nastała chwila milczenia. Po chwili usłyszałam jak Vane odkłada telefon i otwiera klape od laptopa. Przeniosłam wzrok na monitor mojego komputera.
"Ujawniony został pseudonim przywódczyni drugiego z czterech klanów, które są odpowiedzialne za zniszczenia wywoływane w naszym mieście. "Łapa" jak podają nasze źródła, ponosi prawną odpowiedzialność za liczne zamachy przeprowadzone w ciągu ostatniego roku. Nasi najlepsi agenci wyciągnęli tą informację z jednego z jej podwładnych."
Usłyszałam przytłumiony śmiech mojej rozmówczyni. Podniosła telefon.
- Wpadłaś.
- Wpadłam - powtórzyłam potwierdzając jej słowa.
- Kto cię zdradził?
- Nikt ważny. Zemścił się za wykopanie go na zbity pysk.
- Żyje?
- Prawdopodobnie - pogładziłam się po brodzie. Zaczęłam bawić się kosmykiem włosów. - Media w tych czasach chcą tylko zapewnić ludzi o tym, że rząd jest niepokonany. Tak naprawdę pewnie go o to nie zapytali, sam przyszedł i im powiedział.
- Więc co masz zamiar z tym zrobić?
Zawiesiłam się na chwilę. Co zrobię? Nie wiem. Ale im mniej ludzi wie o naszych pseudonimach tym lepiej. Znajomość pseudonimów przywódców innych klanów również może nas zaprowadzić na skraj upadku.
- Spotkajmy się w parku przy fontannie za pół godziny - powiedziałam po chwili namysłu.
- Po co? - usłyszałam w odpowiedzi.
- Spalimy trochę gazet - rozłączyłam się. Siedziałam tak jeszcze przez chwilę uśmiechając się pod nosem. Wstałam i zarzuciłam na siebie skórzaną kurtkę.
<Vane?>
sobota, 28 stycznia 2017
wtorek, 24 stycznia 2017
Od Vane
"Kolejne wieści na temat nadistot!
Ostatnio, tajna organizacja prowadząca poszukiwania nieprzyjaciół poznała nowe fakty.
Wszyscy, kręcą się wokół i w Nowym Jorku. Wrogów, można spotkać całkowicie przypadkowo, ale jedno jest pewne - chcą podbić świat i zawładnąć nad nami. Pamiętajmy, że mogą się kryć - WSZĘDZIE!"
- Jezu, jacy Ci ludzie są ułomni - mruknęłam pod nosem, zamykając klapkę laptopa.
Podniosłam się z łózka, po czym wstałam i odniosłam urządzenie na biurko. Włączyłam światło w pokoju i spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. "3:26" - przeczytałam w myślach.
- Pora wyjść. I tak nie zasnę - po tych słowach ruszyłam w stronę łazienki.
Po piętnastu minutach byłam gotowa. Dzisiaj, włożyłam na siebie jeden z jasnych kompletów. Zaczesałam włosy w dwa niedbałe kucyki, po czym założyłam na nie dwie, czerwone obręcze. Przeglądając się w lustrze, zwróciłam szczególną uwagę na stosunkowo małe skrzydła.
- Nie przeglądaj się tak w lustrze, tylko idź - zganiłam samą siebie, odchodząc w stronę drzwi.
Przechadzając się po swym małym domku, dostrzegłam Rocket'a, który leżał na kanapie skulony w kłębek. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok.
- Co Cię tak śmieszy? - usłyszałam jego głos, stojąc już przy drzwiach.
- Bardzo słodko śpisz - uśmiech się poszerzył.
- Taaa... - mruknął, ponownie przymykając oczy. - Niech zgadnę, nocny spacerek?
- Jak ty mnie dobrze znasz - powiedziałam, ubierając płaszcz.
Wyszłam. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Mieszkałam w domu jednorodzinnym, który na dodatek był świeżo po remoncie... Wolałam nie ryzykować stratą cennych przedmiotów, chociaż wiedziałam, że Rocket bez problemu poradziłby sobie z przestępcami.
W każdym razie, podczas swych nocnych spacerów wolałam odprężyć umysł, niż zamęczać go niepotrzebnymi problemami. To była jedyna pora, kiedy byłam przekonana, że na pewno nie spotkam żadnego patrolu w okolicy. Bezsenność, towarzyszyła mi od dawna. Nie potrafiłam jej w żaden sposób wyleczyć, chociaż byłam już u wielu psychologów, pediatrów. Brałam wiele środków nasennych w dużych ilościach, ale nic. Po prostu nie potrafię.
Usiadłam na drewnianej ławce, która była cała w różnych cytatach: "To co uskrzydla, potrafi być jak morderca", "Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat wydaje się pusty", "Beznadziejna historia w której TY i JA straciliśmy NAS".
- Biedne dziewczynki z depresją - prychnęłam, czytając kolejne ciągi zdań.
Wyciągnęłam długopis z ukrytej kieszonki w płaszczu i zaczęłam dłubać nim w drewnie. "Zrób albo nie zrób . Próbowanie nie istnieje" - tymi słowami wypełniłam jedno z ostatnich miejsc na ławce.
- Niech zapamiętają sobie to zdanie do końca życia - stwierdziłam, chowając przedmiot do odpowiedniej przegródki.
Przyglądałam się wyrytym przez siebie słowom, aż w pewnym momencie zobaczyłam totalną ciemność przed oczami. Ktoś założył mi worek na głowę. Zaczęłam na oślep uderzać pięściami we wszystko. Najczęściej, obrywała ławka.
- Rząd ucieszy się, widząc Ciebie pod swymi drzwiami - usłyszałam gruby, męski głos.
Jeszcze kilka sekund starałam się trafić, chociażby w jego brzuch. Słysząc strzały, szybko schyliłam się do kolan i zasłoniłam uszy.
- Vane, wyłaź stąd - oznajmił, znajomy głos szopa.
- Dzięki - wydukałam, ściągając worek (najprawdopodobniej po ziemniakach) z głowy.
Podniosłam się z siedzenia i spojrzałam na napastnika, który jeszcze przed chwilą natarczywie mnie atakował. Czarne włosy, ostre rysy twarzy i delikatny zarost w okolicach podbródka. Zbliżyłam się, i sprawdziłam puls - mężczyzna nie żył.
- Rocket, musiałeś go od razu zabijać! Teraz możemy mieć problemy... - syknęłam przez zęby, stając obok przyjaciela.
- Wolałaś być porwana? - zadał słuszne pytanie. Odpowiedź była jednoznaczna - Oczywiście, że nie.
- To nie ma sensu. Zakopujemy go, czy co? - westchnęłam, uspakajając się.
- I tak, i tak go znajdą.
- Dlaczego ty zawsze masz rację? - prychnęłam, odwracając się tyłem do mężczyzny. - Lepiej spadajmy stąd, bo jestem pewna, że swymi strzałami zwabiłeś policję.
Dotknęłam lekko jego głowy. Przymknęłam na chwilę oczy, a gdy je ponownie otworzyłam, byliśmy w domu. Bez słów, odłożyłam płaszcz na wieszak i weszłam po schodach na górę - do swojego pokoju.
Siedząc przy laptopie, od razu po jego odblokowaniu przedstawił mi się artykuł. "Zaktualizowany 15 minut temu" - przeczytałam w myślach.
"Aktualizacja:
Został odkryty jeden z pseudonimów nie przyjaciela. "Whisper", bo takie nosi przezwisko, jest przywódcą zgrupowania, którego nazwa wciąż jest nieznana. Nasi najlepsi agenci, ustalili to wraz z rządem Nowego Yorku".
Coś się we mnie zaczęło gotować. Jakbym po prostu zaraz miała wybuchnąć ze złości...
- ROCKET! - krzyknęłam, najgłośniej jak potrafiłam.
Po minucie już stał w drzwiach mojego pokoju.
- Co jest? - zapytał lekko zaspanym głosem. On, akurat potrzebował siedmiogodzinnego snu.
- Czy jesteś dobrym informatykiem? - starałam się utrzymać spokojny ton.
- Niestety nie - westchnął, ziewając. - A co się stało?
Wskazałam wzrokiem na ekran monitora. Szop, wskoczył na biurko i uważnie przeczytał kilka zdań pod nosem.
- Przykro mi, ale nic nie mogę na to poradzić, a teraz... Naprawdę chcę spać - zmrużył oczy i ruszył z powrotem na dół.
Zacisnęłam pięści i trzasnęłam klapą laptopa. "Dlaczego moje przezwisko!?" - cały czas przez głowę przechodziło mi jedno pytanie.
Słysząc swoją ulubioną piosenkę, która służyła mi jako dzwonek telefonu, szybko sięgnęłam po przedmiot. Numer prywatny. Mimo lekkiego lęku, odebrałam.
- Halo? - zapytałam, kręcąc się na krześle.
<Ktoś?>
Ostatnio, tajna organizacja prowadząca poszukiwania nieprzyjaciół poznała nowe fakty.
Wszyscy, kręcą się wokół i w Nowym Jorku. Wrogów, można spotkać całkowicie przypadkowo, ale jedno jest pewne - chcą podbić świat i zawładnąć nad nami. Pamiętajmy, że mogą się kryć - WSZĘDZIE!"
- Jezu, jacy Ci ludzie są ułomni - mruknęłam pod nosem, zamykając klapkę laptopa.
Podniosłam się z łózka, po czym wstałam i odniosłam urządzenie na biurko. Włączyłam światło w pokoju i spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. "3:26" - przeczytałam w myślach.
- Pora wyjść. I tak nie zasnę - po tych słowach ruszyłam w stronę łazienki.
Po piętnastu minutach byłam gotowa. Dzisiaj, włożyłam na siebie jeden z jasnych kompletów. Zaczesałam włosy w dwa niedbałe kucyki, po czym założyłam na nie dwie, czerwone obręcze. Przeglądając się w lustrze, zwróciłam szczególną uwagę na stosunkowo małe skrzydła.
- Nie przeglądaj się tak w lustrze, tylko idź - zganiłam samą siebie, odchodząc w stronę drzwi.
Przechadzając się po swym małym domku, dostrzegłam Rocket'a, który leżał na kanapie skulony w kłębek. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok.
- Co Cię tak śmieszy? - usłyszałam jego głos, stojąc już przy drzwiach.
- Bardzo słodko śpisz - uśmiech się poszerzył.
- Taaa... - mruknął, ponownie przymykając oczy. - Niech zgadnę, nocny spacerek?
- Jak ty mnie dobrze znasz - powiedziałam, ubierając płaszcz.
Wyszłam. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Mieszkałam w domu jednorodzinnym, który na dodatek był świeżo po remoncie... Wolałam nie ryzykować stratą cennych przedmiotów, chociaż wiedziałam, że Rocket bez problemu poradziłby sobie z przestępcami.
W każdym razie, podczas swych nocnych spacerów wolałam odprężyć umysł, niż zamęczać go niepotrzebnymi problemami. To była jedyna pora, kiedy byłam przekonana, że na pewno nie spotkam żadnego patrolu w okolicy. Bezsenność, towarzyszyła mi od dawna. Nie potrafiłam jej w żaden sposób wyleczyć, chociaż byłam już u wielu psychologów, pediatrów. Brałam wiele środków nasennych w dużych ilościach, ale nic. Po prostu nie potrafię.
Usiadłam na drewnianej ławce, która była cała w różnych cytatach: "To co uskrzydla, potrafi być jak morderca", "Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat wydaje się pusty", "Beznadziejna historia w której TY i JA straciliśmy NAS".
- Biedne dziewczynki z depresją - prychnęłam, czytając kolejne ciągi zdań.
Wyciągnęłam długopis z ukrytej kieszonki w płaszczu i zaczęłam dłubać nim w drewnie. "Zrób albo nie zrób . Próbowanie nie istnieje" - tymi słowami wypełniłam jedno z ostatnich miejsc na ławce.
- Niech zapamiętają sobie to zdanie do końca życia - stwierdziłam, chowając przedmiot do odpowiedniej przegródki.
Przyglądałam się wyrytym przez siebie słowom, aż w pewnym momencie zobaczyłam totalną ciemność przed oczami. Ktoś założył mi worek na głowę. Zaczęłam na oślep uderzać pięściami we wszystko. Najczęściej, obrywała ławka.
- Rząd ucieszy się, widząc Ciebie pod swymi drzwiami - usłyszałam gruby, męski głos.
Jeszcze kilka sekund starałam się trafić, chociażby w jego brzuch. Słysząc strzały, szybko schyliłam się do kolan i zasłoniłam uszy.
- Vane, wyłaź stąd - oznajmił, znajomy głos szopa.
- Dzięki - wydukałam, ściągając worek (najprawdopodobniej po ziemniakach) z głowy.
Podniosłam się z siedzenia i spojrzałam na napastnika, który jeszcze przed chwilą natarczywie mnie atakował. Czarne włosy, ostre rysy twarzy i delikatny zarost w okolicach podbródka. Zbliżyłam się, i sprawdziłam puls - mężczyzna nie żył.
- Rocket, musiałeś go od razu zabijać! Teraz możemy mieć problemy... - syknęłam przez zęby, stając obok przyjaciela.
- Wolałaś być porwana? - zadał słuszne pytanie. Odpowiedź była jednoznaczna - Oczywiście, że nie.
- To nie ma sensu. Zakopujemy go, czy co? - westchnęłam, uspakajając się.
- I tak, i tak go znajdą.
- Dlaczego ty zawsze masz rację? - prychnęłam, odwracając się tyłem do mężczyzny. - Lepiej spadajmy stąd, bo jestem pewna, że swymi strzałami zwabiłeś policję.
Dotknęłam lekko jego głowy. Przymknęłam na chwilę oczy, a gdy je ponownie otworzyłam, byliśmy w domu. Bez słów, odłożyłam płaszcz na wieszak i weszłam po schodach na górę - do swojego pokoju.
Siedząc przy laptopie, od razu po jego odblokowaniu przedstawił mi się artykuł. "Zaktualizowany 15 minut temu" - przeczytałam w myślach.
"Aktualizacja:
Został odkryty jeden z pseudonimów nie przyjaciela. "Whisper", bo takie nosi przezwisko, jest przywódcą zgrupowania, którego nazwa wciąż jest nieznana. Nasi najlepsi agenci, ustalili to wraz z rządem Nowego Yorku".
Coś się we mnie zaczęło gotować. Jakbym po prostu zaraz miała wybuchnąć ze złości...
- ROCKET! - krzyknęłam, najgłośniej jak potrafiłam.
Po minucie już stał w drzwiach mojego pokoju.
- Co jest? - zapytał lekko zaspanym głosem. On, akurat potrzebował siedmiogodzinnego snu.
- Czy jesteś dobrym informatykiem? - starałam się utrzymać spokojny ton.
- Niestety nie - westchnął, ziewając. - A co się stało?
Wskazałam wzrokiem na ekran monitora. Szop, wskoczył na biurko i uważnie przeczytał kilka zdań pod nosem.
- Przykro mi, ale nic nie mogę na to poradzić, a teraz... Naprawdę chcę spać - zmrużył oczy i ruszył z powrotem na dół.
Zacisnęłam pięści i trzasnęłam klapą laptopa. "Dlaczego moje przezwisko!?" - cały czas przez głowę przechodziło mi jedno pytanie.
Słysząc swoją ulubioną piosenkę, która służyła mi jako dzwonek telefonu, szybko sięgnęłam po przedmiot. Numer prywatny. Mimo lekkiego lęku, odebrałam.
- Halo? - zapytałam, kręcąc się na krześle.
<Ktoś?>
poniedziałek, 23 stycznia 2017
Vane "Whisper" Strange
Zrób, albo nie zrób. Próbowanie nie istnieje.
Imię i Nazwisko: Vane Strange
Pseudonim: Whisper - od angielskiego słowa szept.
Płeć: Kobieta
Wiek:
- Jakieś 19 lat psychicznie
- 22 lata fizycznie
Lecz mimo wszystko, na tym świecie jest już dosyć długo...
- Jakieś 19 lat psychicznie
- 22 lata fizycznie
Lecz mimo wszystko, na tym świecie jest już dosyć długo...
Rasa: Wilk
Orientacja: Heteroseksualna
Zauroczenie: "Co to jest? Przepraszam, ale nie pamiętam..."
Klan: Guardians of the Galaxy
Stanowisko: Przywódca
Żywioł: Ogień i Psychika
Moce:
Telepatia - porozumiewanie się za pomocą umysłu.
Teleportacja - przenoszenie się do dowolnego miejsca (powyżej dziesięciu kilometrów, zaczyna strasznie boleć ją głowa)
Cierpienie psychiczne - potrafi władać nad czyimś umysłem wyniszczyć kogoś od środka.
Władza nad gwiazdami oraz ogniem - tworzenie nowych gwiazdozbiorów i ogólna władza nad ich ogniem.
Psychokineza (telekineza) - poruszanie przedmiotami siłą umysłu, podduszanie.
Psychokineza (telekineza) - poruszanie przedmiotami siłą umysłu, podduszanie.
Umiejętności: Potrafi pięknie śpiewać, jeżeli oczywiście tego chce. A tej oto panience, nie chce się nic. Jak na kobietę, jest nad wyraz silna, zwinnością i szybkością nie grzeszy. Zaliczając do tego gotowanie, robi to całkiem nie źle (jeszcze nikt nie przyszedł z reklamacją).
Charakter: Vane na samym początku znajomości, jest bardzo arogancka i złośliwa. Jej zaufanie naprawdę bardzo trudno zdobyć, a na straceniu go, może zaważyć każde potknięcie. Zachowuje się w taki sposób, jakby cały świat miała głęboko w czterech literach, żyła beztrosko, a problemy, czy kłopoty byłyby jej naprawdę nieznane. Osoby, które mają z nią do czynienia dosyć długi okres czasu, dobrze wiedzą, jak bardzo zależy jej na bliskich. Gdy była mała na jej oczach wybito kilkadziesiąt odmieńców, w tym ojca. Od tamtego wydarzenia minęło kilkanaście lat, a teraz, Vane stara się grać według własnych zasad. Nigdy nie stara się owijać w bawełnę, potrafi być szczera do bólu. Na co dzień, stara się zachowywać chociaż gram powagi, lecz i tak nie da się usunąć z niej jednej "cechy" - lubi się śmiać, w tym wyśmiewać. Gdy naprawdę się zdenerwuje, dobra, jak kto woli "wkur*i", potrafi wziąć pierwszą lepszą broń i pozabijać kilku niewinnych ludzi. Ciężko ją opanować, więc nawet jeżeli spróbujesz - nie zdziw się, jak na twój policzek zostanie złożone soczyste uderzenie otwartą dłonią. Jest bardzo emocjonalnym człowiekiem, potrafi bardzo przeżywać najmniejszą stratę. Gdy się za coś obwinia, w próbie zadośćuczynienia potrafi upaść przed kimś na kolana i błagać o przebaczenie. Nawet jeśli na to nie wygląda - łatwo ją doprowadzić do płaczu. Zmieniła się, o czym wie wiele osób. Jeszcze jakiś czas temu wiodła spokojne życie, u boku swojego narzeczonego - Gilberta, lecz przez pewien incydent pozbawiono go życia, a ją - wszystkich wspomnień rok wstecz. Nie mogę nie wspomnieć o Yurim, który jest jej osieroconym synem. Dziwnie to brzmi, lecz gdy obudziła się z guzem po oberwaniu bejsbolem, nikt nawet nie wspomniał o tej dotychczas najważniejszej dwójce.
Cechy Charakterystyczne: Vane, to dosyć niska, białowłosa kobieta o czerwonokrwistych oczach. Jest bardzo szczupła, niektórzy nawet mówią, że wychudzona. Uwielbia na co dzień przyodziewać różne, zwiewne sukienki, czy spódniczki. Całej kompozycji towarzyszą oczywiście podkolanówki, a nie rzadko - nie pasujący do niczego, przyduży, czarny kapelusz. Praktycznie w ogóle się z nim nie rozstaje. Niegdyś był on własnością Gilberta, którą "podarował" jej tuż przed śmiercią. Nawet po wyj*baniu połowy mózgu czuje do niego dziwny sentyment.
Ciekawostki:
Ciekawostki:
- Uwielbia wieczorami popijać herbatę z mlekiem
- Nocne przechadzki, dosłownie weszły jej w nawyk
- Cierpi na bezsenność, przez co w nocy nie potrafi spać. Średnio na tydzień przesypia zaledwie jedną noc, resztę spędza na bezsensownym wpatrywaniu się w sufit i rozmyślaniu nad swoim życiem
- Jeżeli tego chce, pod postacią człowieka pojawiają się przy niej niewielkie skrzydełka. Co prawda, są one tylko "elementem dekoracyjnym", lecz podczas walki dodatkowo ochraniają jej plecy
- Posiada syna, Yuriego Nightray'a. Niegdyś narzeczona Gilberta Nightray'a.
- Chyba nie muszę wspominać o wy*ebaniu mózgu?
- Zaufaniem darzy - nie wliczając chorego psychicznie szopa - jedynie Resney, która była przy niej, gdy się wybudziła ze "śpiączki"
- Kiedyś, gdy była mała, jej oczy były koloru błękitu
- Posiada syna, Yuriego Nightray'a. Niegdyś narzeczona Gilberta Nightray'a.
- Chyba nie muszę wspominać o wy*ebaniu mózgu?
- Zaufaniem darzy - nie wliczając chorego psychicznie szopa - jedynie Resney, która była przy niej, gdy się wybudziła ze "śpiączki"
- Kiedyś, gdy była mała, jej oczy były koloru błękitu
Głos: link
Właściciel: Howrse: Asia1509 E-mail: asiasimsy@gmail.com
Resney "Spem" Lightwood
Nie zawsze zło, ma być złem. Zło może być zwykłą pomyłką. Ale co mnie to obchodzi. Zrobiłeś coś złego to wypier***
Imię i Nazwisko: Resney Lightwood, ale mówią jej Ress lub Seven
Pseudonim: Spem. Czemu? Daje niektórym osobom nadzieję, stąd Spem z łacińskiego.
Płeć: Płeć? A na co ci płeć? Mogę być dla ciebie nawet obojniakiem.
Wiek: 21 lat
Rasa: Biały tygrys
Orientacja: Hmm... Ciężko powiedzieć. Kiedyś myślała, że... Ale teraz to chyba jest hetero
Zauroczenie: Widzimy się w piekle. Jest ktoś, kto podbił jej serce.
Klan: Spirit of Shining Star
Stanowisko: Przywódczyni
Żywioł: Psychika
Moce:
- Potrafi czytać myśli, ale tylko te o których myśli w tym momencie i na pierwszym planie
- Umie sobie przyciągnąć siłą woli różne rzeczy
- Gdy się skupi to może otworzyć umysł i czytać myśli wszystkich w obrębie 6 kilometrów
- Umie zmieniać sny jak i wspomnienia (pod warunkiem że pacjent się zgadza)
- Umie rozmawiać z duchami
Umiejętności:
- Gra na skrzypcach i keyboardzie. Dodatkowo jest jedną z najlepszych hakerek. Umie maskować. Jest bardzo szybka i zwinna, a siła... No taka 25%
Charakter: Uwaga, uwaga moi mili mimo swojego wieku jest poważną osobą. Nie uśmiecha się zbyt wiele, a jej cichy charakterek nie jest dobry do przywódcy. Zawsze gdy z kimś rozmawia musi coś robić. Na przykład pykać w telefon, czy coś ten tegest. Gdy ją bliżej poznasz dowiesz się, że jest odważna, stanowcza i igrająca ze śmiercią. Gdy potrzeba zmieni swój cichy charakter w hamski i bolesny dla twoich kości i uszu. Gdy będzie trzeba, ugryzie. Naprawdę. Potrafi poświęcić wszystko dla dobra innych. Nie ma przyjaciół zbyt wielu Przy nich jest otwarta, miła i radosna. Wygląda niewinnie, ale potrafi się bić i atakować. Ma anielską pamięć, ale jak ją się wkurzy to nie zbliżaj się do niej! Będzie przeklinać i wyjdzie z niej zły przywódca. Ale to raz na ruski rok, więc się nie martw. W stresujących sytuacjach ma zimną krew i zawsze opanuje sytuację. Wie co to znaczy strach, więc dba o dobro innych. Obrażając ją niczym nie zdziałasz. Od zewnątrz nic nie ujżysz, ale w środku ją to zaboli. Nie zobaczysz jej płaczącej... Od wielu lat nie płakała.
Cechy Charakterystyczne: Ma blizny na plecach po biczu, a także tatuaż na ręce w postaci smoka.
Ciekawostki:
- Jest najmłodszą przywódczynią
- Kocha widok zorzy polarnych i spadających gwiazd
- Marzy o tym, by móc latać
- Nazywają ją Seven, bo gdy jej rodzina żyła, była ostatnia z "miotu"
- Nikt nigdy jej nie rozpieszczał i nigdy nie czuła miłości
- Uważa się za najsłabszą ze wszystkich, ale nie okazuje tego.
Głos: kliku
Właściciel: Renesme_Darkline
ravenislime@gmail.com
Chu "Masked" Fox
I to uczucie, gdy po tak długim czasie rozłąki przynosisz mi kakao takie jakie lubię. Bez żadnych pytań.
Imię i nazwisko: Chu "Masked" Fox
Pseudonim: Masked, ponieważ nosi maskę na nosie i ludzie się trochę z tego śmieją.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 24 lata
Rasa: Lis zwyczajny
Orientacja: Hetero
Zauroczenie: Jak na razie nie, ale może kiedyś?
Klan: Travelling Stars
Stanowisko: Przywódca
Żywioł: Natura i Psychika
Moce:
-Może powiększyć rośliny do dowolnych rozmiarów, kształtów, barwy itp.
-Potrafi panować nad psychokinezą,
- Z zebranych ziół, potrafi kogoś uleczyć,
- Potrafi czytać w myślach,
- Potrafi rozmawiać z zwierzętami oraz drzewami.
- Potrafi rozmawiać z zwierzętami oraz drzewami.
Umiejętności: Dobrze gra na gitarze, świetny medyk, dobry przyjaciel.
Charakter:
No to jak na przywódcę na stało za bardzo inni nie pomagają mu w obowiązkach, więc ma wszystko na głowie, lecz stara się zrobić wszystko, aby mieć czas dla innych. Dla niego ludzie z klanu to jedna wielka rodzina, która się rozrasta i jest wokół niego. Zawsze kiedy wychodzi na dwór do wszystkich się uśmiecha, chociaż wszyscy wiedzą, że ma wielkie zadłużenia z pieniędzmi. Dla niego przyjaźń i cały klan jest ponad wszystko. Mógłby oddać życie, aby ich klan przetrwał. Jest bardzo miłym uprzejmym facetem, jak na faceta nie przystało. Nie jest za bardzo chętny do wojen, wręcz odwrotnie, jest nastawiony na pokój z innymi klanami. Jednak nie jest tak zawsze. Czasem jak jest naprawdę zdenerwowany, potrafi być ostry. Większość czasu spędza na świeżym powietrzu, ponieważ dodaje to mu siły i walki z wszystkimi problemami. Stara się ukrywać wszystkie jego problemy, ponieważ nie chce, aby ktoś się w nie wpakował.
Cechy charakterystyczne:
Nosi opaskę na nosie, ponieważ jego nos zostaje w "formie" lisa, ma tatuaż na plecach w kształcie skrzydeł anioła, jako jedyny ma białe włosy. Jako lis nosi okulary.
Ciekawostki:
- Kocha pić kakaułko <3333
- Lubi grać potajemnie na gitarze oraz śpiewać,
- Szanuje każdą osobę w jego klanie,
-Robi wszystko dla dobra innych,
- Ma bardzo dużo na głowie,
Głos: Klikuj tu!
Właściciel: Adrian
Nimitsuu "Łapa" Brown
An enemy will stab you in the front, when a friend will stab you in the back.
Imię i nazwisko: Nimitsuu Brown, skrótowo Tsume
Pseudonim: Łapa
Płeć: *Patrzy pod koszulke* Kobieta
Wiek: 23 lata
Rasa: Lis stepowy
Orientacja: Bi, ale bardziej skłania się w stronę hetero
Zauroczenie: A nóż widelec ktoś się trafi, kto wie?
Klan: Desert Eagles
Stanowisko: Przywódca
Żywioł: Ogień i Energia
Moce:
- Może się zdematerializować (znika jakby była niewidzialna i może przenikać przez przedmioty i żywe istoty)
- Może coś zapalić "od tak"
- Tworzy kule energii
- Potrafi kontrolować ogień
Umiejętności: Całkiem dobrze śpiewa, jest dość zwinna ale niezbyt silna. Doskonały strateg.
Charakter:
Cóż. Jako przywódca, powinna być odpowiedzialna i poważna. No niestety, jest całkowicie odwrotnie. Obowiązki omija szerokim łukiem. Zna prawdopodobnie wszystkie suchary jakie istnieją. Cięta riposta? To mogłoby być jej drugie imię. Tsume zawsze stawia na humor, potrafi rozbawić niemal każdego. Jednak nie znosi nieposłuszeństwa, a zdrajców tym bardziej. Jest świetnym kłamcą, nigdy nie wygrasz z nią w karty. Kiedy idzie o życie jej przyjaciela, rzuci wszystko w cholerę tylko po to, żeby go uratować. Łatwo nawiązuje znajomości, jednak jest dość kłótliwa i nie lubi kiedy ktoś robi ją w konia po to żeby coś zyskać. Przez to wynikają rozmaite konflikty i spory. Na pierwszym miejscu stawia honor, nigdy nie weźmie udziału w nieuczciwej walce. Wszystkich ceni tak samo, nie ważne czy to szeregowiec czy generał. Czasami bywa trochę wredna i oschła, jednak to tylko dlatego, że chce utrzymać poziom szacunku, jaki inni do niej mają. Łatwo traci kontrolę nad emocjami, jest bardzo nerwowa. Lubi znęcać się nad wrogami, co poprawia jej stan i pozwala jej bardziej kontrolować emocje, jednak niektórzy uważają, że jest po prostu psychopatką zamkniętą pod maską niepozornej blondynki.
Cechy charakterystyczne:
Blizna na lewym policzku po nożu. Na rękach zawsze nosi dwie frotki. Jako lis nie ma dwóch pazurów w prawej łapie, skąd wziął się jej pseudonim.
Ciekawostki:
- Kocha czekoladę <3
- Lubi wieczorami pogrywać w pokera
- Szanuje zarówno swoich przyjaciół jak i wrogów
- Kocha śpiewać, jednak nie pokazuje tego publicznie
- Ciągle podnosi sobie poprzeczkę
- Kilka razy była u psychologa ze swoimi problemami, jednak nikt nie może jej pomóc z kontrolowaniem jej własnych emocji
Głos: klik
Subskrybuj:
Posty (Atom)