poniedziałek, 11 września 2017

Od Yuri'ego CD Viktor

Patrzyłem oniemiały na Viktora, który przed chwilą zakończył swój, jak dla mnie perfekcyjny układ. Niepewnie podjechałem do niego z kamiennym wyrazem twarzy i spojrzałem w jego piękne oczy. Ująłem dłoń chłopaka i podekscytowany uśmiechnąłem się szeroko.
- To było niesamowite! - pisnąłem głośno, a mój głos rozszedł się po hali echem. - Piękne! Cudowne! Możesz to powtórzyć?!
Widziałem, jak patrzy na mnie zdumiony i nagle wybucha śmiechem, na co troszkę zdezorientowany odsunąłem się od niego. Chyba zrobiłem z siebie idiotę...
- Cieszę się, że ci się spodobało. - pogłaskał mnie po głowie, a ja automatycznie zarumieniłem się i spuściłem wzrok na swoje łyżwy. - Masz ochotę na lody?
Zaskoczony tą nagłą propozycją, mało co nie straciłem równowagi.
- Tak! - uczepiłem się nogi starszego, który ponownie przejechał dłonią po moich włosach.
Dopiero chrząknięcie szopa, przypomniało mi o jego istnieniu. Rocket spojrzał na mnie, marszcząc przy tym brwi, co oznaczało, że nie zgadza się, żebym gdzieś jeszcze poszedł z Viktorem.
- Musimy już wracać... - mruknął futrzak i rzucił tylko na mnie pojedyncze spojrzenie, po czym odszedł w stronę szatni.
Napuszyłem policzki i niezadowolony, miałem ochotę się rozpłakać.
- Spokojnie Yuriś. - łyżwiarz kucnął przy mnie i wyciągnął z kieszeni jakąś podartą karteczkę, a także długopis. - Podasz mi adres twojego przedszkola?
Otworzyłem szeroko oczy i pokiwałem energicznie głową, odbierając od niego przedmioty. Przegryzłem delikatnie wargę i naskrobałem na papierze dokładny adres placówki, do której niestety musiałem uczęszczać. Nie dość, że chodziłem do grupy z jakimiś analfabetami, to jeszcze do tego wychowawczynie patrzyły na mnie, jak na kosmitę, kiedy mówiłem, jakieś mądre rzeczy... Czy to aż tak dziwne, że jestem inteligentniejszy od tych tumanów, którzy tylko potrafią obrażać? Źle się tam czułem... Nie ufałem im i nawet nie próbowałem doszukiwać się ich dobrych stron.
- Yuri! - usłyszałem krzyk dochodzący z szatni i westchnąłem cicho, podając karteczkę Viktorowi.
- Dziękuję za dzisiaj... - szepnąłem do chłopaka i uniosłem na niego wzrok.
- Nie ma za co. - wyprostował nogi i uśmiechnął się do mnie promiennie, chowając skrawek papierka do kieszeni.
Skinąłem na pożegnanie głową i ruszyłem szybko do barierek, nie mogąc już się doczekać jutra.

~~*~~

Siedziałem sobie spokojnie w szatni, czekając aż w końcu ktoś po mnie przyjdzie. Moi rówieśnicy ubierali się w towarzystwie rodziców i opuszczali budynek. Ja już dawno zdążyłem się ubrać lecz nadal nikt po mnie nie przyszedł. Wpatrywałem się w swój rysunek, przedstawiający moją rodzinę. Byłem na nim ja, mama, tata, Rocket i zwierzaki. Kiedy pokazałem wszystkim swoje dzieło, to wyśmieli mnie. Wiem, że nie chodziło im o mój talent, którego do rysowania nie miałem, tylko o członków mojej rodziny... Czy moja rodzina jest taka dziwna? Moim zdaniem jest normalna, tak jak każde inne...
Troszkę posmutniałem, gdyż czas dłużył mi się niemiłosiernie, a do tego przypomniałem sobie obraźliwe komentarze kolegów. Mimo, że inteligencją nie świecili, to umieli tak człowieka zgnoić, żeby miał przez cały tydzień doła...
Moje oczy zaszkliły się, na co przetarłem odruchowo powieki i pociągnąłem noskiem.
- Yuri? - jedna z przedszkolanek podeszła do mnie, ze zmartwieniem wypisanym na twarzy. - Coś się stało kochanie?
Zmarszczyłem nosek i pokręciłem przecząco głową.
- Tylko coś mi do oka wpadło... - skłamałem i odwróciłem wzrok od kobiety, która moim zdaniem przekraczała moją przestrzeń osobistą.
- Jeszcze nikt po ciebie nie przyszedł? - zadała kolejne pytanie, na które pokiwałem jedynie głową.
Brunetka posłała mi delikatny uśmiech i po chwili odeszła, pozostawiając mnie samego. Odetchnąłem cicho i nagle zauważyłem, jak z w szatni pojawia się najstarsza grupa z przedszkola. Mimowolnie wzdrygnąłem się na ich widok i szybko utkwiłem wzrok w swoich czarnych bucikach.
- Ej! Znowu ten kurdupel! - zaśmiał się jeden z chłopców, z grupy, wskazując palcem na mnie.
Opuściłem jedynie głowę, mając nadzieję, że dadzą mi dzisiaj spokój... Jednak nadzieja matką głupich.
- Co ty tu masz? - mruknął ten sam co wskazywał na mnie palcem. - Hmm... - wyrwał mi kartkę z rąk i zaczął przyglądać się postaciom, ukazanym na rysunku. - Co ta za pokraki? - zaśmiał się. - Jesteś dziwny... W sumie tak samo dziwny, jak twoja rodzina...
- Oddaj to! - pisnąłem i poderwałem się z ławeczki. - Słyszysz?! Oddaj to!
- Cicho bądź! - zganił mnie, jak jakiegoś psa, po czym z cwanym uśmieszkiem, podarł kartkę na drobne kawałeczki. - Beztalencie...
Kilku jego koleżków wybuchło śmiechem, a ja nie wytrzymałem i zacząłem cicho łkać, zaciskając przy tym dłonie w pięści. 
- Ooo... Oferma się rozpłakała... - prychnął pod nosem i szturchnął mnie w ramię. - Weź się w garść, bo aż szkoda na ciebie patrzeć.
Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale nie byłem na tyle odważny, a do tego bałem się. Mimo wszystko był o wiele starszy ode mnie, a do tego miał przy boku kumpli, którzy w razie czego pomogą mu.
Łzy rozmazywały mi rzeczywisty widok, jednak zauważyłem, jak wyciąga w moją stronę rękę. Sprawnym ruchem pchnął mnie na ścianę, na co jęknąłem cicho z bólu, który przeszedł po moich plecach i głowie. Przytrzymał mnie za ramiona i zachichotał pod nosem. Przerażony, gwałtownie odepchnąłem go od siebie i pobiegłem w stronę wyjścia. Usłyszałem za sobą tylko jakiś krzyk, ale nie obchodziło mnie to, chciałem po prostu, stąd się wydostać.
Po chwili wybiegłem zapłakany na zewnątrz, nie widząc zupełnie nic przez łzy, cisnące mi się wciąż do oczu. Nagle moja twarz zetknęła się z jakimś miękkim materiałem i zaskoczony podniosłem głowę, ku twarzy osoba, na którą wpadłem. Rozpoznałem platynową grzywkę, charakterystyczną dla Viktora, a do tego słyszałem, jak coś do mnie mówi, jednak nic do mnie nie docierało.
- Viktor...! - załkałem, dławiąc się własnymi łzami. - Viktor, Viktor...
Wyciągnąłem ku niego ręce, chcąc żeby po prostu mnie przytulił i choć na chwilę zapewnił uczucie bezpieczeństwa, w swoich silnych ramionach.

< Viktor? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic