sobota, 9 września 2017

Od Vane CD Gilbert

W tym akurat sklepie łóżek było co niemiara. Dosłownie w każdych kolorach i różnych rozmiarach. O stopniach wygody nie wspominając. Jak można było się spodziewać, każde z nich miały swoje zalety i wady. Szukałam tego idealnego, mięciutkiego łóżeczka, na które z przyjemnością będę kłaść się wieczorem.
- Może łóżko wodne...? - mruknęłam sama do siebie pod nosem, przyglądając się wystawie poświęconej właśnie takiemu typowi posłania. Mój wzrok dokładnie skanował tabliczkę przy niej umieszczoną. - Chociaż... Jak pęknie, to może być problem... - dodałam, podtrzymując swój podbródek dłonią.
Nie miałam zamiaru przesiedzieć całego dnia na wyborze odpowiedniego łóżka, lecz... Jak dla mnie to nie jest rzecz, którą wybiera się z rozmachem. Dostrzegałam wyraźne zniecierpliwienie dosłownie emanujące od Gilberta. Starałam się zrobić to szybko, okay? Po prostu nie umiem wydawać pieniędzy na coś, co później jedynie będzie przyprawiać mnie o nerwy.
Kilkanaście minut później byłam już prawie gotowa do uroczystego ogłoszenia, że to jest właśnie ono. Jedno z droższych, ale wygodniejszych łóżek, które spełniało dosłownie każdy mój wcześniej ustalony wymóg.
- Bierzemy je! - klasnęłam w dłonie, uśmiechając się szeroko.
Przysiadłam na mięciutkim, białym materacu. Pomacałam go jeszcze dla pewności dłonią, po czym uniosłam wzrok na stojącego nade mną mężczyznę. Westchnął cicho, zrezygnowany kręcąc głową.
- Już myślałem, że będziemy tu nocować... - prychnął, delikatnie unosząc kąciki swoich ust.
- Myślę, że... - szepnęłam, szybko podnosząc się na równe nogi. Owinęłam swoje obie ręce wokół jego szyi, przy tym odrobinę dodając sobie wzrostu, poprzez stanie na palcach. Zatrzymałam się zaledwie kilka centymetrów od twarzy mężczyzny. - Trzeba będzie sprawdzić to łóżko... - dodałam, delikatnie przygryzając dolną wargę.
Gilbert jedynie rozglądnął się, żeby po chwili jednym ruchem powalić mnie na łóżko. No tak... Nikogo o tej godzinie już nie interesuje wybieranie łóżek... Wpatrywałam mu się w oczy z wymownym uśmieszkiem.
- Jeszcze trzeba kupić jakieś wino... - podkreśliłam, wplątując swoje palce w jego włosy. - Stary zboczuchu... - dorzuciłam, mrużąc nieco oczy.
- Za tą męczarnię, którą musiałem z tobą dzisiaj przeżyć... - mruknął cicho, również zaczynając się bawić moimi srebrzystymi włosami.
- Ja tam nie potrzebuję snu w nocy - prychnęłam. - Wymęczę cię... - uzupełniłam, minę pedofila mając wymalowaną na całej twarzy.
- Pff... Uwierz, że na tą porę jestem pełen energii - parsknął cichym śmiechem, po czym na kilka sekund wpił się w moje usta.
***Magjiczny tep w czasie...***
Tak, w końcu musiał nadejść ten moment przygotowywań do ślubu. Wszystko jak zwykle miałam perfekcyjnie opanowane. W różowym segregatorze trzymałam najpotrzebniejsze faktury, reklamy różnych usług oraz podpisane wcześniej umowy. Jeszcze nie zdążyłam wszystkiego dokładnie przedstawić Gilbertowi. W końcu to miał być NASZ dzień, co idzie z tym, że wszystko powinniśmy wybrać razem. Salę mieliśmy wstępnie zarezerwowaną w jednym z lokali, który dosłownie sąsiadował z kościołem, w którym miał odbyć się ślub. Dekoracją obu tych budynków miała zająć się obsługa, dzięki czemu miałam chociaż jedną rzecz z głowy. 
Aktualnie w towarzystwie wszystkich domowników, jechaliśmy autem prosto do butiku z odzieżą weselną. Cała podróż odbyła się w grobowej ciszy, której towarzyszyła muzyka z radia. Podczas gdy Gil prowadził, Rocket wpatrywał się w okno, a Yuri spał, ja ponownie przeglądałam swój notatnik trzymany od jakiegoś czasu w torebce. W końcu - nie miałam zamiaru targać ze sobą całego segregatora. Najważniejsze rzeczy zapisywałam właśnie w nim. Zorganizowanie wesela nie jest takie łatwe, jak wcześniej myślałam... 
- Jesteśmy - z rozmyśleń wyrwał mnie głos ciemnowłosego, który zaraz po wypowiedzeniu słowa wydostał się z samochodu. 
Zrobiłam to samo, żeby w następnej kolejności wyciągnąć z fotelika synka. Ułożyłam go w wózku, który uprzednio został rozłożony przez mężczyznę. Na całe szczęście, Yuri nadal spał.
- Ogólnie rzecz biorąc, to powinieneś jeździć w foteliku - wypaliłam nagle w stronę szopa, który stał ze skrzyżowanymi łapami obok.
- Co ty tam mruczysz pod nosem dziecko? - prychnął, unosząc na mnie swoje zabójcze spojrzenie.
- Jesteś niski - dodałam, odblokowując koła wózka. - Załatwię ci jakąś podkładkę... - zaśmiałam się cicho, ruszając z miejsca w stronę wejścia. 
Uchyliło się ono automatycznie, dzięki czemu mogłam bez problemu wjechać z wózkiem do środka. Na wstępie przywitała nas dosyć obszerna wystawa sukni i garniturów. Nie mogłam się napatrzeć na to wszystko... Przecudowny widok!
- Bierzecie Yuriego? - mój wzrok wędrował pomiędzy szopem, a o wiele wyższym od niego mężczyzną. 
- Taskanie ze sobą dwójki dzieci? Wykluczone! - prychnął Rocket, poprawiając swój sprzęt na nadgarstku. - Jeden, duży dzieciak mi wystarczy... - kątem oka rzucił Gilbertowi złośliwe spojrzenie. 
- Nie zapominaj, że miejsce takich zwierzaków jak ty jest w lesie... - mruknął w odpowiedzi żółtooki.
- Dziewczynki, przestańcie się kłócić! - wtrąciłam nieco zirytowana zachowaniem dwójki. - Rocket, pobawisz się w najlepszą przyjaciółeczkę Gilberta... - dodałam, a na moje usta wkradł się delikatny uśmiech. 
Nie czekając na reakcję, zniknęłam za wieszakami i półkami... Zaczyna się kolejna zabawa, trwająca kilka godzin...
***
Jednej kobiecie z obsługi chyba aż za bardzo spodobało się dopieranie do mnie odpowiedniej sukni. Obrzucała mnie różnymi rodzajami tego ubrania, chyba zupełnie zapominając, że jestem jej klientem. Jej zachowanie bardziej przypominało... Przyjacielską pomoc? Tak, chyba właśnie tego słowa szukałam. Zabawne. W końcu, nie posiadam żadnej "najlepszej przyjaciółki", która mogłaby mi pomóc w wyborze odpowiedniego stroju... W końcu, chyba nie zawsze to zadanie będzie zwalane na obcych ludzi...
- Obie leżą na pani idealnie! - stwierdziła, przyglądając się obu sukniom, które przed chwilą przymierzałam. 
"No zrób ten pierwszy krok..." - warknęłam w myślach, zaciskając zęby. Nie mogę na zawsze pozostać kobietą, która zależna jest jedynie od płci przeciwnej. Pora znaleźć kogoś, z kim porozmawiam bez zahamowań na babskie tematy...
- Proszę mi mówić po imieniu... - powiedziałam cicho, nieco speszona wyciągając dłoń w stronę kobiety - Jestem Vane - dodałam, nerwowo przebierając palcami drugiej dłoni.
Na szczęście jej reakcja była pozytywna. Uścisnęła moją rękę z szerokim uśmiechem na ustach.
- Miło mi cię poznać, nazywam się Sara - przedstawiła się krótko. - A wracając... Jakieś dodatki? Welon, czy może...
- Rękawiczki - wtrąciłam niemalże od razu. 
- Niech będą nawet rękawiczki, ale welon to podstawa! - zaśmiała się, wykonując kolejne kilka kroków w stronę dalszych półek. - Ten pasuje do tamtej z kołnierzykiem - wyciągnęła z samej góry szare pudełko, w którym znajdował się materiał. 
Spojrzałam przelotnie na chłopczyka, który aktualnie grzecznie siedział w swoim wózeczku, wpatrując się w nasze osoby. Posłałam mu delikatny uśmiech, po czym podeszłam do dziewczyny. 
- Yhm... - przytaknęłam głową, skanując wzrokiem przedmiot. 
- A tutaj po drugiej stronie, mamy całą galerię rękawiczek! Te bez palców, tylko na dłonie... I wiele innych! - zrobiła obrót o 180 stopni. 
Zdjęłam z nadgarstków materiał, dotychczas przeznaczony do przykrywania kilku, wciąż widocznych blizn. "Za nic tego nie przysłonię..." - warknęłam do siebie w myślach, przed oczami mając obrazek samej siebie tworzącej owe rany. W mgnieniu oka wsunęłam jeden z kompletów. 
- Chyba powinien pasować - stwierdziłam, spoglądając na suknię wiszącą na wieszaku kilka metrów dalej.
- Na pewno tak będzie! - potwierdziła skinięciem głową. - Jeszcze tylko wezmę twoje miary - wyciągnęła z małej nerki centymetr. 
- A dla dzieci też coś macie? - zapytałam nagle, unosząc delikatnie koszulkę do góry, żeby mogła owinąć pasek wokół mojego brzucha. 
- Oczywiście! Zaraz się tam wybierzemy - odpowiedziała z wymalowanym uśmiechem.
***
Po prostu nie mogłam oderwać wzroku od garniturków dla dzieci. Wszystkie były równie słodkie, a po wyobrażeniu sobie Yuiego w nich, musiałam powstrzymywać się od wydania z siebie radosnych pisków. Co prawda ubranko dla synka wybrałam o wiele szybciej niż dla siebie. Jeden z małych strojów po prostu był stworzony dla niego! Z uśmiechem na ustach zmierzałam w stronę, gdzie powinna się znajdować reszta towarzystwa. Na szczęście udało mi się szybko odnaleźć dwójkę, która w idealnie wyprasowanych garniturach stała przed lustrem. Myślałam, że zemdleję. Dlaczego wyglądają tak przeuroczo!?
- Po prostu zrobię zdjęcie i oprawię w ramkę! - krzyknęłam podekscytowana, stając za nimi.

<Gil? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic