- Nie wiem jak ty, ale ja nie chcę spędzać nocy bez dachu nad głową - zmieniłem szybko temat, podnosząc się. - Powinniśmy wyjść na główną drogę... Tak byłoby prościej... - mruknąłem bardziej do siebie, niż do dziewczyny.
- Ja tu zostaję - warknęła, zasłaniając swą twarz włosami. - Nigdzie się stąd nie ruszę...
- Wolisz, żebym Cię niósł? - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
- I tak nie uda nam się odnaleźć żadnego schronienia w promieniu kilku kilometrów! Lepiej zostać tutaj na noc, niż później błąkać się po lasach - wypowiedziała te słowa w podobny sposób co wcześniej - jakby miała pretensje do całego świata.
Przeskanowałem dokładnie każde jej słowo. W rzeczy samej, nasze poszukiwania mogłyby odnieść przeciwny skutek, niż bym oczekiwał... Przekląłem pod nosem, z powrotem przysiadając na ziemi. Z torby, która była przewieszona przez moje ramię, wyciągnąłem pół litrową butelkę z wodą. Tyle mi zostało...
- Masz - poturlałem ją w stronę dziewczyny, która powoli zaczęła wracać do swej normalnej formy.
- Nie będziesz pił? - zawisło nad mą głową, jej pytanie.
- Za dużo wypiłem w szpitalu... - mruknąłem pod nosem. - Daj trochę wody psu... O! I masz jeszcze batonika - rzuciłem w jej stronę opakowane.
- Sam to zjedz - wzruszyła ramionami.
- Przestań! - rzuciłem poważne spojrzenie w jej stronę. - Nie jadłaś nic normalnego od kilku tygodni! Przestań pieprzyć, że nie jesteś głodna... - mruknąłem.
<Shadow?>
- Ja tu zostaję - warknęła, zasłaniając swą twarz włosami. - Nigdzie się stąd nie ruszę...
- Wolisz, żebym Cię niósł? - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
- I tak nie uda nam się odnaleźć żadnego schronienia w promieniu kilku kilometrów! Lepiej zostać tutaj na noc, niż później błąkać się po lasach - wypowiedziała te słowa w podobny sposób co wcześniej - jakby miała pretensje do całego świata.
Przeskanowałem dokładnie każde jej słowo. W rzeczy samej, nasze poszukiwania mogłyby odnieść przeciwny skutek, niż bym oczekiwał... Przekląłem pod nosem, z powrotem przysiadając na ziemi. Z torby, która była przewieszona przez moje ramię, wyciągnąłem pół litrową butelkę z wodą. Tyle mi zostało...
- Masz - poturlałem ją w stronę dziewczyny, która powoli zaczęła wracać do swej normalnej formy.
- Nie będziesz pił? - zawisło nad mą głową, jej pytanie.
- Za dużo wypiłem w szpitalu... - mruknąłem pod nosem. - Daj trochę wody psu... O! I masz jeszcze batonika - rzuciłem w jej stronę opakowane.
- Sam to zjedz - wzruszyła ramionami.
- Przestań! - rzuciłem poważne spojrzenie w jej stronę. - Nie jadłaś nic normalnego od kilku tygodni! Przestań pieprzyć, że nie jesteś głodna... - mruknąłem.
<Shadow?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz