- Ach, już... - uśmiechnąłem się delikatnie, ściągając ze swojej głowy małego jeża, w którego przeistoczyła się Shadow.
Ponownie przybrała swą normalną formę, gdy tylko jej łapki zetknęły się z powierzchnią gruntu. W sekundzie odwróciła się do mnie tyłem, nawet nie próbując spojrzeć mi w oczy.
- Gdzie jesteśmy? - zadała retoryczne pytanie, przyglądając się kamiennemu sufitowi nad nami.
Nie odpowiedziałem, tylko bez słowa zbliżyłem się do ściany, na której widniały jakieś wyryte znaki. Dobrze znałem ten język... Alfabet Klyn. Skąd on na ziemi?
- Nie powinno nas tutaj być - stwierdziłem, tłumacząc sobie w głowie, co oznacza ciąg liter.
- Huh? - odwróciła głowę w moją stronę.
Zbliżyła się o kilka kroków. Wiedziałem to, słyszałem jej kroki.
- Chodźmy dalej - to brzmiało bardziej jak rozkaz, niż jakiekolwiek pytanie. - Takie bohomazy nie mogą nic znaczyć - wzruszyła ramionami, ruszając dalej przed siebie.
Ze zrezygnowaną miną ruszyłem za nią. Wiedziałem, że to się źle skończy, ale nie potrafiłem jej tak po prostu zostawić. Z zainteresowaniem przyglądała się różnym błyskotką, które wystawały ze ścian. Nie ukrywam, widok niesamowity. Aż w końcu doszliśmy do jakiegoś ogromnego pomieszczenia, które przypominało starą świątynię. Kilkanaście posągów jakby wystających z ziemi, dodawało tajemniczości grocie, w której się znajdowaliśmy.
- Co to jest co cholery? - mruknąłem pod nosem, wbijając wzrok w ozdobne przedmioty, które na oko przeżyły kilka setek lat.
- Bohaterowie... - wyszeptała, wyczytując to słowo ze skalnej tablicy naprzeciw nas.
Gdy zbliżyłem się o kilka kroków, dostrzegłem charakterystyczną powłokę, która owijaja dawno nie oczyszczane posągi. Tak, były one ze złota... Jezioro, które zdawało się być przejrzyste jak powietrze, dokładnie dojrzałem dopiero z tego kątu. W środku, ani śladu po jakiekolwiek formie żywej. Zmarszczyłem brwi, słysząc ciche pomruki. Z korytarza kilkanaście metrów dalej, wyłoniła się mała postać. To był pies?
- Co ku*wa? - zapytałem, rzucając pytające spojrzenia na towarzyszkę oraz zwierzę.
- Em... Pies? - zdziwiona, wyłoniła się zza jednego z posągów.
- Myśliwski - stwierdziłem jednoznacznie.
- On nas może do czegoś doprowadzić! - jakby podekscytowana dziewczyna, rzuciła się w jego stronę.
- Od kiedy lubisz przygody i podróże? - zapytałem, ruszając za nią.
- Chyba się nie znamy - westchnąła, nie przystając nawet na chwilę.
- Rzeczywiście... Praktycznie Cię nie znam...
<Shadow? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz