poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Gilberta CD Vane

Spojrzałem w oczy dziewczyny, zastanawiając się nad jej słowami dłuższą chwilę. Ciekawił mnie ten jej prezent...
Westchnąłem cicho i odsunąłem się od niej, skanując ją uważnie wzrokiem.
- Niech ci będzie... - burknąłem pod nosem i mimo wszystko, znowu wziąłem ją na ręce, co poskutkowało wierceniem się dziewczyny. - Idziemy do tej łazienki, bo zaraz zmoczysz całe łóżko... - zaśmiałem się cicho i ze złośliwym uśmieszkiem, opuściłem salę, zerkając jeszcze przed wyjściem, na malucha śpiącego w łóżeczku.
Szedłem spokojnie korytarzem, mijając co chwile lekarzy, jak i pielęgniarki patrzących na nas, trochę dziwnym wzrokiem. Nie przeszkadzało mi to. Może to dla nich dziwne, że lubię rozpieszczać moją ukochaną, ale dla mnie nie...
- Mam wejść z tobą... - wskazałem głową na kabinę, stawiając dziewczynę na ziemi.
- Nie! - spiorunowała mnie wzrokiem i weszła jakoś do środka, zamykając za sobą drzwi.
Oparłem się o ścianę i spojrzałem na jakąś kobietę, która myła ręce, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Cud kobieto ujrzała, czy co? - uniosłem brwi, krzyżując ramiona na wysokości piersi.
Speszona dziewczyna szybko wybyła z damskiej łazienki, a ja odetchnąłem cicho, czekając aż Vane wyjdzie z kabiny. W końcu drzwi się uchyliły i białowłosa spojrzała na mnie, wyczekująco. Podszedłem do niej w kilka sekund i biorąc ją na ręce, przeniosłem ją bliżej umywalek, żeby mogła sobie spokojnie umyć ręce.
- Możemy już wracać? - zapytałem kiedy dziewczyna sięgnęła po papierowy ręcznik.
Skinęła lekko głową i wyrzuciła papier do kosza. Któryś już raz uchwyciłem ją w ramiona, biorąc ją na ręce, w stylu panny młodej.
- Chcesz zajść na stołówkę, czy coś? - zagadnąłem kiedy wyszliśmy z łazienki.
- Nie... Chcę już wracać...
Uśmiechnąłem się delikatnie i tak, jak chciała, zaniosłem ją do sali, gdzie położyłem dziewczynę z powrotem na szpitalnym łóżku. Moja ukochana odetchnęła cicho i jak na zawołanie, mały Yuri zaczął płakać, domagając się uwagi. Podszedłem do jego łóżeczka i nachyliłem się nad maleństwem.
- A kto tu się obudził? - uśmiechnąłem się promiennie do malucha, który patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczkami.
Wziąłem go ostrożnie na ręce i przytuliłem go do siebie, gdyż nadal cicho łkał.
- Yuriś kochanie, wszystko jest dobrze.... - spokojnie zacząłem chodzić z dzieckiem po sali, próbując go uspokoić.
Na szczęście nie zajęło mi to zbyt długo i już po chwili maluch, w ciszy obserwował miejsce, w którym się znajduje. Pogłaskałem chłopca po główce i przekazałem noworodka Vane, która przez cały czas przyglądała się nam z szerokim uśmiechem.
Nagle drzwi od sali otworzyły się z impetem, a do pomieszczenia wparował szop, z torbą, wypchaną jakimiś rzeczami.
- Pokażcie mi Ryszarda. - oznajmił, z cwanym uśmieszkiem na pysku.
Położył torbę przy łóżku i usiadł na krzesełku, wpatrując się maluszka.
- Ma na imię Yuri, nie Ryszard... - upomniałem Rocket'a, który całkowicie mnie zignorował i patrzył na mojego syna zafascynowany.
- Nie znasz się.... Twój ojciec nie ogarnia, że masz na imię Ryszard... - zwrócił się tym razem do dziecka, które patrzyło się na niego wielkimi oczami.
- Yuri.... - mruknąłem, zdenerwowany tym, że szop, wciąż upiera się przy tamtym imieniu.
Mały chłopiec nie zwracał na naszą wymianę zdań zbyt wielkiej uwagi, tylko wpatrywał się w niego, jak w wielkiego pluszaka.

~~*~~

Od naszego powrotu do domu, minęło już kilka tygodni. Yuri aktualnie smacznie spał w swoim pokoiku, a ja wraz z Vane i szopem, siedzieliśmy w salonie.
- Ryszard lepiej brzmi... - mruknął Rocket, który grzebał coś w pistolecie.
Wraz z Vane przemilczeliśmy to, gdyż futrzak już od kilku dni truł nam tyłki, przez imię jakie wybraliśmy dla syna.
 - Schowaj to lepiej... - wskazałem na rozłożony na części pistolet. - Lepiej żeby młody tego nie dorwał...
- Milcz. - taka tylko dostałem odpowiedź, która nie ukrywam, niezbyt mnie zadowoliła.
Westchnąłem cicho i zerknąłem na Vane, która oglądała sobie telewizję. Objąłem ją delikatnie ramieniem.
- Może pójdziemy później na spacer z Yurim? - zaproponowałem z delikatnym uśmiechem.

< Vane? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic