Musiałam go w jakiś sposób zagadać, aby mógł ziścić się mój plan. Przyciągnęłam w naszą stronę haczyk, jednym, gwałtownym ruchem. Gilbert dostrzegając to, niemal od razu przykucnął na ziemi. przy tym chwytając się obiema rękami za głowę.
- Ej, dziecko, uspokój się! - krzyknął, najwidoczniej czując ostry przedmiot nad głową. - Tym możesz komuś oko wybić! - dodał, powoli podnosząc się do pionu.
Na całe szczęście - nie zdążył. Zanim udało mu się wykonać kolejny ruch, pchnęłam go prosto do dosyć głębokiego przy brzegu jeziora. Widocznie nieświadom tego co się dzieje dzieje, zaczął gwałtownie machać rękami, przy tym łapczywie nabierając powietrza.
Jakby nigdy, nic odłożyłam wędkę na bok i przysiadłam przy brzegu. Z wrednym uśmieszkiem przyglądałam się mężczyźnie, który starał się wynurzyć z jeziora. Gdy w końcu - z tego co wywnioskowałam - wyczuł grunt pod nogami, jakby w momencie zatrzymał się.
- Coś się stało? - zapytałam, nadal na twarzy mając wyraźny uśmieszek.
Rzucił na mnie swoje wściekłe spojrzenie. Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
- Podaj mi ręcznik... - warknął, wychodząc z wody przemoczony do suchej nitki.
- Uhm... Ale nie spakowałeś go... - szepnęłam, mając widoczną ochotę wybuchnąć ze śmiechu.
- JAK TO!? - krzyknął, w momencie przegrzebując wszystkie rzeczy.
- Mam jedynie chusteczki - wyszczerzyłam się, wyciągając z kieszeni mały papierek.
Podeszłam do niego, po czym zaczęłam wycierać jego twarz małym przedmiotem. W krótkim czasie z chusteczki pozostała jakaś mokra, biała papka. Z tego śmiechu, aż brzuch mnie zaczął boleć. Rzuciłam się na trawę, już niemalże płacząc ze śmiechu. Wciąż kątem oka przyglądałam się Gilbercikowi. Ściągnął swoją nad wyraz przemoczoną koszulkę, po czym wykręcił ją i rozwiesił na swoim krześle. Nawet nie ruszyłam się z miejsca...
- Naprawdę, ciebie to tak śmieszy...? - mruknął, stojąc nade mną.
- A żebyś wiedział... - wyszczerzyłam się. - Odsuń się, bo słońce zasłaniasz - burknęłam, mrużąc oczy.
Westchnął cicho, po czym położył się obok mnie na trawie. Czułam jak ponownie chce się dobierać do mojego brzucha.
- Pedofil! - krzyknęłam w momencie.
Chciałam odtrącić jego rękę, lecz on w idealnym momencie uchwycił mój nadgarstek. Nie minęła następna sekunda, a znalazł się nade mną, wbijając we mnie swoje zboczone spojrzenie.
- Dzisiaj byłaś naprawdę niegrzeczna... - wymruczał mi do ucha, przytrzymując mój drugi nadgarstek.
- Chcesz, żebym zaczęła krzyczeć? - uśmiechnęłam się delikatnie, czując, jak oddech mi przyśpiesza.
Serce w pewnym sensie chciało mi się wyrwać z piersi. Oddech nie zwalniał, tylko przyśpieszał...
- Krzycz, a i tak nikt nie przyjdzie... - wyszczerzył się, po czym w momencie wpił we mnie swoje usta,
Oddałam się, Nie chciałam się oderwać, bo... To było przyjemne. Podobało mi się to... Gilbert chyba to wyczuł, więc puścił moje nadgarstki. Owinęłam swoje ręce wokół jego szyi, nadal trwając w tym namiętnym pocałunku. Nie mam pojęcia ile tak leżeliśmy... Wszystko ciągnęło się w jedną, ciemną, pełną przyjemności wieczność. Jego ręka delikatnie ocierała się o mój brzuch, teraz mi to nie przeszkadzało...
W końcu po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie...
- Ty nie zapominaj, że mam chłopaka... - wyszeptałam, wpatrując się w jego złote oczy.
<Gilbercik?>
PS. Sorki za długość, ale wypierdalam w góry xd
- Ej, dziecko, uspokój się! - krzyknął, najwidoczniej czując ostry przedmiot nad głową. - Tym możesz komuś oko wybić! - dodał, powoli podnosząc się do pionu.
Na całe szczęście - nie zdążył. Zanim udało mu się wykonać kolejny ruch, pchnęłam go prosto do dosyć głębokiego przy brzegu jeziora. Widocznie nieświadom tego co się dzieje dzieje, zaczął gwałtownie machać rękami, przy tym łapczywie nabierając powietrza.
Jakby nigdy, nic odłożyłam wędkę na bok i przysiadłam przy brzegu. Z wrednym uśmieszkiem przyglądałam się mężczyźnie, który starał się wynurzyć z jeziora. Gdy w końcu - z tego co wywnioskowałam - wyczuł grunt pod nogami, jakby w momencie zatrzymał się.
- Coś się stało? - zapytałam, nadal na twarzy mając wyraźny uśmieszek.
Rzucił na mnie swoje wściekłe spojrzenie. Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
- Podaj mi ręcznik... - warknął, wychodząc z wody przemoczony do suchej nitki.
- Uhm... Ale nie spakowałeś go... - szepnęłam, mając widoczną ochotę wybuchnąć ze śmiechu.
- JAK TO!? - krzyknął, w momencie przegrzebując wszystkie rzeczy.
- Mam jedynie chusteczki - wyszczerzyłam się, wyciągając z kieszeni mały papierek.
Podeszłam do niego, po czym zaczęłam wycierać jego twarz małym przedmiotem. W krótkim czasie z chusteczki pozostała jakaś mokra, biała papka. Z tego śmiechu, aż brzuch mnie zaczął boleć. Rzuciłam się na trawę, już niemalże płacząc ze śmiechu. Wciąż kątem oka przyglądałam się Gilbercikowi. Ściągnął swoją nad wyraz przemoczoną koszulkę, po czym wykręcił ją i rozwiesił na swoim krześle. Nawet nie ruszyłam się z miejsca...
- Naprawdę, ciebie to tak śmieszy...? - mruknął, stojąc nade mną.
- A żebyś wiedział... - wyszczerzyłam się. - Odsuń się, bo słońce zasłaniasz - burknęłam, mrużąc oczy.
Westchnął cicho, po czym położył się obok mnie na trawie. Czułam jak ponownie chce się dobierać do mojego brzucha.
- Pedofil! - krzyknęłam w momencie.
Chciałam odtrącić jego rękę, lecz on w idealnym momencie uchwycił mój nadgarstek. Nie minęła następna sekunda, a znalazł się nade mną, wbijając we mnie swoje zboczone spojrzenie.
- Dzisiaj byłaś naprawdę niegrzeczna... - wymruczał mi do ucha, przytrzymując mój drugi nadgarstek.
- Chcesz, żebym zaczęła krzyczeć? - uśmiechnęłam się delikatnie, czując, jak oddech mi przyśpiesza.
Serce w pewnym sensie chciało mi się wyrwać z piersi. Oddech nie zwalniał, tylko przyśpieszał...
- Krzycz, a i tak nikt nie przyjdzie... - wyszczerzył się, po czym w momencie wpił we mnie swoje usta,
Oddałam się, Nie chciałam się oderwać, bo... To było przyjemne. Podobało mi się to... Gilbert chyba to wyczuł, więc puścił moje nadgarstki. Owinęłam swoje ręce wokół jego szyi, nadal trwając w tym namiętnym pocałunku. Nie mam pojęcia ile tak leżeliśmy... Wszystko ciągnęło się w jedną, ciemną, pełną przyjemności wieczność. Jego ręka delikatnie ocierała się o mój brzuch, teraz mi to nie przeszkadzało...
W końcu po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie...
- Ty nie zapominaj, że mam chłopaka... - wyszeptałam, wpatrując się w jego złote oczy.
<Gilbercik?>
PS. Sorki za długość, ale wypierdalam w góry xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz