Corrinne stanęła przede mną, odpychając do tyłu.
– Nie wiem k i m jesteś, ale wiedz, że nic od ciebie nie weźmiemy. – wymamrotała, wpatrując się w jedno oko obcego.
– Nie jestem waszym wrogiem. – odparł, a jego źrenice wypełniły tajemnicze błyski.
– W tym świecie – Syknęła, ani na moment nie opuszczając spojrzenia – są t y l k o wrogowie.
– Corr, może... – odezwałam się cichutko zza jej pleców. Uciszyła mnie kolejnym krokiem w tył.
– Jesteś ścigającym, prawda? – zmrużyła oczy.
– Nie, skąd ci to przyszło do głowy?
– Kłamiesz. Je**ny morderca. – nie poznawałam Oreo.
– Twoja przyjaciółka chyba mnie nie lubi... – zagadnął mnie białowłosy.
Wychyliłam się lekko zza koleżanki.
– Urry, chodź. Już. – złapała mnie w pasie i podniosła, okrążając szerokim łukiem faceta, całkowicie ignorując jego wypowiedź.
Podniosła mnie jakbym była piórkiem, a różniło nas ledwie parę kilo.
Odprowadził nas wzrokiem z tajemniczym uśmiechem.
Spojrzałam nad jej ramieniem. Ta lalka na ramieniu mężczyzny była przerażająca.
Zaniosła mnie aż do naszego zaciemnionego pokoju po dwóch piętrach schodów.
– Kto to ścigający? – zapytałam cicho. Słyszałam, że to ktoś zły, ale nie wiedziałam co to oznacza konkretniej.
– Ktoś, kto morduje nadprzyrodzonych. – szepnęła, grzebiąc za plastrami w szufladzie.
W jej oczach błyszczały już łzy. Kiedy się denerwuje, wytrzyma z nimi może piętnaście minut i zacznie płakać gdy tylko ucieknie.
Zatrzasnęła głośno drzwiczki i podeszła wraz z małym pudełkiem.
< Kevin? 😏 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz