Oderwałem wzrok od telewizora, na którym od jakiegoś czasu leciał film, po czym błyskawicznie wlepiłem go w siedzącego obok chłopaka. Przyglądał mi się swoim nad wyraz niepewnym spojrzeniem. Przez kilka pierwszych sekund, nie miałem pojęcia co powiedzieć... Nie chcę go urazić, ani zasmucić.
- Nie mam zbyt wielu znajomych, którym mógłbym "wygadać" twoje mniej i bardziej sprośne sekreciki - uśmiechnąłem się ciepło, nieco przybliżając swoją głowę do Yuriego. - Mogę ci przyrzec, że za nic w świecie cię nie zostawię, ani nie dam zaprzepaścić zaufania, którym mnie obdarzysz...- wyszeptałem, kładąc swoją dłoń, na tej należącej do niego.
Dostrzegłem ten błysk w oku. Chyba właśnie takiej odpowiedzi się spodziewał, miałem nadzieję, że na to właśnie liczył. Uniósł pewniej głowę, żeby po chwili spojrzeć mi prosto w oczy. Nie zmieniając nawet w najmniejszym stopniu swojej mimiki twarzy, jedynie delikatnie poczochrałem go po czarnej czuprynie. Zrobił się nieco czerwony.
- Yuriś... Jak mogłeś pomyśleć, że nie jestem dla ciebie osobą godną zaufania? - szepnąłem, a kąciki ust zjechały ostro w dół. Przy tym nawet na moment nie oderwałem spojrzenia od jego czekoladowych oczu. Ten jakby wyrwany z transu, delikatnie zmarszczył brwi, robią głęboki wdech. Chyba zaraz odbędę swój pierwszy test zaufania...
- Widzisz... - zaczął, podwijając swoje nogi do siadu tureckiego. - Nie bez powodu zniknąłem... - kontynuował z wyraźnym trudem. Dostrzegłem, jak zaczyna się jąkać. - Tamtego, jednego dnia straciłem praktycznie wszystko... Podsłuchałem rozmowę, może niepotrzebnie, nie wiem. Niepokoiłem się, rodzice długo nie wracali ze spaceru. Mieli jedynie wyjść, kupić kilka najpotrzebniejszych rzeczy, po czym wrócić. Przytulić mnie, cokolwiek... - znowu zrobił krótką pauzę, na zrobienie kilku wdechów. - No właśnie... Wrócić... - odwrócił wzrok, odrywając ode mnie swoją dłoń. Przełknął w sobie kilka gorzkich łez, żeby po chwili kontynuować:
- Uciekłem stamtąd. Wybiegłem z domu... Panowała nade mną masa emocji, nie wierzyłem w to, co najprawdopodobniej się stało - nerwowo przeczesał swoją czarną grzywkę dłonią. - Stchórzyłem, zawsze taki byłem... Chciałem uciec od tej rzeczywistości, miałem nadzieję, że biegnąc wpadnę w ramiona ojca... Znowu poczuję jego ciepło i bijące serce, ale... - z jego oczu w końcu wypłynął potok słonych łez, które po kilku sekundach zagościły na policzkach chłopaka. Zrobiły się one całe czerwone, podobnie jak oczy Yuriego. - A-Ale... Jego już nie było na tym świecie... A ciała matki nie znaleziono... - ostatnie słowa jakby wyszeptał, najwyraźniej kończąc swoją wymowę.
Dlaczego mnie przy nim nie było? Mogłem chociaż spróbować wtedy go znaleźć... Gdzie przebywał przez te wszystkie lata? Naprawdę wiele pytań nasuwało mi się na język, ale na tą chwilę nie chciałem się zbytnio narzucać. Zapytam się kiedy indziej... I tak bardzo dużo z siebie wyrzucił.
- Przepraszam, że mnie z tobą wtedy nie było, Yuriś... - szepnąłem, przybliżając się bardziej do chłopaka. - Lecz teraz... - poderwałem się jakby w momencie z kanapy, żeby po chwili przyklęknąć przy niej na jednym z kolan.
Uchwyciłem dłoń chłopaka w swoich, podobnie jak wcześniej. Delikatny uśmiech wpłynął na moją twarz, lecz mimo to wciąż byłem pełen smutku, z którym pozwolił mi się podzielić Yuri. Spojrzał na mnie.
- Klęczę przed tobą, bo chcę ci przysiąc wierność, aż do śmierci - powiedziałem w końcu, po kilku sekundach ciszy. - Przyrzekam, że za nic w świecie cię nie opuszczę... Będę zawsze, w te złe i te dobre chwile... Pragnę stać u twojego boku, Yuri Katsuki, Nightray...
<Yuriś? <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz