- Gdzie poszedł twój pan? - zapytałem cicho, dobrze wiedząc, że i tak mi nie odpowie. - Eh... Może coś przynajmniej zostało do jedzenia...
Wyprostowałem się i nagle w moje oczy rzuciła się niewielka karteczka, pozostawiona na stole z pieniędzmi. Zaciekawiony zbliżyłem się do drewnianego mebla i chwyciłem kartkę w palce. Przebiegłem szybko wzrokiem po treści liściku i odłożyłem go po chwili na jego miejsce. Spojrzałem na zostawione pieniądze i skrzywiłem się delikatnie. Nie chciałem brać od niego pieniędzy... Aż taki biedny nie jestem... Pokręciłem nerwowo głową i podszedłem do lodówki, z której wyciągnąłem resztki jedzenia z wczoraj. Sprawnie je odgrzałem i usadowiłem się przy stole, po czym zacząłem spokojnie jeść.
Bardzo chciałem żeby Viktor już wrócił...
~~*~~
Słysząc znajomy głos i wymówione przez niego swoje imię, zerwałem się z kanapy i poszedłem do korytarza, gdzie Viktor ściągał buty, uśmiechając się przy tym pogodnie. Od razu w oczy rzuciła mi się nieduża torba, trzymana przez mężczyznę. Zmrużyłem oczy, przypatrując się mu w zamyśleniu, godnym filozofa.
- Hej... - przywitałem się z nim cicho, a on posłał w moją stronę promienny uśmiech, po czym odwiesił swój płaszcz na wieszak i podszedł do mnie.
- Jak się spało? Zjadłeś coś? - objął mnie ramieniem, aby następnie zaprowadzić mnie do salonu, gdzie usadowił się ze mną na kanapie. Westchnąłem cicho, patrząc to na niego, to na tajemniczą torbę.
- Em... Dobrze mi się spało... I tak, zjadłem śniadanie... - obserwowałem zainteresowany, jak otwiera torbę i sięga po coś ręką.
Nagle moim oczom ukazały się cudowne łyżwy, jakby dopiero co kupione. Zaskoczony otworzyłem szeroko oczy i niemalże wyrwałem mu je z rąk, oglądając je uważnie z każdej strony. Miałem ochotę żeby piszczeć i skakać po całym pokoju lecz w porę się opamiętałem i wzruszyłem się widząc, już prawie zapomniany przeze mnie przedmiot.
- To są... - słowa ugrzęzły mi w gardle, a do oczu naszły łzy, kiedy przejechałem dłonią po dobrze znanym mi sprzęcie, może i wyglądał inaczej, ale dobrze wiedziałem, że to ten sam co używałem go w przeszłości.
- Tak... - pogłaskał mnie czule po głowie i otarł łzy, które spływały strużkami po moich policzkach. - To twoje łyżwy Yuri...
W jednej chwili przytuliłem się mocno do Viktora, na co ten zaskoczony moim ruchem dość niepewnie mnie objął.
- Dziękuję... - wyszeptałem łamiącym się głosem i wtuliłem twarz w jego koszulkę. - Naprawdę dziękuję... Za wszystko...
Poczułem jak gładzi mnie po plecach, przez co automatycznie zacząłem się uspokajać. W sumie to nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w końcu odsunąłem się od niego i spojrzałem na plamę, na jego koszulce. Tak... Pozostałość po moich łzach i smarkach... Zarumieniłem się lekko i odwróciłem wzrok, zażenowany tym co zrobiłem.
- Wybacz... Potraktowałem twoją koszulkę, jak chusteczkę... - mruknąłem i podrapałem się nerwowo po karku.
Viktor zaśmiał się cicho i ku mojemu zdumieniu ściągnął z siebie brudne ubranie, które do tego odrzucił na bok. Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony i w jednej chwili wstałem z kanapy, mając ochotę wybiec z tego pomieszczania.
- Yuri? - spojrzał na mnie rozbawiony, a ja przegryzłem wargę. - Coś nie tak?
- Wszystko jest w porządku! - prychnąłem i chwyciłem gwałtownie chwyciłem swoje łyżwy. - Sądzę, że wypadałoby je wypróbować...
<Viktor? :3 >
- Hej... - przywitałem się z nim cicho, a on posłał w moją stronę promienny uśmiech, po czym odwiesił swój płaszcz na wieszak i podszedł do mnie.
- Jak się spało? Zjadłeś coś? - objął mnie ramieniem, aby następnie zaprowadzić mnie do salonu, gdzie usadowił się ze mną na kanapie. Westchnąłem cicho, patrząc to na niego, to na tajemniczą torbę.
- Em... Dobrze mi się spało... I tak, zjadłem śniadanie... - obserwowałem zainteresowany, jak otwiera torbę i sięga po coś ręką.
Nagle moim oczom ukazały się cudowne łyżwy, jakby dopiero co kupione. Zaskoczony otworzyłem szeroko oczy i niemalże wyrwałem mu je z rąk, oglądając je uważnie z każdej strony. Miałem ochotę żeby piszczeć i skakać po całym pokoju lecz w porę się opamiętałem i wzruszyłem się widząc, już prawie zapomniany przeze mnie przedmiot.
- To są... - słowa ugrzęzły mi w gardle, a do oczu naszły łzy, kiedy przejechałem dłonią po dobrze znanym mi sprzęcie, może i wyglądał inaczej, ale dobrze wiedziałem, że to ten sam co używałem go w przeszłości.
- Tak... - pogłaskał mnie czule po głowie i otarł łzy, które spływały strużkami po moich policzkach. - To twoje łyżwy Yuri...
W jednej chwili przytuliłem się mocno do Viktora, na co ten zaskoczony moim ruchem dość niepewnie mnie objął.
- Dziękuję... - wyszeptałem łamiącym się głosem i wtuliłem twarz w jego koszulkę. - Naprawdę dziękuję... Za wszystko...
Poczułem jak gładzi mnie po plecach, przez co automatycznie zacząłem się uspokajać. W sumie to nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w końcu odsunąłem się od niego i spojrzałem na plamę, na jego koszulce. Tak... Pozostałość po moich łzach i smarkach... Zarumieniłem się lekko i odwróciłem wzrok, zażenowany tym co zrobiłem.
- Wybacz... Potraktowałem twoją koszulkę, jak chusteczkę... - mruknąłem i podrapałem się nerwowo po karku.
Viktor zaśmiał się cicho i ku mojemu zdumieniu ściągnął z siebie brudne ubranie, które do tego odrzucił na bok. Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony i w jednej chwili wstałem z kanapy, mając ochotę wybiec z tego pomieszczania.
- Yuri? - spojrzał na mnie rozbawiony, a ja przegryzłem wargę. - Coś nie tak?
- Wszystko jest w porządku! - prychnąłem i chwyciłem gwałtownie chwyciłem swoje łyżwy. - Sądzę, że wypadałoby je wypróbować...
<Viktor? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz