Hahaha! Patrzcie na jej włosy! Haha rudzielec!
Ej zobaczcie! Ej ty, Ruda! Posprzątaj! Do tego chyba się urodziłaś, nie?
Warknęłam.
- Jebana suka...
- Co mówisz?
- Nie, nic. - Uśmiechnęłam się trochę złośliwie. Nie dość, że jest przydupasem numer dwa, to jeszcze uważa, że jej wszystko wolno. Jakby przydupas numer jeden był jakoś różny. Tak samo, obie nie tolerują czerwonowłosych. Wyrwałam tkanine z jej uścisku.
- Umiem chodzić. I ci przypominam, że jestem twoim ochroniarzem, nie niewolnikiem. Chyba, że seksualnym - wystawiłam język. Gdy chciała mnie uderzyć, zrobiłam szybki unik. Ta skrzywiła się i otworzyła drzwi do auta.
- Uważaj na słowa, Akisa.
- Akane...
- No przecież mówię - wsiadła za kółko. Warknęłam cicho i wsiadłam do auta, zapinając pasy.
- Gdzie jedziemy?
- Podobno coś odkryłaś.
- Puree, ja zawsze coś odkrywam. Po naiwność facetów do ich orientacji seksualnej lub ich fetysze... - spojrzałam na nią z uśmiechem. Ta wrywróciła oczami.
- Breakin. - spojrzałam na paznokcie, mając skrzyżowanie ręce. Ta agresywnie złapała mnie za kołnierz.
- Posłuchaj, Ruda. Nie lubię grać w te twoje gierki, więc gadaj do rzeczy, albo...
- Albo co? Pójdziesz do Łapki i co? Wyleje mnie z klanu? Pff... Uważaj, bo mnie to jakkolwiek rusza - zaśmiałam się i powoli jej palce odrywałam od swojej koszulki - wyluzuj, ziemniak.
- Nie nazywaj mnie puree. Jestem Pure.
- To przecież mówię - zachichotałam - wracając - znów pozycja do irytacji - podobno gościu, co na tej ulicy sprzedaje cocaine, wie, gdzie jest szef tamtego za rogiem, którego zastrzeliłam. - zaczęłam bawić się elektryczną wiązką.
- I tyle?
- Ty byś zapewne go zlała do nieprzytomności. - spojrzałam na nią kątem oka. Ta zapaliła silnik i wpisała ulicę na GPS'a. Od razu pojechała.
****
Podróż, nudna, lecz w końcu zaparkowaliśmy niedaleko ulicy Breakin. Niedaleko stał barek western. Uśmiechnęłam się.
- Idę do środka - rozpięłam pasy, by wyjść, lecz ta mnie zatrzymała - Ej a za co t--
- Cicho! Zobacz - wskazała palcem na wejście. Stało przed nim dwóch facetów z białymi workami. Skubana uratowała sprawę... Farciara.
- No, to ja- ej, ej, ej! - Puree natychmiast chciała za mną wyjść, lecz szybko zamknęłam jej auto, ukazując w palcach klucze do jej auta.
- Hej, chłopaki! - podeszłam do nich - podobno macie towar - pokazałam im pieniądze. Jeden z nich poszedł ze mną za zaułek.
- Dobra panie, załatwmy to szybko - pstryknęłam, otwierając samochód. Poszłam nim za zaułek i oparłam o ścianę.
- To ile chcesz towaru?
- ... Zero - wycelowałam w niego bronią.
- Co d- - miał właśnie uciec, ale Puree, go zatrzymała w ostatniej chwili.
- Masz 10 sekund, by powiedzieć, gdzie jest twój szef.
- Albo pożegnasz się z własnym językiem i głową w sumie też - wymieniłam się z moim celem obronnym. Spojrzałyśmy na siebie, śmiertelnymi wzrokami.
- Prędzej zginę. Nikt nie nabija naboi. - w tym momencie strzeliłam mu w nogę.
- Zakład?
- Okey, okey! Jednak tak! Przepraszam! Już mówię! Mój szef jest z gangu! N-Nie wiem jak się nazywa...
- Łżesz - warknęła Ripley - chcesz, żeby moja wredna Akisa.
- Akane!
- Strzeliła ci w drugą nogę? - złapała go za podbródek - pozwól, że spytam, JAK nazywa się twój gang? - facet był roztrzęsiony, jakby był z galarety.
- C-Cichy szum...
- Niezbyt kreatywna nazwa, wolałabym ciche zabójstwo. - powiedziałam z uśmiechem.
- GDZIE Jest wasza baza?
- W Shocktown! Niedaleko stąd! P-Proszę, nie zabijaj mnie...
Obie spojrzałyśmy na siebie. To co powiem, będzie dziwne, ale wiedziałam, co jej wzrok mówi. Warknęłam na tą myśl.
- Wybacz mały, ale zasady, to zasady - spojrzałam na zegarek i odstrzeliłam mu łeb. W tym momencie Ripley znowu próbowała mnie zaatakować, ale ominęłam jej rękę. Tak samo jak próba potknięcia mnie, lub zwykłego wywrócenia.
- Ty...
- Tak wiem, to za zamknięcie mnie w aucie, tamto za nazwanie cię jebaną suką, a to, bo tak. Coś jeszcze? - przeszukałam go, biorąc kartę - Gotcha. Idziemy?
- Ty... Tsume się z tobą policzy.
- I niech policzy. Nie będę płakać, jak Łapka, machnie swoją Łapką - zaśmiałam się - taki żarcik.
- Ghr...
- Oj nie denerwuj się, Puree. Musisz wyluzować - wsiadłam do auta, zapinając pasy. Czekałam, aż ruszymy.
- To ile chcesz towaru?
- ... Zero - wycelowałam w niego bronią.
- Co d- - miał właśnie uciec, ale Puree, go zatrzymała w ostatniej chwili.
- Masz 10 sekund, by powiedzieć, gdzie jest twój szef.
- Albo pożegnasz się z własnym językiem i głową w sumie też - wymieniłam się z moim celem obronnym. Spojrzałyśmy na siebie, śmiertelnymi wzrokami.
- Prędzej zginę. Nikt nie nabija naboi. - w tym momencie strzeliłam mu w nogę.
- Zakład?
- Okey, okey! Jednak tak! Przepraszam! Już mówię! Mój szef jest z gangu! N-Nie wiem jak się nazywa...
- Łżesz - warknęła Ripley - chcesz, żeby moja wredna Akisa.
- Akane!
- Strzeliła ci w drugą nogę? - złapała go za podbródek - pozwól, że spytam, JAK nazywa się twój gang? - facet był roztrzęsiony, jakby był z galarety.
- C-Cichy szum...
- Niezbyt kreatywna nazwa, wolałabym ciche zabójstwo. - powiedziałam z uśmiechem.
- GDZIE Jest wasza baza?
- W Shocktown! Niedaleko stąd! P-Proszę, nie zabijaj mnie...
Obie spojrzałyśmy na siebie. To co powiem, będzie dziwne, ale wiedziałam, co jej wzrok mówi. Warknęłam na tą myśl.
- Wybacz mały, ale zasady, to zasady - spojrzałam na zegarek i odstrzeliłam mu łeb. W tym momencie Ripley znowu próbowała mnie zaatakować, ale ominęłam jej rękę. Tak samo jak próba potknięcia mnie, lub zwykłego wywrócenia.
- Ty...
- Tak wiem, to za zamknięcie mnie w aucie, tamto za nazwanie cię jebaną suką, a to, bo tak. Coś jeszcze? - przeszukałam go, biorąc kartę - Gotcha. Idziemy?
- Ty... Tsume się z tobą policzy.
- I niech policzy. Nie będę płakać, jak Łapka, machnie swoją Łapką - zaśmiałam się - taki żarcik.
- Ghr...
- Oj nie denerwuj się, Puree. Musisz wyluzować - wsiadłam do auta, zapinając pasy. Czekałam, aż ruszymy.
Ripley? Teraz tak łatwo jej nie trafić xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz