piątek, 1 września 2017

Od Gilberta CD Vane

Zmarszczyłem brwi, słysząc jak to przeklęte słowo wychodzi z jej ust. Po moich plecach, mimowolnie przeszedł dreszcz, a ja utkwiłem wzrok w dziewczynie, która zadowolona z siebie, popchnęła wózek dalej, nie zważając na to, że ja tu przeżywam kilku minutowe załamanie nerwowe. Po chwili jednak ruszyłem się z miejsca i szybko dogoniłem Vane, która jak gdyby nigdy nic dalej wybierała potrzebne rzeczy, dla naszych nowych pupili. Dobrze wiedziałem, że te nasze zakupy, potrwają jeszcze z dobrą godzinę, bo za nim białowłosa zdecyduje się przed zakupem czegoś, to musi się poważnie zastanowić...
Na szczęście ten czas minął o dziwo szybko i po chwili kierowaliśmy się do kasy, gdzie ekspedientka skasowała nasze zakupy i podała cenę, która normalnie wryła mnie w ziemię. Westchnąłem cicho i wyciągnąłem portfel, po czym następnie zapłaciłem kartą, za to wszystko.
- To ja idę z Yurim do samochodu, a ty przyniesiesz zakupy. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i wraz z synkiem ruszyła w stronę parkingu.
Spojrzałem bezradnie na te kupę reklamówek, która mnie normalnie przerażała, ale czy miałem coś do powiedzenia? Nie... Dlatego, wziąłem jakoś te wszystkie reklamówki na raz i zacząłem dopiero się zastanawiać, co tak naprawdę kupiliśmy, że to jest takie ciężkie. Wziąłem głęboki wdech i postawiłem jeden krok, a zaraz potem kolejny. Jakoś doczłapałem się do tego auta i wrzuciłem nieco brutalnie zakupy do środka. Kiedy już miałem zamknąć bagażnik, poczułem jak coś strzela mi w kręgosłupie, sprawiając mi przy tym ogromny ból. Jęknąłem cicho i oparłem się ręką o pojazd, drugą zaś masując się po bolących plecach.
- Wiedziałem, że tak będzie... - mruknąłem do siebie, a Vane, która stała cały czas przy mnie, podeszła do mnie łaskawie.
- Coś się stało? - zapytała i uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie widzisz, że umieram? - wyjęczałem, a ona jedynie zaśmiała się ze mnie.
No tak... lepiej się ze mnie pośmiać, zamiast pomóc...
Nagle poczułem, mocne uderzenie w sam środek pleców. Krzyknąłem z bólu i spojrzałem z pretensjami na Vane, która tak bezczelnie mnie uderzyła.
- Lecz się dziewczynko... - wysapałem i jeszcze bardziej zbolały, zamknąłem w końcu bagażnik i już bez zbędnego słowa, wsiadłem do auta.
 - Chciałam ci pomóc... - burknęła pod nosem i również zajęła miejsce w aucie.
Nie skomentowałem tego, nie mając nawet na to siły, ani ochoty. Pomóc... Dobre sobie...

~~*~~

Po powrocie do domu zająłem się synkiem, który już od dłuższego czasu spał sobie w najlepsze, za to białowłosa zajęła się rozpakowaniem zakupów. Ja te reklamówki tylko przyniosłem, nie mam zamiaru się do nich zbliżać... Wystarczy mi to, że wystarczająco się nadźwigałem...
Po włożeniu Yuri'ego do łóżeczka, przeniosłem się do sypialni, gdzie padłem z cichym westchnięciem na łóżko.
Jak mnie te plecy bolą... Zaraz umrę... Niech mi ktoś pomoże...
Przez chwilę myślałem nad wzięciem tabletek przeciwbólowych, ale uświadomiłem sobie, że od tego pamiętnego kaca, nikt nie pomyślał żeby je kupić... Zrezygnowany po prostu leżałem, mrucząc jakieś przekleństwa pod nosem. Ta starość mnie dobija.
- Gilbert? - usłyszałem głos Vane, która weszła do naszego wspólnego pokoju i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. - Dalej cię plecy bolą?
Nic nie odpowiedziałem. Dalej byłem zły na to, że mnie uderzyła... Może nie była tego świadoma, ale tego bólu nie da się opisać.
Dziewczyna westchnęła cicho i usiadła obok mnie, by zaraz usiąść na moich biodrach. Zaskoczony, zamrugałem kilka razy, kiedy ściągnęła ze mnie koszulkę i oparła zimne dłonie na moich ramionach.
- Co ty robisz? - odezwałem się w końcu, przerywając napiętą ciszę.

< Vane? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic