czwartek, 6 kwietnia 2017

Od Lithaen CD. Chu

— Cóż... Pracowałam głównie dla siebie... Ale... Ych... Niby bym mogła.
— No to uzgodnione. Witam w moim klanie.
***
Z góry oglądałam miasto, cicho przecinając skrzydłami powietrze.  Niebo powoli szarzało, a temperatura spadała. Niespecjalnie się tym przejęłam. Przyzwyczaiłam się do życia w gorszych warunkach.
Zapatrzyłam się w jedno z okien budynku i... Rąbnęłam dziobem w korę drzewa. Z moich gardzieli wydobył się skrzek, gdy straciłam równowagę lotu i grzbietem w dół, zaczęłam spadać.
***
Obudziłam się, lekko przykryta białym puchem. Z trudem podniosłam się na dwie nogi, wbijając pazury w ziemię i otrząsnęłam się.
Nie mogłam podlecieć w górę, moje pióra okryte były lodem, a skrzydła jakby zamarzły. Cicho skrzeknęłam, co miało być przekleństwem i zaczęłam skakać w stronę okien piwnic. Jedno było uchylone.
   Przecisnęłam się przez nie i zeskoczyłam po kartonach. Okazało się, że w kącie podziemnych pomieszczeń, znajdował się koc.  Schowałam się pomiędzy jego fałdami. Wtuliłam dziób w szafirowe pióra. Czekałam, aż moje mięśnie się ogrzeją, na co na razie się nie zapowiadało. Mogłam zmienić się w człowieka, jednak wtedy byłoby jeszcze gorzej.
Nagle usłyszałam kroki. Ktoś schodził po schodach. Szybko okryłam się całkowicie materiałem, by nie było mnie widać i zostawiłam jedynie małą szparę, by obserwować zdrowym okiem rozwój wydarzeń.

< Ktoś? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic