sobota, 28 października 2017

Od Kevina CD Corrinne

Rozmasowałem bolące mnie miejsce otwartą dłonią... Krzepę w ręce, to ona ma, nie można zaprzeczać. Z mojego gardła wydobył się cichy śmiech. Dlaczego? Sam nie wiem. Podparłem się wolną ręką o ścianę, śledząc wzrokiem otaczający mnie pokój. Nie było jej już tu. Wyszła, zapewne kilka dobrych sekund temu. Westchnąłem cicho, zaprzestając śmiechu. Więc gdzie teraz ta panna się wybiera?
Wyciągnąłem z kieszeni telefon, który dotychczas przetrzymywany w kieszeni, wciąż ukazywał dobrze znaną mi aplikację. Jak się później okazało, mały punkcik nie dość, że się poruszał, to jeszcze był oddalony ode mnie o dobre kilkadziesiąt metrów. Otrząsnąłem się z uśmiechem na ustach, po czym w ślad ruszyłem za nią. Nie mogę jej dać znowu zniknąć na kilka lat, albo na całe swoje denne życie.
~
Zatrzymała się. Byłam na sto procent pewien, że właśnie na torach. Czy ta akcja napędziła jej myśli samobójcze? Nieuniknione. W końcu, jak miałaby spojrzeć w oczy osobie, która jest jej szefem i widzi ją praktycznie codziennie? Zgrywa silną, jak większość ludzi na tym chorym świecie. Czyżby taka wola ludzka?
Nie zatłaczając sobie głowy tymi myślami, przeszedłem dalej za nią, aż w końcu ujrzałem rzędy stalowych i drewnianych belek, równo poukładanych na skalnym podłożu. Na środku jednej z nich siedziała ona. Podkulając nogi pod brodę, wpatrzona w dal, zapewne szukając tych dwóch znaczących światełek. Nie skradałem się, powolnym krokiem zbliżyłem się, po czym przysiadłem tuż obok.
- Czego? - warknęła, nawet nie odwracając wzroku w moją stronę.
Westchnąłem cicho, zastanawiając się, jak dobrze dobrać słowa. W tym momencie musiałem chyba po raz pierwszy w życiu zachować szczerą powagę. Będzie ciężko, lecz... Ught, cholera, czy to stres?
- Pamiętasz jak kilka lat temu, największym priorytetem była dla ciebie ochrona Flurry? - powiedziałem wystarczająco głośno, aby to do niej dotarło i wystarczająco cicho, żeby zachować tajemniczy ton. - Już wtedy wiedziałem, że w końcu coś dla niej poświęcisz... A w tym wypadku była to twoja wolność... - mój śmiech w tym momencie, zamienił się w cichy wdech. - Byłaś wierna swemu postanowieniu, lecz jak później się okazało... Przez to, osoba, którą kochasz straciła swoją najlepszą przyjaciółkę. Cały czas w jej oczach widzę wyraźny ból, jestem pewien, że nie było jednego dnia, w którym nie myślała o tobie... Wieczoru, podczas którego błagała Boga o twój powrót... - dodałem, spuszczając wzrok na jej drobną postać. Potrafiłem wyczuć jej szybsze bicie serca... - Z resztą... Tak samo jak ja... - wyznałem w końcu, nieco odwracając wzrok w bok. - Brakowało mi ciebie... - wyszeptałem, już praktycznie niesłyszalnie, gdy w końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dostrzegłem pierwsze łzy.
Światła pociągu. Można powiedzieć, że je zignorowałem. Przytuliłem dziewczynę do siebie, tak czule, jak na tą chwilę było mnie stać. Nie skłamałem. Po raz... Trzeci? Nie ważne. Potok jej łez w krótkim czasie odbił się na mojej koszuli, delikatnie się uśmiechnąłem.
Pociąg był coraz bliżej. Zatracona w tej chwili Corr, najwidoczniej już zupełnie nie kontaktowała z otaczającym ją światem. Praktycznie w ostatnim momencie pozwoliłem naszych ciałom przeturlać się kilka metrów dalej, do bezpiecznego miejsca. Dziewczyna w tym momencie była pode mną.
- Wróćmy do domu, dobrze? - szepnąłem, kąciki ust mając dalej uniesione.

<Corri?>

piątek, 27 października 2017

Od Corrinne cd Kevin

– Zabawianie w ten sposób nie należy do zakresu moich obowiązków. – warknęłam do Olce.
– A chcesz by twój dług się powiększył?
Zawiesiłam się z pół otwartą buzią. Zapewne wyglądałam jak ryba. Żmija. Cholerna żmija. Pokazałam jej ukradkiem bardzo przyjazny gest i ruszyłam do tego chorego pokoju. Co za stary zboczeniec tam czeka? Otworzyłam drzwi piątki. Pusto? Parę kroków dalej i drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Odwróciłam się gwałtownie. Moje serce waliło jak oszalałe.
Białe włosy, czerwone oko? O ty śmieciu...
– Tak z ciekawości. Ile bierzesz za prywatny taniec? Niezły popis dałaś na scenie...
Z jednej strony- chciałam cisnąć w niego przypadkowym przedmiotem, z drugiej- odetchnąć z ulgą.
– Tyle ile zapłacą. – mruknęłam. Nie znamy się. Nie. Znamy. Się. – A tak na poważnie, to prywatne pokazy nie należą do moich obowiązków.
– To co do nich należy? – wypalił.
– Sugerujesz coś? – warknęłam przez zęby.
Nie odpowiedział. Cham. Ale choć trwała cisza, wiedziałam, co myśli. Podeszłam przywaliłam mu z pięści w i tak już krzywy ryj. [sorry Vanuś Cx] Potem  tylko obróciłam się na pięcie i wyszłam, zostawiając go.
Będę mieć problemu - skomentowałam w myślach, przebierając się w normalne ciuchy.
***
Dwie, srebrne linie ciągnące się po horyzont. Wokół ciemno, czasem jedynie światło jakiegoś samochodu śmignie obok, oświetlając delikatnie moją drobną postać.
Oczekująco wypatrywałam tych dwóch świateł przybliżających się, które gnały tak, by pomóc boleśnie pożegnać się z tym materialnym światem.  Czy jestem jedną z tych osób, którym ta decyzja nawet pasuje? Chyba tak.  Podkurczyłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami. Trzeba było najpierw sprawdzić rozkład... A wiem, że jeżdżą tędy pociągi.  Dużo pociągów.
   Chrzęst kamieni, połączony z krokami.
– Czego? – mruknęłam, gdy Xerxes usiadł obok.

< Xer? C: >

czwartek, 26 października 2017

Od Kevina CD Corrinne

Stojąc przy drzwiach, gotowy do wyjścia, jedynie rzuciłem krótkie spojrzenie w stronę dziewczyny siedzącej na kanapie. Jak zwykle bawiła się swym sprzętem... Ach ta prawie dojrzała młodzież. Nie no, żartuję. Jeszcze nie skończyła piętnastu lat.
- A gdzie buziaczek na pożegnanie, gdy tatuś idzie do pracy? - wyszczerzyłem się złośliwie, mierząc ją swym wzrokiem.
- Wynocha. Zboczeńcu - wypaliła, ukradkiem kierując w mą stronę wulgarny gest. Westchnąłem głośno, przyglądając się jej zachowaniu.
- Jeszcze mi powiedz, że pod moją nieobecność zorganizujesz jakąś domówkę, albo o zgrozo! Będziesz siedzieć na sex-kamerkach! - powoli uchyliłem drzwi, już mając świadomość, że zdenerwowana dziewczyna może cisnąć we mnie jakimś przedmiotem. Na szczęście za nim wykonała kolejny ruch, ja już byłem za drzwiami, widocznie usatysfakcjonowany. Po krótkiej chwili znalazłem się w samochodzie. Następne kilka minut później, nie było mnie już pod domem.
~
Co chwilę nerwowo przyglądałem się swojemu kieszonkowemu zegarkowi. Albo to on jest źle nastawiony, albo Corrinne spóźnia się już dobre dwadzieścia minut. Jeśli mam być szczery - przewidziałem taką sytuację już kilka godzin przed planowanym spotkaniem i załatwiłem sobie numer jej chipa oraz dokładny sposób zlokalizowania go. Tak, ja też taki posiadałem, lecz już kilka lat temu dałem sobie radę bez problemu usunąć ten bezużyteczny przedmiot. Dziewczyna zapewne w ogóle nie jest świadoma, z posiadania go we własnym ciele, co zdecydowanie ułatwiało mi sprawę. Włączyłem jedną z aplikacji posiadanych na telefonie... Po zaledwie minucie ukazała mi się na mapie nieduża kropeczka, wskazująca miejsce przebywania dziewczyny. Przeskanowałem dokładnie ekran wzrokiem, w celu dokładnego ustalenia celu podróży. Zaledwie kilometr stąd, huh...
W ciągu kilkunastu minut udało mi się przedostać z jednego punktu, do tego drugiego, nieco oddalonego ode mnie. Stanąłem właśnie przed drzwiami, przy których czyhał jakiś uzbrojony ochroniarz. Mój baczny wzrok spod kapelusza dokładnie przeskanował jego postać.
- Możesz wejść - powiedział w pewnym momencie, uchylając przede mną wcześniej zamknięte przejście. Przyznam, że nieco zdezorientowany przeszedłem przez próg.
Mym oczom ukazała się... Scena pełna striptizerek? O co tu do cholery jasnej chodzi? Wszędzie można było dostrzec jakby wyciągnięte spod latarni, półnagie kobiety, których zadaniem było zabawianie mężczyzn za kasę. Może dla niektórych był to sposób na przeżycie, lecz zdecydowanie sto razy bardziej rozsądne byłoby wybranie roboty na kasie w supermarkecie. Czy chip Corrinne przywiódł mnie własnie tutaj?
Nie mogłem się w tym momencie nad tym zastanawiać, za bardzo wyróżniałem się z tłumu. Ostatecznie zdecydowałem się na przycupnięcie przy jednym ze stolików i zamówieniu coca-coli z cytrynką. Oczywiście została mi ona podana przez jakąś napaloną loszkę... Cholera, trochę tu ciepło.. Czy może to mi się robi gorąco na widok tych wszystkich kobiet? Szybko odgoniłem od siebie wszystkie zboczone myśli. Teraz miałem za zadanie ustalić, dlaczego dane przywiodły mnie właśnie tu. Wędrowałem spojrzeniem po każdej z obecnej na sali przedstawicielek płci pięknej, żeby w pewnym momencie zatrzymać się na tej jednej, szczególnej osobie. Wyróżniała się ze wszystkich, swymi niebieskimi włosami i oczami. Właśnie w tym momencie przedstawiała swój pokaz. Dokładnie skanowałem jej każdy, najmniejszy ruch... Dziwnie zrobiło mi się cieplej tu i ówdzie, a w szczególności w okolicach warg i nosa. Przyłożyłem swą dłoń do ust, żeby po chwili zasmakować bordowej cieczy, która najwidoczniej wydobywała się z mych dróg oddechowych. "Czyli z mym stanem zdrowotnym jestm aż tak źle?" - wypaliłem w myślach, jakby nigdy nic wycierając się w uprzednio wyciągniętą chusteczkę.
- A Pan... - zagadnęła w pewnym momencie zielonooka brunetka. - Czego sobie życzy? - przejechała delikatnie dłonią po mym ramieniu.
Szybko wcisnąłem chusteczkę do kieszeni, żeby nie wzbudzić w niej żadnej podejrzeń. Naszła mnie pewna genialna myśl.
- Ile za wolny pokoik z tą na scenie? - podniosłem się i delikatnie uśmiechnąłem. Kobieta zaśmiała się cicho.
- O pieniądze na razie nie musisz się martwić... - z tego co wyczuwałem, szykowało się niezłe naciąganie na kasę. - Numer pięć, zaraz po występie powinna się pojawić... -  wręczyła mi nieduży kluczyk z różowym pomponikiem. Odebrałem go jej, po czym delikatnie skinąłem głową w ramach podzięki. Szybko zniknąłem w tłumie, kierując się w stronę jednego z korytarzy, gdzie znajdowały się owe pokoiki. Zaraz po znalezieniu tego o nieparzystej liczbie, wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Stanąłem zaraz za nimi, aby w najbardziej efektywny sposób ukryć się przed dziewczyną. "Co ja robię ze swoim życiem..." - mruknąłem jedynie do siebie.
~
Czas dosyć szybko minął, a ja w końcu mogłem usłyszeć skrzyp uchylających się drzwi. Do środka weszła dobrze znana mi osoba... Nieco zdezorientowana brakiem klienta w jej zasięgu wzroku, zrobiła kilka kroków w stronę stojącego na środku łóżka. W tym momencie z hukiem zatrzasnąłem drzwi, na co ona delikatnie podskoczyła, wlepiając we mnie wzrok.
- Tak z ciekawości. Ile bierzesz za prywatny taniec? - powiedziałem bez najmniejszego wstydu, przyglądając się jej niebieskim oczom. - Niezły popis dałaś na scenie...
<Corri?>

wtorek, 24 października 2017

Od Corrinne cd Kevin

Przejęłam karteczkę, jednocześnie ukradkiem pokazując środkowy palec zebranym, którzy zaczęli coś szeptać. Jedynie przeleciałam wzrokiem po ogólnych danych, skupiając swoją uwagę na zadaniu. Zdetonowanie bomby? Serio? Mam w tym szukać podtekstów?
Uniosłam brwii.
   Zebranie przebiegło szybko, a wybiegłam z niego jako jedna z pierwszych. Data tej misji... Cholera, wtedy mam pracę... nie miał kiedy powiedzieć mi o niej, tylko godzinę przed?
   Zmieniłam formę na ludzką i ruszyłam szybkim marszem ulicami. Powitało mnie jak zwykle paru zboczeńców pod drzwiami, neon w reakcji chemicznej czy tam fizycznej, nigdy ich nie odróżniałam... Potem ostry zapach alkoholu i perfum.
– Spóźniona pięć minut. – warknęła Fiye, gdy tylko zgarnęłam swoje ciuchy. Wywróciłam oczami, w myślach wyzywając ją pięknymi wiązankami. Gdyby nie ten cholerny dług... Minęła właśnie godzina, kiedy mieliśmy spotkać się na misję. Trudno. Najwyżej oberwę czy coś.
– Lily, jesteś mi winna przysługę. – szepnęła Esor, schodząc ze sceny. Kiwnęłam w jej stronę głową, poprawiając jednocześnie spódniczkę. Ciężko wypuściłam powietrze. Nienawidzę tych starych...
W ostatniej chwili, gdy już miałam wejść, dziewczyna o limonkowych oczach zapięła mi obrożę na szyi. A, prawie o niej zapomniałam... Znowu. Pełnym gracji krokiem podeszłam do srebrnej rury.
    Minuty mijały... Bardzo powoli. Zbyt powoli. Próbowałam ignorować niezbyt przyjazne otoczenie, jednak... Co parę minut miałam odruch wymiotny.
  W tłumie migały różne sylwetki, a jedna... Bardziej zwracała uwagę. Bo kto siedzi w kapeluszu, kiedy jest się pod sufitem, dodatkowo w pomieszczeniu, gdzie jest strasznie gorąco?
Po chwili znikła, by pojawić się parę minut później w tym samym miejscu.
 

< Kevin? Wybacz, ale niemiecki... Nom...>

Od Kevina CD Flurry

Opierałem się wygodnie o ścianę budynku, okryty cieniem wpatrywałem się w oddział alfa, który aktualnie zmierzał się z dość sporą grupką zbuntowanych. Co na to poradzę, że jeden z nich ujebał mnie w ucho, które jak na złość zaczęło mocno krwawić? Zabrakło milimetrów, aby uniknąć tej głupiej kulki... Teraz stałem sobie niczym jakiś generał, który jedynie porusza swoimi żołnierzami. Szczerze mówiąc, nudne. Wolałbym jeszcze trochu pobawić się z nimi, lecz musiałem niczym grzeczny piesek czekać na opiekuna medycznego, który raczyłby mnie opatrzyć. Krew, która uporczywie spływa prosto do moich oczu i ust nie jest zbyt fajna.
- Przepraszam, że tak długo! - wypaliła w moją stronę zdyszana lisica, rzucając pod ścianę - o którą się de facto aktualnie opierałem - torbę.
- Wystarczy obmyć i opatrzyć - westchnąłem, nawet na moment nie odrywając wzroku od bitwy toczącej się na środku sporego placu.
Kobieta bez przeciągania wzięła się do rzeczy, żebym już po zaledwie minucie był zdolny do kontynuowania walki. Podwinąłem rękawy bluzy, którą aktualnie miałem na sobie, po czym zabrałem się do dzieła. Przeładowałem broń i wystrzeliłem z niej kilka pierwszych pocisków. Przynajmniej dwóch padło... Mówi się trudno, trzeba było lepiej kryć się ze swoimi tajnymi transakcjami. Jeśli mam być szczery, wydaje mi się, że zrobili to całkowicie świadomie, żeby w jakimś celu nas tu zbawić. Nie sądziłbym, że są aż takimi debilami... Chociaż...
- Kevin, jak tam? - moje jakże ważne monologi przerwał całkiem znajomy głos. Kouta, bo tak się zwał, był jednym z tych, którzy w młodym wieku zostali poddani różnym modyfikacją. Jak na tortury, które były na niego niegdyś narzucane za nieposłuszeństwo, chłopak dobrze się trzyma. - Widziałeś tą nową, którą nie dawno przydzielili do alfy? - dodał, sprawnie zmieniając naboje w swym sprzęcie.
- Dlaczego dowiaduję się o jakiejś "nowej" dopiero teraz? - skarciłem go pełnym podejrzeń wzrokiem. - Z tego co mi wiadomo, powinieneś dostarczyć mi taką informację. To twoja robota!
- Ależ szefie, przecież pan ostatnio bardzo rzadko stawia się w bazie! Nie chciałbym tłoczyć pana niepotrzebnymi problemami! - jak na zawołanie, żeby mi "dokuczyć" przeszedł na "Pan".
- Dobra, stul pysk, gdzie ona jest? - wywróciłem oczami.
- Tamta, brązowa kurtka z gwiazdką na ramieniu - kiwnął głową, wskazując w kierunku północy.
Mój wzrok automatycznie został przeniesiony na osobę się tam znajdującą. Po zaledwie kilku sekundach jej obserwowania, moją głowę naszły idealnie pasujące do siebie fakty. Te intensywnie niebieskie oczy, nie mogę się mylić. Charakterystyczny błysk, który pojawia się za każdym razem, gdy odda celny strzał. Wryło mnie w ziemię.
- Corrinne...? - wyszeptałem, nadal wpatrując się w nią jak oniemiały.
Wiedziałem, że nie ma szans, żeby mnie usłyszała. Mimo to, chciałem ją jakoś... Cholera, po prostu chcę z nią porozmawiać, cokolwiek! O nikogo w swoim całym życiu nie martwiłem się bardziej...
W pewnym momencie zwinnie schowała się za jedną z zasłon, która powstała poprzez zawalenie się jednego ze słupów z banerami. Przeładowywała broń, w tym samym momencie skanując towarzyszące jej osoby wzrokiem. Spojrzała na mnie. Zatrzymała się. Mogłem sobie dać odciąć rękę, wiedziałem, że mnie poznaje. Ta chwila... Chcę żeby trwała dłużej, proszę. Jak zapatrzony wykonałem pierwszy krok w jej stronę. Byłem w gotowości wykonać kolejny, gdyby nie nagłe pociągnięcie mnie ze strony znajomego. Oszołomiony wlepiłem w niego swoje pełne zarzutów spojrzenie.
- Co ty robisz idioto?! - warknąłem w jego stronę.
- Lepsze pytanie, co ty robisz! Tamci już do ciebie celowali! - wskazał na pocisk, który zaraz po wypowiedzianych przez niego słowach przeleciał tuż obok. - Co jest?
Ignorując go, zwróciłem wzrok w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą przebywała Corrinne. Nie było jej tam. Zacisnąłem mocniej łapy na karabinie.
- Ty zjebie... - wypaliłem w stronę faceta.
~Tepu~
Przypatrywałem się papierom z różnymi CIEKAWYMI misjami specjalnymi, dla tych o wyższych stanowiskach. Miałem przydzielić przynajmniej jedno każdej osobie z oddziału alfa, a resztę losowo porozdawać pozostałym. Idealny sposób na wkurwienie kogoś, poprzez przydzielenie mu zadania z wyraźnie podkreślonym tekstem: "Dla początkujących". Wpływanie na psychikę, to coś, co bardzo lubię...
- Mam cię! - wypaliłem w stronę kartki papieru.
Zadanie dla dwójki. To jest to, na czym w tej chwili najbardziej mi zależało. Poderwałem się ze swojego siedzenia, widocznie zadowolony. Dorwałem pierwszy lepszy długopis, po czym wpisałem do jednej z luk swoje oraz Corr pełne imię i nazwisko. Uśmiechnąłem się sam do siebie... "Resztę uzupełnić na oślep i możemy rozdać...".
~
- Vin, dla ciebie mamy jak zwykle czyszczenie kibli - parsknąłem śmiechem, wręczając jednemu z obecnych w pomieszczeniu kotowatych kartkę. 
- Bardzo zabawne... - burknął, zapewne słysząc chichoty innych obecnych na sali.
- Niczym twoje życie - puściłem mu oczko. - I zostało jeszcze jedno... - ze swej teczki wyciągnąłem ostatnią karteczkę. Podszedłem powoli do znajomej dziewczyny, która dotychczas z tyłu jedynie podpierała jedną ze ścian. Wyczułem, jej skrępowanie... Uroczo. -  Specjalne zadanie, dla specjalnej osoby - puściłem w je stronę oczko, podsuwając kartkę pod jej nos.

<Corri? c: >


niedziela, 22 października 2017

Od Flurry cd Kevina

Kevina jak zwykle nie było. Bo znowu jakaś akcja. Więc siedziałam bezczynnie i wpatrywałam się w okno.
Po moim podsunięciu mu bardzo "ciekawego" filmu, mieliśmy drobną sprzeczkę. Ale w ciągu tygodnia zdążył się uspokoić.
Czarny kot przebiegł przez chodnik, niebo szarzało...
Aż w końcu- wyrywając mnie z transu- odezwał się znajomy silnik, kroki i otwieranie zamka.
– Co się stało? – zapytałam, obserwując jego twarz.
Był zdenerwowany. Przejęty.
– Nic. – warknął widocznie bardziej, niż chciał.
Przekrzywiłam głowę.
– Spotkałeś albo słyszałeś coś o Corri? – wypaliłam.
Zawiesił się w pół kroku. Odebrałam to jako odpowiedź.
– I co? Co u niej? Rozmawiałeś z nią? Widziałeś? Ktoś ci powiedział coś? Mów coś!
– Nie interesuj się, dziecko... Nawet jeśli bym chciał, to nie mogę powiedzieć.
Chciałam coś powiedzieć, ale... Nie wiedziałam co. Jakoś nagle zabrakło mi sił na kłótnie.
  Zacisnęłam tylko pięści i poszłam do swojego pokoju, na zakończenie trzaskając drzwiami.
Skuliwszy się w kącie, ocierałam łzy.
Tęsknię za nią, choć wiem, że chciała by o niej zapomnieć. Żeby żyć szczęśliwie bez niej.
A on coś wie, ale nie chce powiedzieć. Czyżby jego słowa się nie sprawdziły? Czyżby... Uznali, że jest za słaba? Zabili ją?
Te myśli wywoływały u mnie jeszcze większe napady płaczu.

< Kevin? >

Od Kevina CD Flurry

Zaśmiałem się cicho, gdy tylko usłyszałem reakcję dziewczyny. Ponownie nachyliłem się delikatnie, aby nasze twarze były dość blisko siebie. Jak to miałem w zwyczaju, przyglądałem się jej spode łba.
- Uwierz, że praktycznie nic o mnie nie wiesz... - mimowolnie uśmiechnąłem się. - To co widziałem, wiem, co zrobiłem... - zacząłem wyliczać. - Nie potrafiłabyś sobie tego wszystkiego wyobrazić... - westchnąłem cicho, z powrotem opierając się na krześle.
Dziewczyna bez słów kontynuowała jedzenie swojego loda. W zasadzie, też wolałem zakończyć tą rozmowę. Nasze tematy i tak nie są zbyt przyzwoite...
***Wieczorem***
Cholera jasna, nareszcie! Mogłem w końcu przejrzeć sobie na spokojnie wszystkie papiery, nie przejmując się zatłaczającą mą głowę dziewczyną z dołu. Uspakajająca cisza, która nie była przerywana przez pytania typu: "Mogę już laptopa..?" albo "Kiedy skończysz?", "Nudzi mi się". Teraz zajęta swym sprzętem, nie odzywała się nawet słówkiem. 
Hah... Do czasu.
- Xeeerxes...? - pięć minut od tego jak przysiadłem za biurkiem, odezwał się głos za drzwiami. Walnąłem z całej siły głową o klawiaturę swojego grata. Z moich ust wydobył się stek  przekleństw.
- Czego chcieć ode mnie, Boku No Pico oglądam! - odburknąłem, przebierając pomiędzy masą papierów rozłożonych na biurku. Komu się chce to wszystko segregować?
- Podniecają cię takie dziewczynko-chłopczyki? - wypaliła, z buta wbijając do mojego pokoju ze swym nowym laptopem w dłoniach. 
- JAK TY TRZYMASZ TO UGRYZIONE JABŁKO!? - wydarłem się na całe gardło, przyglądając się jak nieostrożnie obchodzi się z urządzeniem.
- Dobra, dobra, nie ważne! - burknęła, podchodząc do mnie. - Patrz jaki zajebisty film znalazłam! - dodała, kładąc laptopa na moich kolanach.
Przeskanowałem wzrokiem ekran, na którym wyświetlał się tytuł jakiegoś filmu... Czerwony napis "Sausage party" i jakaś parówka obok niego. Chyba większego gówna ten świat nie mógł widzieć.
- O czym to jest... - wywróciłem oczami.
- O produktach spożywczych, które gadają - wyszczerzyła się.
- Co z tego będę miał?
- Może cię nie zabiję - mrugnęła w moją stronę, zabierając laptopa.
- Zgoda - jeśli mam być szczery, to przystałem na tą propozycję, tylko i wyłącznie dlatego, że nie miałem najmniejszej ochoty na uzupełnianie tych wszystkich tabelek i rubryczek. Zlecę to komuś innemu... - Idź na dół i podłącz to swoje jabłko do telewizora... - dokończyłem, przymykając klapkę swojego laptopa. Ten charakterystyczny błysk w oku... Co ona znowu kombinuje?
~
Przysiadłem na kanapie z miską popcornu w dłoniach. Podwinąłem rękawy swej fioletowej koszuli, o czym dorwałem kilka przysmaków do ręki. Kątem oka spojrzałem na towarzyszącą mi dziewczynę, która bawiła się nerwowo pilotem.
- To puszczasz to, czy nie? - podpytałem, nie przestając jeść.
- Taak, taak... - wyszczerzyła się tajemniczo, przełączając HDMI z dekodera na laptopa.
Typowy dla każdego filmu wstęp, jakieś tam loga, banery i reklamy... Logo filmu, jakieś tam marki, bla, bla, blaa... Gdy w końcu ukazała się tytułowa parówka z plakatu filmu, od razu wyczułem, że coś jest nie tak. Dialogi postaci były przepełnione masą podtekstów i wulgaryzmów, a sceny zawierały różne... Ładnie ujmując erotyczne sceny...
- Co. Ty. Mi. Pu- - zwróciłem w pewnym momencie wzrok w stronę Flurry, gdy doszło do istnego pornola w tej chorej bajce. O dziwo, zasnęła zarówno oparta jak i wtulona w moje ramię. Widocznie mnie zamurowała, gdy w pewnym momencie mimowolnie jej ciało osunęło się na moje kolana.
- Flurr- - wydukałem, niczym sparaliżowany.
Trzęsącą się dłonią dorwałem pilot, po czym wyłączyłem telewizor. Nie byłem przyzwyczajony do bliskości... Z początku zupełnie nie miałem pojęcia co zrobić, lecz w końcu ująłem jej ciało w swoich ramionach.
Wraz z kocem, którym była otulona przeniosłem ją na górne piętro domu, prosto do jej pokoju. Delikatnie położyłem ją na miękkim łóżku... Przeczesałem dłonią jej różowe włosy... Jak zwykle wygląda uroczo...
Odsunąłem nieco jej grzywkę, po czym złożyłem krótki pocałunek na jej czole...
- Miłych snów... - szepnąłem, odchodząc w stronę drzwi.

<Flurry? XDD>
Mia Land of Grafic