- Przepraszam, że tak długo! - wypaliła w moją stronę zdyszana lisica, rzucając pod ścianę - o którą się de facto aktualnie opierałem - torbę.
- Wystarczy obmyć i opatrzyć - westchnąłem, nawet na moment nie odrywając wzroku od bitwy toczącej się na środku sporego placu.
Kobieta bez przeciągania wzięła się do rzeczy, żebym już po zaledwie minucie był zdolny do kontynuowania walki. Podwinąłem rękawy bluzy, którą aktualnie miałem na sobie, po czym zabrałem się do dzieła. Przeładowałem broń i wystrzeliłem z niej kilka pierwszych pocisków. Przynajmniej dwóch padło... Mówi się trudno, trzeba było lepiej kryć się ze swoimi tajnymi transakcjami. Jeśli mam być szczery, wydaje mi się, że zrobili to całkowicie świadomie, żeby w jakimś celu nas tu zbawić. Nie sądziłbym, że są aż takimi debilami... Chociaż...
- Kevin, jak tam? - moje jakże ważne monologi przerwał całkiem znajomy głos. Kouta, bo tak się zwał, był jednym z tych, którzy w młodym wieku zostali poddani różnym modyfikacją. Jak na tortury, które były na niego niegdyś narzucane za nieposłuszeństwo, chłopak dobrze się trzyma. - Widziałeś tą nową, którą nie dawno przydzielili do alfy? - dodał, sprawnie zmieniając naboje w swym sprzęcie.
- Dlaczego dowiaduję się o jakiejś "nowej" dopiero teraz? - skarciłem go pełnym podejrzeń wzrokiem. - Z tego co mi wiadomo, powinieneś dostarczyć mi taką informację. To twoja robota!
- Ależ szefie, przecież pan ostatnio bardzo rzadko stawia się w bazie! Nie chciałbym tłoczyć pana niepotrzebnymi problemami! - jak na zawołanie, żeby mi "dokuczyć" przeszedł na "Pan".
- Dobra, stul pysk, gdzie ona jest? - wywróciłem oczami.
- Tamta, brązowa kurtka z gwiazdką na ramieniu - kiwnął głową, wskazując w kierunku północy.
Mój wzrok automatycznie został przeniesiony na osobę się tam znajdującą. Po zaledwie kilku sekundach jej obserwowania, moją głowę naszły idealnie pasujące do siebie fakty. Te intensywnie niebieskie oczy, nie mogę się mylić. Charakterystyczny błysk, który pojawia się za każdym razem, gdy odda celny strzał. Wryło mnie w ziemię.
- Corrinne...? - wyszeptałem, nadal wpatrując się w nią jak oniemiały.
Wiedziałem, że nie ma szans, żeby mnie usłyszała. Mimo to, chciałem ją jakoś... Cholera, po prostu chcę z nią porozmawiać, cokolwiek! O nikogo w swoim całym życiu nie martwiłem się bardziej...
W pewnym momencie zwinnie schowała się za jedną z zasłon, która powstała poprzez zawalenie się jednego ze słupów z banerami. Przeładowywała broń, w tym samym momencie skanując towarzyszące jej osoby wzrokiem. Spojrzała na mnie. Zatrzymała się. Mogłem sobie dać odciąć rękę, wiedziałem, że mnie poznaje. Ta chwila... Chcę żeby trwała dłużej, proszę. Jak zapatrzony wykonałem pierwszy krok w jej stronę. Byłem w gotowości wykonać kolejny, gdyby nie nagłe pociągnięcie mnie ze strony znajomego. Oszołomiony wlepiłem w niego swoje pełne zarzutów spojrzenie.
- Co ty robisz idioto?! - warknąłem w jego stronę.
- Lepsze pytanie, co ty robisz! Tamci już do ciebie celowali! - wskazał na pocisk, który zaraz po wypowiedzianych przez niego słowach przeleciał tuż obok. - Co jest?
Ignorując go, zwróciłem wzrok w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą przebywała Corrinne. Nie było jej tam. Zacisnąłem mocniej łapy na karabinie.
- Ty zjebie... - wypaliłem w stronę faceta.
~Tepu~
Przypatrywałem się papierom z różnymi CIEKAWYMI misjami specjalnymi, dla tych o wyższych stanowiskach. Miałem przydzielić przynajmniej jedno każdej osobie z oddziału alfa, a resztę losowo porozdawać pozostałym. Idealny sposób na wkurwienie kogoś, poprzez przydzielenie mu zadania z wyraźnie podkreślonym tekstem: "Dla początkujących". Wpływanie na psychikę, to coś, co bardzo lubię...
- Mam cię! - wypaliłem w stronę kartki papieru.
Zadanie dla dwójki. To jest to, na czym w tej chwili najbardziej mi zależało. Poderwałem się ze swojego siedzenia, widocznie zadowolony. Dorwałem pierwszy lepszy długopis, po czym wpisałem do jednej z luk swoje oraz Corr pełne imię i nazwisko. Uśmiechnąłem się sam do siebie... "Resztę uzupełnić na oślep i możemy rozdać...".
~
- Vin, dla ciebie mamy jak zwykle czyszczenie kibli - parsknąłem śmiechem, wręczając jednemu z obecnych w pomieszczeniu kotowatych kartkę.
- Bardzo zabawne... - burknął, zapewne słysząc chichoty innych obecnych na sali.
- Niczym twoje życie - puściłem mu oczko. - I zostało jeszcze jedno... - ze swej teczki wyciągnąłem ostatnią karteczkę. Podszedłem powoli do znajomej dziewczyny, która dotychczas z tyłu jedynie podpierała jedną ze ścian. Wyczułem, jej skrępowanie... Uroczo. - Specjalne zadanie, dla specjalnej osoby - puściłem w je stronę oczko, podsuwając kartkę pod jej nos.
<Corri? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz